Ocena


Ocena mojego bloga do przeczytania tutaj:


A teraz moja odpowiedź: 

           
           
            Co do zakładek, to chyba nie jest to aż tak ważne, jakie mają adresy, ale odpowiem, bo skoro to poruszyłaś i byłaś ciekawa, czemu takie a nie inne, to mogę wyjaśnić, jaką miałam z tym historię. Założyłam bloga na blogspocie i dodawałam tam notki, potworzyłam zakładki, ale w pewnym momencie zdałam sobie sprawę, że strona nie pokazuje wszystkich notek. Znikały niektóre odcinki (hm... może blogspot uznał tak, jak Ty, że są zbyt hardcorowe i chciał uchronić młodzież przed ich czytaniem :D).

            W każdym razie, co dziwne, znikały nie od początku, ale dopiero, jak dodałam kilka nowych. Założyłam więc nowego bloga (tak, po tym jak pytałam na forach i w pomocy, czy można coś z tym zrobić, ale nikt nie umiał pomóc, a czas mnie gonił, przenosiłam bloga na nową domenę razem z komentarzami). To ten obecny blog, ale zakładki pozostały ze starego. Na tym nowym zniknął tylko jeden odcinek. No, koniec dygresji.

            Serio kolumna jest zbyt szeroka? Mi wydawała się za wąska. :D Robiłam taką, jak na Wordzie, ale chyba faktycznie wyszła szersza niż ta wordowska. To można spokojnie poprawić. W sumie od razu to zrobiłam, żeby nie zapomnieć. ;)

            „W zgłoszeniu oraz w wiadomościach prywatnych napisałaś mi, bym spojrzała na tę opowieść nieco mniej pod kątem ścisłego kanonu DB (...)” – Dokładnie tak napisałam, ale... Właściwie spojrzałaś na to stricte pod kątem ścisłego kanonu DB. I okej, niech tak już będzie, tylko niepotrzebnie o tym pisałam, skoro i tak tę prośbę pominęłaś. :)

            „(...) bez jakiegoś szczególnego odniesienia się do kanonu. (...) spokojnie dam radę przyjąć, że nie czytam Prousta, tylko fanowskie opko w alternatywnym świecie DB.” – No właśnie. Czegoś nie rozumiem. Nastawiałaś się na alternatywny świat DB, ale wszelkie odstępstwa od świata DB, jaki znałaś, traktowałaś jako coś strasznego. Do tego jednak dojdę później, w konkretnych przykładach.

            Co do poprawności, ciekawy pomysł z wypunktowaniem tego w osobnym formularzu. ;) Zazwyczaj w ocenach w trakcie oceniania wymieniacie błędy. Oba rodzaje mają chyba swoje plusy i minusy. Ale tutaj w sumie jest wygodniej czytelnikowi, który czyta jako osoba postronna, a w tym poprzednim – ocenianemu i Wam. ;)

Co do poprawności, to też wklejam osobno:  [POPRAWNOŚĆ]


            TREŚĆ
            PROLOG

            Co do zamieszania w podmiotach – jak dla mnie to zdanie jest oczywiste. Skopiowałaś fragment, wycinając część o chłopaku. W oryginale brzmi to tak: „Stworzenie przypominające metrowego wilka rzuca się na rannego chłopaka (…) łapą uderza w podbródek, posyła go na ziemię (...)”. Jaki jest sens w jednym (serio, jednym) zdaniu pisać dwa-trzy razy, że chodzi o chłopaka?

            Zdanie „Stworzenie przypominające metrowego wilka rzuca się na rannego chłopaka (…) łapą uderza w podbródek chłopaka, posyła chłopaka na ziemię” zawiera powtórzenie „chłopaka”, a ja nie chciałam traktować Czytelników jak idiotów i pisać, że chodziło o chłopaka, bo z jednego zdania każdy może to wywnioskować. No bo skoro wilk rzuca się na chłopaka, to oczywiste jest, że ten sam wilk uderza go (tegoż chłopaka…) w podbródek. Raczej Czytelnicy są na tyle sprytni, że nie uznają: kurczę, ta autorka pisze o wilku, a tu nagle pojawia się jakiś nowy „potworek” znany jako podbródek, który wkracza do akcji i obrywa cios zamiast chłopaka. Ale zmiana akcji, zamiast chłopaka oberwał jakiś bliżej nieokreślony podbródek!

            Co do tego wibrowania w uszach i całej sceny… tutaj akurat nie zrozumiałaś sceny, ale to z mojej winy, bo niedokładnie ją opisałam, tzn. źle przedstawiłam to swoim opisem. ;) Scena jest pisana z punktu widzenia Vegety, który ma sen i widzi, jak ten chłopak zostaje zaatakowany przez wilczura, obserwuje go, widzi krzepnącą krew, aż do momentu wibrowania w uszach. Zresztą, co do krwi, można przyjąć, że w snach krew szybciej krzepnie niż w rzeczywistości, bo sen był w pewnym sensie oderwany od rzeczywistości, ale to już mniej istotne. Można uznać, że sny powinny odpowiadać realizmowi. No ale to najmniej ważne, co do krwi, napisałaś, że powinna krzepnąć – jasne, brzmi o wiele lepiej niż wysychać, zwłaszcza że nie ma tam upału, co ja z tym wysychaniem wymyśliłam. :D 

            Jeszcze co do wspominania o wibrowaniu w uszach – chodzi o to, że scena jest za mało rozbudowana, że powinno być więcej opisów ze snu, wyglądu chłopaka itd.? Bo rozumiem, że dla Ciebie nie było jasne, że to z perspektywy widzenia Vegety, który miał sen o umierającym chłopaku. Później zaznaczam, że Vegeta się przebudził, wspominając ten koszmar. Dlatego uznałam, że jasnym jest, że to on wszystko obserwował i czuł, jak krzyk rozsadza mu czaszkę a nienawiść oplata serce. Może w trakcie snu powinnam zaznaczyć tam obecność Vegety, wtedy byłoby to wszystko czytelniejsze? Jakoś pomyślałam, że skoro to taki malutki fragmencik, to w momencie przebudzenia Vegety, wszystko będzie jasne. Ale faktycznie nie musi takie być, jakoś to przemyślę i nakieruję od razu na to, kto jest odbiorcą snu.

            Co do prologu, to masz rację, że jest zbyt długi, ale wydarzenia w nim dzieją się o wiele wcześniej niż właściwa akcja, przybliża nam to życie rodziny i przeszłość Vegety.

            Co do Vegety i jego wyrzutów sumienia, a później powtarzania tego – racja, to trzeba uporządkować, nie ma sensu powtarzać tego tak dosadnie. Na pewno przejrzę tekst pod tym kątem, żeby nie rozwlekać tak tekstu.

            Piszesz, że podoba Ci się pokazanie, jaki dawniej był, ale ciężko Ci zaakceptować bycie fanką gwałciciela. To chyba kwestia tego, że gwałt to takie swojego rodzaju tabu, nie? Bo Vegeta był też mordercą, i to mordercą dużego kalibru, gnojkiem pozbawionym zasad i moralności. To już nie jest tak trudne do zaakceptowania? Nie piszę tego złośliwie, tylko z czystej ciekawości, bo nie Ty jedna masz z tym problem, tzn. gdy rozmawiam z fanami Vegety, część z nich twierdzi, że gwałty w przeszłości to za wiele jak na kogoś takiego. Ale… jakiego? Przecież on był mordercą. Zabijał dzieci. Czy gwałt na kobiecie jest gorszy niż zamordowanie dziecka? To już kwestia moralności każdego z nas i nie nam oceniać, co jest gorsze, co lepsze, bo nic nie jest takie czy takie. Po prostu jestem tylko ciekawa, czy nie przeszkadzało Ci, że lubiłaś mordercę, a przeszkadza Ci, że Vegeta mógł gwałcić?

            Co do wulgarności – Vegeta jest facetem, który nie stroni w DB od naprawdę mocnych słów, więc już poznając ekipę Z, nie był osobą pięknie się wypowiadającą. A tutaj widzimy go jako samotnego wojownika, wychowanego w okrutnym czasie. Przekleństwa to norma wśród żołnierzy na wojnie, więc w pewnym sensie także wśród osób takich jak Vegeta. W anime, owszem, musieli cenzurować, zastępować to wszelkimi „ty gnido!” , „ty draniu!”, ale takie teksty jak „kisama” pojawiały się przecież często, a wg słownika ich znaczenie to: ty (obraźliwe), drań, sukin***, sku******.

            „Gdybym przybyła tu przypadkiem, jako zagubiona fanka DB, nie czułabym się dobrze, bo nie czuję atmosfery znanej mi z anime”. - W zakładce (pierwszej widocznej na blogu - „O czym jest blog?”) znajdują się ostrzeżenia, gdzie napisałam:
            „Ostrzeżenia: opowiadanie zawiera sporo przekleństw i brutalnych scen. (…), nie polecam czytać tekstu osobom o słabych nerwach”. Fakt, że nie czujesz się dobrze w tym świecie rozumiem, ale nie ma sensu pisać, że przypadkowy fan także tak się poczuje, bo prolog ma znaczek +18, a to nie znaczy, że w tekście zobaczymy kogoś, kto powie dwa razy (i to przypadkiem): „o cholera”, a mężczyzna spojrzy na kobietę i uzna, że chciałby ją mieć, ale nie może, bo to nieetyczne. Ten znaczek +18 nie jest tam przypadkowo
              Co nie zmienia faktu, że dla Ciebie to może być powyżej pewnej granicy, co rozumiem. Tylko jak ktoś wchodzi i widzi +18 a nie lubi przekleństw w nadmiarze, podobnie jak brutalności, to po prostu wychodzi, a jak nie wychodzi, to sam ma do siebie pretensje, że przeczytał. U Ciebie, owszem, inaczej, bo poniekąd musiałaś czytać dla oceny, ale nie ma sensu wciągać w to przypadkowych Czytelników, którzy są świadomi wyboru. A przynajmniej ja takich nie miałam, bo najwyraźniej ci, którym spodobał się klimat – zostali, a ci, dla których było zbyt brutalnie – zapewne poszli sobie czy też uciekli przerażeni.

            „Może to taki trudny wstęp, a potem wszystko się unormuje?” - Oj, marzenia ściętej głowy. :D Taki wstęp był celowym zabiegiem, aby odstraszyć tych, którzy nie tolerują brutalności czy wulgarności. Prolog, w którym u rodzinki Briefs jest miło i słodko… cóż, taki tekst sprawiłby, że ludzie czytaliby w błogiej nieświadomości, a widząc pierwsze mocniejsze obrazy, uciekaliby z poczuciem oszukania.

            Co do japońskiego "kuso" - po pierwsze, wątpię, aby Czytelnicy znali to słowo. Pisanie go byłoby sztuczne i nie oddawałoby klimatu. Pisząc w Polsce, mam polskich fanów znających język polski a nie japoński. Nasze polskie "kurwa" jest odpowiednie przy opisywaniu degeneratów czy patologii. Jest też kilka znaczeń słowa „kuso”.

            Jedno to „gówno” – dość ordynarne i nadające się, ale w takiej formie niewystarczające, tzn. nikt nie powie w momencie, dajmy na to, ujrzenia bandy zaopatrzonej w noże "gówno" tylko "o kurwa". Ten wyraz brzmi sztucznie jak jest sam, chyba że stanowi wypowiedź na czyjeś pytanie. Nie wiem jak z japońskim "kuso", bo może jest tak, jak z francuskim "merde", używanym właśnie w samotnej formie. Natomiast „kuso” jako „cholera” brzmi już lepiej. Ale to wyraz o całkiem łagodnym zabarwieniu, wątpię, aby mordercy czy zbiry używały „cholera” zamiast „kurwa”.

            Zresztą... Co z tego? Jaki sens ma pisanie "kuso" u bohaterów mojego opowiadania? To jakbym pisała opowiadanie w świecie „Harry’ego Pottera” i uznała, że skoro Hogwart jest w Szkocji, to zamiast „cholera” napiszę „ifrinn”, bo to ładniej brzmi. I może i miałoby to jakiś dziwny, nietypowy sens, gdyby nie prosta rzecz. Świat DB nie dzieje się w Japonii, więc skąd taki pomysł, abym używała japońskich wyrazów? Dalej piszesz tak silnie o kanonie, a jedną z podstaw świata (w którą wchodzi też rodzaj języka używanego przez bohaterów) pomijasz, uznając, że można sobie pisać po japońsku, bo... bo tak klimatyczniej. No to albo obstawiasz przy kanonie albo przy klimacie.

            Co do atmosfery z anime – chyba ciężko o nią w przypadku opisywania świata, którego w anime nie było. Nie poznaliśmy tam młodego Vegety i jego towarzyszy. W DB znamy go już jako 30-latka, a klimat, który nam serwował w scenach ze swoją osobą... był, szczerze mówiąc, nieciekawy.

Vegeta w anime:
Ujęcie na obcej planecie – je rękę jakiegoś kosmity (i nie jest to zwierzak)
Kolejne sceny – zabija mieszkańców jakiejś planety
Kolejne sceny – przylatuje na Ziemię z zamiarem pozabijania Ziemian. Walczy z Goku i Gohanem, nie mając litości dla 5-letniego dziecka. Planuje zabić go powoli.

            Chyba nie ma sensu przytaczać nic więcej. Moje opowiadanie to nie jest stricte DB a historia Vegety, Bulmy i ich rodziny. Fakt, że pojawia się Goku, czy inni z DB, o niczym nie świadczy, bo są oni tłem lub postaciami drugoplanowymi.

            Masz rację co do czasu, pisanie o sekundach powinnam sobie darować. I tak jest oczywiste, że to było chwilę później. Pisanie krócej i płynniej - no właśnie, tego muszę się nauczyć, bo faktycznie bez sensu dodaję jakieś uzupełnienia, które nie są wcale ważne.

            Wizja przedszkola w świecie DB – nie wiemy, jaka ona jest, więc chyba nie powinno przeszkadzać, że jedna z grup to właśnie Biedronki. Raczej pisanie o grupie przedszkolnej występującej jedynie w prologu, niemającej większego znaczenia fabularnego, nie sprawi, że nagle świat mojego opowiadania będzie niczym świat DB. Mogłabym napisać, że była to grupa Dinów (świat DB to też dinozaury), ale jakoś średnio to kojarzy mi się z dziećmi. W DB nie ma konkretnych roślinek czy zwierzątek zupełnie innych niż u nas. To nie fantasy na innej planecie. Sama wizja przedszkola jest inna, ale nazwanie grupy od owada, który też występuje w DB, to zwyczajna sprawa. Sam fakt, że w DB był gang Królika, który zamieniał ludzi w marchewki. I można zapytać: czemu nie gang jakiegoś nietypowego zwierzęcia i nietypowego warzywa?

            Wiesz, Goku był Saiyaninem, pochodził z kosmosu a na imię miał Kakarotto, czyli "Carrot" a to marchewka. Ziemska marchewka? Serio nie było w kosmosie innych warzyw? I w ogóle czemu akurat warzywo? Podobnie z Brolly'm czy innymi Saiyanami. Coś dużo tych marchewek, może Akira je lubił, a może to podprogowy przekaz, żeby ludzie jedli marchewki...

            Co do „hmpf” to w mandze używali słowa „phi”, ale ono ma już inny dźwięk niż „hmpf” słyszane w anime z ust Vegety. Samo „pff” to nie jest ten dźwięk. Ciężko oddać prychnięcie, żeby było wiadomo, że chodzi o takie „hympf” a nie „phi” czy „pfff”. Nie jest to prosta kwestia.

            „Tak, bo kiedy się komuś przerywa, to właśnie dlatego, że nie chce się tego kogoś słuchać…” – Z tym się zgadzam całkowicie, będę musiała na pewno przejrzeć porządnie bloga pod kątem wtrąceń nie wnoszących nic nowego do fabuły.

            Co do Vegety wyczuwającego syna, to nie musiał go wcześniej wyczuć, jeśli ten wyciszył KI, co było u nich częste i przewija się na blogu. Ale osobiście uważam, że samo zdanie o tym wyczuwaniu KI nie ma sensu, skoro i tak Trunks wchodzi i zapala światło. ;p

            „Nie powinno być tak, że najpierw Vegeta przerywa Trunksowi spojrzeniem, a dopiero wtedy ten się wycofuje? W twojej wersji Vegeta nie zrobił tego, a syn i tak nie skończył pytania, zmieniając temat, więc ojciec właściwie nawet nie miał już na co odpowiedzieć.”
            Szczerze mówiąc, cała ta moja scena jest toporna, bo dawniej dotyczyła czegoś innego, była dłuższa i jakoś tak na szybko ją edytowałam, co poskutkowało jakimiś dziwnymi perspektywami. Powinnam napisać to od nowa. Popracuję też nad dopowiedzeniami do zdań, strasznie ich dużo i są niepotrzebne.

            Co do miarki w oczach – racja, wystarczy samo „blisko”.

            Zapis słowa piekło zostanie poprawiony. A co do uniwersum DB, piekło było znane, trafiali tam po śmierci, kiedy byli „źli”. W mandze piekło polegało na wymazywaniu duszy zmarłych, w anime po prostu siedzieli w czymś, co wyglądało jak parodia piekła, a w DB Super piekło było dla złych ludzi tym, co jest dla nich najgorszą z możliwych kar. Co do Vegety, nie ma sprecyzowanych jego wierzeń, kiedy był młody, ale w DB często rzuca teksty w stylu „poślę cię do piekła” czy coś w tym stylu, co napisałam.

            „Powiem ci, że pod względem tego, jak kreujesz Vegetę, prolog nawet zaczyna mi się podobać – bohater nie jest czarno-biały”
            Co do kreowania Vegety – fajnie, że się podoba, bo jak dla mnie nie był on pozytywną postacią w młodości, ani też później. To jest chyba trudniejsza sprawa do przyjęcia. Większość uznaje, że: okej, jako młody był zły, ale później się zmienił i wszystko już z nim super.


            Co do ilości przemyśleń – przemyślę to. :D Narrator nie jest tak do końca wszechwiedzący, bo w zależności od postaci, widzimy inną perspektywę.

            „Niby nie piszesz ścianami tekstu, ale takie mniejsze lub większe akapity niczego pojawiają się co jakiś czas; niepotrzebnie.” – To racja, w tym rozdziale trochę podobnych przemyśleń jest, co trzeba poprawić.

            „Nie pisz mi też wprost o zamiarach swoich postaci.  
            Bulma pomyślała, że Trunks coraz częściej wychodzi z domu, (...). Rodzina Briefs latami prowadziła Capsule Corpotation. Skierowała swoje kroki w stronę jadalni, dołączając tam do męża.

            Ej, serio tak napisałam?! Coś strasznego. Będę poprawiać. ;)

            Plastikowe postaci faktycznie są jakieś niepasujące.
           
            „(...) Bra skraca słowa (chociaż w sumie dlaczego to robi? Ma już sześć lat, nie trzy)”

            Chwila. Przecież w rozdziale jest napisane, że Bra idzie do przedszkola. Pierwszy dzień w przedszkolu to właśnie ok. 3 latka. Do szkoły idziemy mając ok. 6 lat. Prolog dzieje się trzy lata przed głównymi wydarzeniami. Zresztą, poszukałam w tekście i wklejam fragment z notki: „Vegeta nie miał pojęcia, co odpowiedzieć. Jak gadać z chorą trzylatką?”. Także chyba jakieś niedopatrzenie z Twojej strony, dlatego na teksty odnośnie skracania wypowiedzi nie odpowiadam, chociaż z drugiej strony, nawet sześciolatki potrafią skracać jakieś wyrazy, które są dla nich trudniejsze. Dzieci różnie się rozwijają.

            „Saiyanin zastygł na moment, nie wiedząc w jaki sposób wyswobodzić się z tego uścisku. – Nie przesada? Ona tylko wzięła jego rękę… Rozumiem, że nie jest do tego przyzwyczajony i nie przepada za czułością, ale stwierdzenie, że trzeba się wyswabadzać i że jest się ściskanym brzmią tak, jakby Vegeta miał problemy psychiczne, na przykład jakąś poważną fobię.”

            No wiesz, on ma problemy psychiczne, w końcu jest byłym mordercą, dawniej latami służącym kosmicznemu tyranowi, którego rodziców zabito, gdy był dzieckiem, a jego od małego uczono walki. Ciężko być po tym normalnym. Obecnie żołnierze wracający z Iraku, wychowani w dobrych rodzinach, po wojnie mają tak zrezaną psychikę, że nie potrafią tworzyć żadnych więzi. Vegeta też ma czasami problemy z takimi czułościami. Chociaż, jak widać dalej, w pewnym sensie to zwalcza i nie przeszkadza mu, że Bra trzyma go za rękę. To trochę takie pierwsze wzdrygnięcie na nową sytuację zawierającą czułość. On trochę się tego bał, tej odpowiedzialności, tej czułości ze strony dzieci.

            Z tym „osdowieniem” i Brą zapominającą tego słowa w oryginalnej formie – racja, zmienię to bez dopisku o przypominaniu, bo to kretyńsko brzmi.

            „Kiedy Trunks miał gorączkę, nie chciał nawet na niego patrzeć i unikał jak tylko mógł, a teraz siedział przy tej smarkuli (...). – Chory Trunks siedział przy Brze? Chyba na pewno coś pomieszałaś.” – Znowu jesteśmy przy tym samym. Siedzimy z Vegetą i Brą w jednym pokoju. Vegeta wspomina dzień, w którym Trunks miał gorączkę, więc oczywiste jest, że dotyczy to jego przemyśleń względem dzieci. Więc jaki Trunks siedzący przy Brze? Zdanie dotyczące przemyśleń Vegety, zaczynające się od „Kiedy Trunks miał gorączkę, (Vegeta – dopowie sobie Czytelnik) nie chciał nawet na niego patrzeć i unikał jak tylko mógł, a teraz siedział przy tej smarkuli”. Nielogicznym byłoby uznać, że chodzi o Trunksa. No serio tak pomyślałaś? W momencie, gdy Vegeta siedzi przy chorej Brze i wspomina sobie, że z synem było inaczej?

            Co do płaczu Bry, to w zamyśle był niczym z parodii, bo Bra go wymuszała. Totalnie wymuszony płacz, ale zapis faktycznie jest przydługi, trzeba by skrócić.

            Eee... To teraz ja jestem zaskoczona. „Mikan”, „Pomarańczowy Kot”, tekst „każde japońskie dziecko”? Dlaczego japońskie dziecko? Co Ty masz z tą Japonią? Czy fakt, że Akira był Japończykiem, musi oznaczać, że jego bohaterowie muszą czytać japońskie bajki? A więc... Twoim tokiem rozumowania, „Kaczka Dziwaczka” jest idealna. Zobacz – jestem Polką, także moi bohaterowie, wg Twojej logiki powinni czytać polskie bajki. Proste, nie? ;) A tak serio, czy to polskie bajki, czy japońskie, czy chińskie... Nie ma to znaczenia, bo – powtórzę za samym autorem – „Świat Dragon Ball’a rozgrywa się w miejscu przypominającym Chiny, ale nigdzie nie jest powiedziane, że to Chiny”. Także absurdalne są takie stwierdzenia, że ta bajka okej, bo jest z tego samego kraju, co autor wydający mangę.

            Teraz trochę więcej odnośnie nawiązań. Ja postawiłam na „Kaczkę Dziwaczkę” dlatego, że ludzie to znają. Nawet, gdyby świat DB to byłyby Chiny (a nie są), nie napisałabym, że Vegeta czyta Brze „Pan Dongguo i wilk”, bo Czytelnicy i tak tego nie znają i nie wiedzą, co to jest i o co chodzi. A tak mogli sobie wyobrazić Vegetę sięgającego po „Kaczkę Dziwaczkę” i parsknąć śmiechem czy po prostu skojarzyć bajkę dzieciństwa. To miało na celu tylko to. Nie było arcyważne.

            Uważam, że pisząc opowiadania na podstawie czegoś znanego, co nie istnieje jednak w realnym świecie, wymyślanie własnych tytułów bajek mija się z celem. To i tak nie jest moje dzieło, moja twórczość, a bazując na znanych książkach, bajkach czy świętach, daję Czytelnikom trochę świata, który znają. Gdybym pisała własną książkę o świecie fantasy, wprowadziłabym wymyśloną przez siebie bajkę i ją opowiedziała. Tutaj nie miałoby sensu opowiadanie bajki zmyślonej. Chociaż kiedyś napisałam zmyślony tekst kołysanki „śpiewanej” Bulmie do małego Trunksa, coś o smokach. Później uznałam: no fajnie, oryginalny tekst, sama wymyślałam, ale... Jaki to ma sens dla Czytelników, którzy nawet nie znają melodii, a przy takich „aaa kotki dwa” można przynajmniej sobie to wyobrazić.

            Nie uważam tego za coś złego ani niekanonicznego. Widzisz, Ty się tak oburzałaś, że nie ma kanonu DB, a sama chciałaś do świata jedynie podobnego do Chin wrzucić japońskie bajki. Bo co, bo trochę podobna kultura?

            A czemu cytat Sojki ma komuś przeszkadzać, skoro moje opowiadanie to nie jest stricte DB, tylko obyczajówka w tym świecie. Gdybym wrzuciła go do opowiadania pełnego walk - owszem, nie pasowałby. Tutaj ten cytat to kwintesencja rodziny Briefs, która nie potrafi się ze sobą porozumieć. W dalszych rozdziałach będzie ten problem narastał. I do takiego klimatu to pasuje. Do bijatyk w stylu DB nie, ale to nie jest bijatyka w stylu DB.

            ROZDZIAŁ PIERWSZY

            Co do spacji jako akapitów, to szczerze mówiąc nie wiem, czemu tekst z akapitami w Wordzie tutaj wygląda tak, jak wygląda. Pisałam Ci o tym w mailu, że w razie czego mogę podesłać opowiadanie w formie docsa, bo wklejane na bloga tak się rozłazi.

            Znowu z tymi podmiotami i traktowaniem ludzi jak idiotów? Serio? Chyba każdy wie, że skoro Trunks coś tam sobie myśli o relacjach z Gotenem, a później wchodzi do kuchni, to żaden Goten (nawet sprowadzony myślami Trunksa) nie teleportował się znikąd tylko po to, aby przywitać się z matką Trunksa i zniknąć w kolejnej scenie.

            Tak, planowany wyjazd wiedział
, że Trunks pojedzie, bo nikt z Czytelników nie domyśli się, że to myślący o wyjeździe Trunks wiedział. Naprawdę trzeba tam dopisać imię Trunks, bo każdy uzna, że stworzyłam nowego bohatera istniejącego sekundę, który jest wyjazdem i wie, że i tak pojedzie... Logiczne.

            Odnośnie dopisku po dialogu - całkowita racja, musiałam to przeoczyć.

            Co do ekspozycji - w tym rozdziale to prawda, za dużo przemyśleń Trunksa, które nie są potrzebne, na pewno to poprawię.

            Odnośnie mowy pozornie zależnej, to w prologu też występowała, ale nie zwróciłaś na to uwagi.

            Co do tłumaczenia tego, co mówią bohaterowie: faktycznie głupi nawyk. Na pewno pozmieniam, bo brzmi kretyńsko. Niby zwracam na to uwagę a jednak nie. To po prostu moje niedopatrzenie i wewnętrzna głupota. Będę nad tym pracować i na pewno przejrzę tekst pod tym kątem. Mam nadzieję, że w nowszych rozdziałach tego nie ma, muszę też do nich zajrzeć.

            Head-hopping: kiedy ktoś wypowiada kwestię po myślniku i wiemy, o kogo chodzi, to nie uważam, aby tak straszne było wtrącenie tam jego przemyśleń, stylizowanych na wzór bohatera. Oczywiście wtedy, gdy są potrzebne, bo zgadzam się, że jest ich za dużo. Ale jeśli coś jest istotne, to nie widzę przeszkód. Vegeta coś mówi i narrator przybliża nam jego stanowisko. Bulma mówi - opis dostajemy z jej perspektywy. Grunt, aby nie mieszać po myślnikach. Ty uważasz inaczej. Scenami. Jakaś scena od Bulmy i nawet jak Vegeta mówi, to jest jej perspektywa. Dla mnie to tworzy pewien chaos, ale to chyba indywidualna kwestia każdego czytającego.



            Scena zamiany ciał: cóż, to był dobry pomysł, ale słabe wykonanie. Pisałam to
na raty. Zaczęłam w 2015 roku a skończyłam w 2016. Wcześniej to były dwa osobne rozdziały, ostatecznie zostały połączone. Wynikało to z tego, że w 2016 roku nie miałam chęci ani pomysłu, żeby kontynuować ten wątek zamiany ciał, ale musiałam go zamknąć i na siłę, na szybko, dopisałam ciąg dalszy, aby przejść do kolejnego odcinka, który już miałam gotowy. Dlatego widać, że to wyszło słabo. Czasami chcę napisać ten rozdział od nowa, a czasami wyciąć w cholerę i ogólnie pozmieniać koncept.  Jeszcze zobaczę, co zrobię, bo aktualnie skupiam się na obecnej fabule i ciężko mi wrócić do początków.

            Piszesz o Cobainie tylko z jednej perspektywy. Jego życie to też w dużej mierze problemy z samym sobą, niezrozumienie otoczenia, narkotyki. To mocna muzyka, popularna i znana wśród młodych. Takie Smells Like Teen Spirit choćby, zawiera w tekście pewne nawiązania, ale może być też dopasowane do czegoś innego. Młody Cobain mając 17 lat został wyrzucony z domu, rodzice się rozstali, a on tułał się bez celu. Można uznać, że do Trunksa dociera taka muzyka albo że po prostu lubi jego piosenki bez większego zagłębiania w tekst. Nie każdy od razu interesuje się zespołem, którego koszulkę nosi na każdej płaszczyźnie. Można lubić rodzaj muzyki, teksty, ale nie czytać
do kogo są skierowane w głównej mierze, co oznaczają, gdy się w nie zagłębimy. Teksty piosenek wykonywane przez zespół, którego koszulkę ma na sobie Trunks, wcale nie muszą pasować do świata DB. Nirvana ma naprawdę sporo kawałków a ich interpretacja zależy od słuchacza. Fakt, że Trunks słucha Nirvany oznacza bardziej, że lubi taki styl muzyki. A co dalej, to już dopowie sobie czytelnik, jeżeli zna Nirvanę.

            A, jeszcze jedno mi się przypomniało. Uważasz, że w opowiadaniu zespół, który gdzieś tam się przewija musi stylem odpowiadać uniwersum? To samo w sobie jest śmieszne, ale dobra. Pytanie, co z anime, w których mamy openingi i endingi, które nie zawsze pasują klimatem do danego świata? Zamach na wytwórnię? Taki japoński ending DB to coś strasznego - jakieś romantic, deszcz smutnie spływający po szybach, zamyślona Bulma na łóżku, melodia jak z taniego romansu. Zero klimatu DB. Ale ktoś może też uznać, że to ma przybliżyć Bulmę, jej samotność, szukanie miłości, oddać melancholię, która potrafi dopaść w podróży. Mi tam się nie podoba i jestem przeciwna, ale nie zamykam się na potencjalne opinie innych.

            Inaczej: dałabym koszulkę znanego zespołu z Japonii (to nie Japonia i to bez sensu), a Ty uznałabyś pewnie, że fajnie, że klimat, nawet nie znając nazwy tego zespołu?

            Co do zaś, masz rację, bardziej pasuje natomiast lub po prostu brak wtrąceń i wymienianie po przecinku.

           
Podoba mi się konflikt wewnętrzny Trunksa – bohater nie rozumie zachowania swojego ojca” - Konflikt wewnętrzny Trunksa rozkręca się razem z klątwą, dopiero tam są rozwinięte relacje Vegeta-Trunks.


            „Na moje? Lejesz wodę. Konkretniejszy rozdział byłby bardziej żywy, dynamiczny, pobudzałby, zamiast usypiać.”
            Okej, zarzut trafiony, myśli zbyt długie, bo skoro jest scena, to po co te motywy bohaterów. Czytelnicy się domyślą, że Trunks jest wściekły, bo to widać po opisach, a Vegeta zaskoczony, bo tak też wygląda. Do zmiany.

            „Za bierność i jednostajność odpowiada też stateczna narracja – to wnikanie w psychikę, ale bez stylizowania każdej postaci z osobna.”
            Może w niektórych przypadkach tak było, ale ogólnie narrator w pewnym sensie przybliżał myśli Trunksa bardziej w stylu Trunksa, a Vegety - w jego stylu. Oczywiście to nigdy nie będzie jako myśl Vegety, tylko stylizacja.           

            Styl aurora czasami wymyka się dobrze znanym schematom. Wyróżniacie narrację pierwszoosobową, drugoosobową, narratora wszystkowiedzącego i tzw. Povy. Mieszanie czegoś to największy błąd. Okej, to logiczne i trzymanie się danej narracji nie powoduje dla Was chaosu. Ale nie zawsze taka sztywność jest jedyną możliwą formą pisania. Pisarze potrafią eksperymentować, nie w każdej książce mamy do czynienia z „czystym” narratorem. Nie zawsze jak jest wszystkowiedzący to nie ma povów i na odwrót. Dla Was to błąd, rozumiem. Tylko to coś jak z futurtystami, którzy tworzyli różne gatunki, często błędne. Choćby takie hasła z błędami ortograficznymi - "Nuż w bżuhu". Wygląda okropnie, prawda? Mimo wszystko nie zmienili wszystkich poprawnych liter na złe. Podobnie może być z tekstem literackim. Jeżeli Czytelnik nie ma trudności z odróżnieniem stylizacji bohaterów od wszystkowiedzącego, to łączenie może być ciekawym zabiegiem literackim. Na wszystko potrzeba szerszej perspektywy, nie zamknięcia.


            ROZDZIAŁ DRUGI

            „Niby wiem, że kpił Vegeta, ale ze zdania wynika, że tylko jego uśmieszek.” - Pisałam o tym kilka razy, nie ma sensu przy każdym przypadku pisać tego samego. Jeśli coś wiemy, to nie ma sensu tworzenia powtórzenia z dodawania imion.

            Jeśli chodzi o relacje Bra-Vegeta, to z tekstu wynika, że spędzał z nią czas w zwyczajny sposób (np. scena, gdy opowiadał bajkę, jak była chora), ale nie wychodził na żadne imprezy okolicznościowe w żłobku czy przedszkolu. W domu wspólne posiłki, siedzenie w salonie, na ogródku.

            „Dlaczego takie sytuacje nie działy się, gdy Bulma dopiero co urodziła drugie dziecko, którym ojciec nie chciał się zajmować? Mało tego – ciężko mi uwierzyć w ten wątek, ponieważ małżeństwo wychowało już Trunksa.”

            Takie sytuacje też się działy, to nigdy nie zniknęło. Dopiero teraz Vegeta sam poleciał gdzieś z małą bez reszty rodziny.
            Co do wychowania Trunksa - jaka to różnica, skoro Vegeta nie wychowywał Trunksa tak, jak Ziemianin. Synów traktuje się inaczej niż córki. Ziemianie często albo uwielbiają chłopaków, bo mogą z nimi spędzać czas w taki bardziej męski sposób... Albo są zakochani w córeczkach, które traktują jak księżniczki. Vegecie bardziej odpowiadał syn i możliwość szorstkiej relacji. Dopiero później, właśnie w tym rozdziale, ulega urokowi Bry.

            „Nie oszukujmy się – Vegeta już dawno ma za sobą walkę z własnym ego. Chociaż to wciąż książę i wojownik z trudną przeszłością, w uniwersum rodzina i bliscy przyjaciele są dla niego bardzo ważni.”
            Dlaczego piszesz, że już dawno ma za sobą walkę z własnym ego? Na jakiej podstawie taki wniosek? W DBZ siedem lat wychowywał Trunksa i żył z Bulmą, a mimo tego chęć walki z Goku zwyciężyła, ego wzięło górę nad uczuciami. Chociaż wystarczy napisać: duma. Rodzina była dla niego ważna, a kiedy wrócił po pokonaniu Buu nawet nie uśmiechnął się do żony i syna, mimo że wcześniej przeżywał to, że ich stracił.

            Jeszcze jedno: czy Ty na pewno oglądałaś to samo anime, co ja? Jacy „bliscy przyjaciele” Vegety? Powiedz mi, kim są ci bliscy przyjaciele Vegety, bo chyba mówimy o innym anime... A może jest problem ze słowem przyjaciel? No wiem, że współcześnie ludzie w Internecie nadużywają tego słowa i wszędzie wysyłają serduszka, ale nie można na tym opierać definicji przyjaciela.

Za słownikiem PWN:
przyjaciel:
1. «osoba pozostająca z kimś w bliskich, serdecznych stosunkach»
2. «osoba okazująca komuś lub czemuś swoją sympatię, sprzyjająca czemuś»


            Czy Vegeta pozostawał z kimś w bliskich stosunkach? Może chodziło Ci o Goku? Na podstawie DB widzimy z nimi takie oto sceny:

            1. Vegeta poznaje Goku, chce go zamordować, zabić mu syna, ale przegrywa, Goku darowuje mu życie, Vegeta go nienawidzi, a jedyne o czym marzy, to zabić Goku i zemścić się.
            2. Vegeta na Namek znowu spotyka Goku. Nie znosi go, ale wspólny wróg chwilowo niweczy jego plan o zemście na Goku. Vegeta umiera i przed śmiercią ma nadzieję, że Goku zabije Freezera. Okej, to jakiś pozytywny aspekt ich... relacji, ale daleko temu do przyjaźni, wiesz?
            3. Vegeta nie widzi Goku dłuższy czas. W końcu spotykają się na chwilę na Ziemi, rozmawiając krótką chwilę. Stosunek Vegety do Goku jest niechętny.
            4. Mijają trzy lata, kolejne spotkanie, na którym Vegeta jest pewnym siebie dupkiem, ratuje Goku z tekstem: „Moim celem jesteś, byłeś i będziesz ty, Kakarotto”, kopie go (Goku, nie ten tekst :D) i tyle.
            5. Następnie widzą się już kilka dni później. Goku przychodzi do Vegety z propozycją treningu w Komnacie Ducha i Czasu. Rozmowa trwa chyba z minutę.
            6. Kolejna rozmowa (5 minut?) po wyjściu z Komnaty. x2
            7. Spotkanie na turnieju Cell’a razem z resztą drużyny Zet.
            8. Goku umiera. Brak kontaktu przez siedem lat.
            9. Pierwsze spotkanie po latach podczas Turnieju Sztuk Walki. Cały turniej trwa jeden dzień (w tym walka z Buu itd.), w trakcie którego relacje Goku i Vegety są pokazane średnio przyjaźnie. W Vegecie widać gorycz, złość na Goku, jest na przemian wściekły, wrzeszczy, że go zabije (bardzo po przyjacielsku, wiem), aż ostatecznie, gdy najgorsza walka osiąga punkt kulminacyjny, nastawienie Vegety ulega zmianie. Dochodzi do scalenia. I co potem? Już wszystko dobrze? No nie. Vegeta niszczy kolczyki i tym samym stwierdza, że nie chce ponownego scalenia, nawet kosztem życia rodziny i istnienia Ziemi. Ostatecznie pokonują Buu, a Vegeta i Goku wyciągają w swoją stronę uniesione w górę kciuki. Taaaak, przyjaźń pełną parą.
            10. Mija dziesięć lat. Można uznać, że przez ten czas Vegeta i Goku stali się super przyjaciółmi. Ale nie. Ich relacje są dość chłodne, chociaż nie ma już nienawiści. Z drugiej strony emocje stygną w miarę upływu czasu - nie widzieli się przez pięć lat, a wątpię, aby pisali sms-y. Chociaż to by pasowało do Twojej nowoczesnej wizji uniwersum DB.

            W moim opowiadaniu relacje Vegety i Goku są bardziej rozwinięte niż w DB.

            „W tym momencie wychodzi na jaw, że piszesz dla czytelników, którzy znają uniwersum.”
            O nie, to wyszło na jaw?! A to taka wielka tajemnica...! Ludzie nie powinni wiedzieć, że piszę tylko dla fanów DB...
            A tak serio - oczywiście, że tylko dla nich. To opowiadanie na podstawie DB, gdybym chciała pisać dla tych, co go nie znają, pisałabym zupełnie inaczej. Poza tym sam początek pokazuje, że jest to dla fanów DB. Nie ma sensu pisać dla tych, co nie znają świata i tłumaczyć, co to KI, Saiyanie, kim jest Goku, Goten, Chi-Chi... oraz reszta postaci z DB. Dla stałych fanów byłoby to nużące - wyjaśnianie kim jest Goku i jak wygląda.

            Lekki zefirek brzmi kretyńsko, poprawię.

            „Fakt – akcja dzieje się na Ziemi, ale jednak ma miejsce w państwie, które nie istnieje realnie i może pochwalić się dużo wyższym poziomem postępu technologicznego niż ten charakterystyczny dla XXI w. (spójrz chociażby na rozwój Zachodniej Stolicy). Myślisz, że w takich czasach Nirvana byłaby popularna, a dzieciom czytałoby się Małego Księcia?
Bo ja w to wątpię.”
            Wcześniej pisałaś o japońskich bajkach, a teraz, że państwo nie istnieje realnie. Więc jak w końcu? Nie jest to nasz świat, ale japońskie bajki stanowią wyjątek? Co do wyższej technologii niż ta charakterystyczna dla XXI wieku - serio? W DB jest trochę fajnych gadżetów, ale jak dla mnie nasz świat jest bardziej technologicznie zaawansowany pod każdymi względami (nie liczę całkowicie bajkowych wynalazków CC typu zmniejszacz, czy wehikuł czasu albo kapsułki pach-bach). Cała baza wojskowa nie umywa się do naszych.

            Przy okazji... Co mają wspólnego książki/muzyka z postępem technologicznym? W takim razie nie mogę iść posłuchać gry na harfie, bo w obecnych czasach mamy taki postęp, że trzeba słuchać elektro? Nasz świat jest jaki jest, a mimo tego ludzie czytają starsze książki, bo to klasyka. Tak po prostu. Bo lubią.

            „Co pije się w Zachodniej Stolicy? Wódkę i blue curaçao? Czemu nie wymyślisz czegoś własnego, co pasowałby do świata znanego czytelnikom z animacji? Albo czemu nie sięgniesz chociażby po japońskie produkty? I dlaczego nazwy drinków są angielskie, chociaż piszesz po polsku?”

            W DB nie pokazywali bohaterów pijących drinki, ale Goku miał na statku piwo w zwykłej puszce od dr Briefsa. Czy naprawdę nazwanie drinka "Gwiezdny Smok" sprawiłoby, że ludzie poczuliby klimat DB? Wątpię. Dla mnie to byłoby wydumane. Znane drinki są dla czytelników punktem odniesienia. Czemu tak uczepiłaś się japońskich produktów ze światem, który nie ma nic z Japonią wspólnego?
            I jeszcze zabawna uwaga z angielskimi nazwami, kiedy w Polsce mamy w pubach często angielskie nazwy drinków. Cóż, powinno się uznać, że sama Rowling pisząc HP popełniła straszny błąd wymyślając alkohole takie jak "kremowe piwo" czy "ognista whisky". Przecież Hogwart jest w Szkocji, nazwy napojów w pubach powinny być po szkocku. I w dodatku jak można wymyślić "kremowe piwo", co jest typowo mugolskie, czarodzieje powinni mieć inne alkohole a nie takie lekko zmodyfikowane piwo czy whisky.

            Chociaż i tak najśmieszniejszy jest tekst "nazwy drinków są angielskie a piszesz po polsku". Pewne nazwy są po prostu znane i nie ma potrzeby ich tłumaczyć, a inne tracą coś na tłumaczeniu.
            Blue curracao to rodzaj likieru. Jakbym miała to przetłumaczyć na "niebieskie curracao", to brzmiałoby absurdalnie. Podobnie jakbym napisała, że bohaterowie piją „wodę życia”, a wszyscy musieliby się domyślać, że to jest tłumaczenie whisky. Absurd goniłby absurd. Jakoś nigdy nie spotkałam się w pubie z drinkiem "boski wiatr", wszędzie było po prostu kamikaze. Nie sądzę, aby w jakimś menu widniało też „destylowane wino”; nie, jest po prostu "brandy".
            Ciężko, żeby w literaturze zakłamywać rzeczywistość i wszystko spolszczać, żeby Czytelnicy nie wiedzieli, o co chodzi. Aha, a pod tekstem dodawać kilkanaście przypisów.

            Nie mam pojęcia, co to seria "After".

            Cały opis pocałunku to zaledwie jedno krótkie zdanie. Gdybym opisywała pocałunek miłego i grzecznego chłopca, mógłby być bardziej romantyczny. Ale tutaj mamy do czynienia z dwójką nastolatków, która do nieśmiałych nie należy.

            ROZDZIAŁ TRZECI

            Goku występuje dlatego, że jest kimś w rodzaju nietypowego przyjaciela Vegety. Nie określiłabym ich relacji jako przyjaźń, ale ukazane sytuacje obrazują ich relacje. Gdyby tak pozbywać się wszystkich scen z nowymi bohaterami, to żadnych bym nie wprowadzała. A podobno brakowało innych postaci poza Vegetą, Bulmą i Trunksem...

            „Włączył pierwszy poziom? Miał na to jakiś przełącznik czy coś?”
            Racja, lepiej brzmi „uaktywnił”.

            Te wszystkie zdania są pojedyncze i czyta się je jednostajnym tempem, przez co wydają się regularne, jakby wypadały z karabinu. Dobrze byłoby coś tu pourozmaicać.”
            W zamiarze zdania miały być jednostajne, pokazywać, że nic nie mąci tego spokoju.

            „Na dodatek nie ma sensu przesadzać ze zdrobnieniami.”
            Z tym się zgodzę, zdrobnienia zostaną poprawione (są aż trzy...)

            „Mieszasz w narracji.” – O tym pisałam wyżej, chyba bez sensu się powtarzać.

            „Jednak zastanów się, czy nie lepiej byłoby te dialogi poskracać, z dwóch scen planowania zrobić jedną, konkretną? Kiedy jakiś temat ciągnie się długo, nie wnosisz już niczego nowego, a każdy kolejny gag bawi mniej.”
            To już zależy od indywidualnego patrzenia na daną sprawę. Jeżeli kogoś bawią takie sceny, to nie przeszkadza mu, że są dwie. Nie zamierzam też usuwać wszystkiego, bo później te sceny mają znaczenie, relacje Vegety i Bry są pokazane na początku bloga, później jest ich mniej.

            „Nie wiem, czy myśl o zabijaniu w czasie podróży z dzieckiem jest sensowna. (...) Robi się poważnie, ale tylko na chwilę i jest to dla mnie trochę dziwne, wybijające z rytmu.”       W życiu nie wszystko jest czarno-białe, nie zawsze w miłych sytuacjach myślimy tylko o miłych rzeczach, a w trudnych chwilach jedynie o tym, co złe. Bywa, że człowiek nagle przypomina sobie o czymś smutnym w naprawdę przyjemnym momencie. Taka dziwna myśl, pojawiająca się i znikająca. Vegeta też takie myśli miewał, co pokazałam w tym fragmencie.

            Przy okazji, "nieraz" w tym przypadku piszemy osobno, jako że bohaterowie spotkają się jeszcze nie jeden raz, a nie jako zamiennik na „często”.

            Jak dla mnie podchodzisz do tego jak do opowiadania pisanego o czasach średniowiecza, kiedy zdobycie przypraw czy wiedzy o alkoholach z innych krain było naprawdę wyzwaniem. Stawiano na to, co mieli. Natomiast w naszych czasach można bez problemu kupić w Polsce sake, rakiję, whisky, rum, malibu oraz jedzenie charakterystyczne dla różnych państw. Więc skoro w naszym kraju można, to dlaczego nie w świecie wymyślonym, gdzie też musiał następować przepływ informacji czy produktów.

             Już się boję, co by było, gdybym pisała opowiadanie dziejące się w Polsce i opisała posiłek bohaterów, którzy wcinają pizzę. A później Twój komentarz: „Czy wiesz, że pizza pochodzi z Włoch? I pierwsze pizze jadła biedota? Nie może być tak, że bohaterowie w Polsce jedzą pizzę, są w Polsce, wymyśl polskie potrawy”. U nas nastąpiło takie przemieszanie a co dopiero w DB. Nic nie jest takie ograniczone i można spokojnie kupować produkty z innych krajów.

            „Sake to dla Japończyków mocny alkohol.”
            Czy musimy przerabiać to praktycznie co chwilę? Nie wiem, z czego wynika to ciągłe odwoływanie do Japonii. Rozumiem, że Akira pochodzi z tego kraju, ale naprawdę uważasz, że jak tworzymy fantasy, to bohaterowie muszą być tej samej narodowości co ich autor i koniecznie muszą pić to, co jest najbardziej znane w kraju tegoż autora? Litości!
           
            A, jeszcze jedno. Czy jakiś bohater DB w ogóle przypomina Ci Japończyka?

            „Poza tym sake nie pije się w kieliszkach, tylko podgrzewaną, w porcelanowych czarkach.”
            Haha, no tak, bo jak zepsute małolaty chcą napić się sake, to na ten moment zmieniają się w poważnych ludzi, wyciągają porcelanowe czarki i podgrzewają. A jak w Polsce małolaty piją na imprezie wino to obowiązkowo w kieliszkach a piwo w żadnym wypadku ze szklanki czy prosto z butelki - tylko kufle! Zresztą, i tak wiesz lepiej, jak pije się sake w świecie wymyślonym, zaledwie tylko podobnym do chińskiego, pomimo że ani razu bohaterowie nie pili tam sake. I wiesz to, bo... No tak. Twórca pochodzi z Japonii, gdzie tradycyjnie pije się w ten sposób. Pomijasz też fakt, że u mnie są małolaci, co nawet znając jakąś tradycję, nie zastosują się do niej. Młodzież potrafi pić "z gwinta", naprawdę, jej nie obchodzą zasady picia.

            Odnośnie wymądrzania: „Choć mieszkańcom Zachodu określenie sake jednoznacznie kojarzy się z ryżowym, japońskim alkoholem (często mylnie nazywanym wódką), dla mieszkańców Japonii słowo to oznacza po prostu napój alkoholowy. Każdy. W Kraju Kwitnącej Wiśni sake to zarówno tradycyjny trunek, produkowany z ziaren ryżu, jak i popularne piwo, wino, a nawet szampan czy whisky.”

            W Japonii samo słowo sake () ma inne znaczenie od przyjętego w językach europejskich. Oznacza ono każdy napój alkoholowy pochodzenia zagranicznego i krajowego: piwo, whisky, wino.”

            Nigdzie nie jest napisane, ile procent ma alkohol, który chłopaki piją. To, że Japończycy po swoim sake (11-15%) są pijani (Azjaci mają po prostu mniejszą odporność na alkohol, za co odpowiada gen AL-DH2), nie znaczy, że bohaterowie ze świata fantasy też to mają. Zwłaszcza że z reguły nie wyglądają na Azjatów. Picie w kieliszkach podobnych do naszych od wódki to jak picie słabego wina na małe kieliszki.

            Niewielkie szklaneczki brzmią słabo i zostaną poprawione na kieliszki. Swoją drogą, co za durne określenie na kieliszki.

            Co do Paka i tego: „Alkohol miałby zblednąć czy zmysł?”, to już wcześniej o tym pisałam. Co jest, oczywiste, to jest oczywiste. Jak nie dla każdego, to nic nie poradzę. Czytelnicy zrozumieli. Kiedy piszemy z perspektywy jednej osoby, to dotyczy tej osoby a nie jej zmysłów czy alkoholu.

            „Serio, Pierwszy Wojownik Wielki Książę nie mógł załatwić sobie tego jakoś inaczej, tylko wbijając na imprezę syna? Nie mógł użyć na przykład własnej, prawdziwej krwi?”
            Och, tak, świetny pomysł, Bra, podejdź bliżej, tatuś zaraz się potnie i poleje własną krwią... Serio, to bardziej obrzydliwe niż pocałunek dwójki małolatów. Ale tylko dla mnie. Każdy ma inny miernik tego, co jest obrzydliwe a co nie.
            Przy okazji, prawdziwa krew śmierdzi. Zwłaszcza gdy jej dużo i zakrzepnie, a co dopiero w taki ciepły dzień. To dopiero Bra miałaby traumę.

            Farbki - okej, mógł użyć, ale czy Bra miałaby wielkie pudełko czerwonej farby? Zazwyczaj farbki dla dzieci są w małych pudełeczkach. I nie są płynne a po rozrobieniu z wodą, blakną. No i farby mają ten specyficzny zapach, wyczuwalny. A sztuczna krew to coś, co ostatnio pokazywał mu Trunks, więc pomysł przyszedł do Vegety na łące, mógł załatwić to za pomocą syna, bez chodzenia po sklepach. I czemu dalej piszesz, że nocami sklepy są zamknięte? W dużym mieście mogą być otwarte do tej 22-23. W opowiadaniu jest około 21.

            „Za takiego głupiego powodu chciało mu się odwiedzać syna, w ogóle wychodzić z domu?”
            Vegeta już wcześniej wyszedł z domu, poleciał na łąkę z Brą. Wracając do domu i szukając farbek, mógłby nie zdążyć ich znaleźć do momentu przyjścia Bulmy do pokoju. Kupowanie farbek to też jakiś pomysł, ale jak pisałam - rozrabianie z woda, polewanie pokoju... To już bardziej problematyczna kwestia.

            „Eee, i Vegeta tak sobie pozwala – stoi i słucha, jak jacyś gówniarze decydują o jego losie. Absurdalne, nie sądzisz?”
            Trwała impreza, było dużo nastolatków, ich rozmowy były ciągiem, minęło jakieś 30 sekund, więc nie sądzę, aby dla Vegety ten czas przekraczał granice cierpliwości, zwłaszcza że sam miał interes.

            „Totalnie też nie rozumiem retrospekcji o treningach Trunksa z Gotenem.”
            Jakich treningach z Gotenem? Opisany jest trening Trunksa z Vegetą. Kiedy chłopiec leci nad jezioro, spotyka Gohana, a ten tłumaczy mu zasady walki. Żadnego Gotena w tekście nie ma. Retrospekcja pokazuje zmianę w traktowaniu dzieci przez Vegetę: dla Trunksa był surowy i wymagający, a dla Bry nie potrafił taki być, zmienił się. Czytelnicy mogą dzięki temu zobaczyć, jak to dawniej wyglądało.

            „Nie urzekła mnie natomiast w ogóle końcówka rozdziału – ekspozycja o tym, jaki charakter ma obecnie Trunks, i streszczenie tego, co wpłynęło na cechy bohatera.”
            Tu masz całkowitą rację, po retrospekcji nie powinno być dalszego tekstu, bo Czytelnik sam może wywnioskować sobie, jakie relacje łączą Vegetę i Trunksa. Całość do wyrzucenia.


            ROZDZIAŁ CZWARTY

            „Nie rozumiem tylko, jak on się ma do bieżącej akcji, a mianowicie: dlaczego Vegeta obecnie ma problem z wyrażaniem uczuć?”
            Pamiętasz w ogóle Vegetę z DB? Przecież on wiecznie miał problem z wyrażaniem uczuć i tylko w naprawdę trudnych momentach lub (jak przyjęłam) podczas niektórych rozmów z Bulmą, potrafił się otworzyć. W DB ani razu nie widzimy Vegety, który nie ma problemu z wyrażaniem uczuć. ;p

            Przecież będąc „osiem” lat z Bulmą nadal nie wyglądał na cywilizowanego. Stronił od ludzi, chodził naburmuszony, dla chorej ambicji walki z Goku, wystrzelił pocisk, który mógł zabić jego żonę. To nie jest postać, która zmienia się liniowo, jak chciałabyś przyjąć. To bardziej sinusoida.

            „(...) więc Vegeta miał naprawdę sporo czasu na zaaklimatyzowanie się lub stwierdzenie, że to jednak nie dla niego i koniec z rozmnażaniem.”
            Po ośmiu latach życia z rodziną, przyznał, że tęsknił za dawnym życiem: „Chciałem wrócić do Vegety z przeszłości! Zimnego, okrutnego Saiyanina, który nie przejmując się niczym walczyłby z tobą jak równy z równym!”. Podchodzisz do wszystkiego w bardzo schematyczny sposób. W takim razie Vegeta wcale nie powinien poddać się czarom Babidiego, bo prawie dziesięć lat mieszkania na Ziemi, a później życie z żoną i synkiem, zmieniłoby go do tego stopnia, że zachowywałby rozsądek i na pierwszy plan wyszłaby rodzina i jej bezpieczeństwo, a nie... walka z Goku.

            Ludzie, wbrew pozorom, nie są tak prości, jak przyjmujesz. Mają swoje wzloty i upadki. Nawet jak ktoś latami zachowuje się lepiej, to ma chwile słabości, a jak ktoś cały czas jest średnio miły, może mieć lepsze chwile. Nie wiem, skąd pomysł, że postać musi iść wytyczoną linią, jak poniżej:
            Bardzo zły à zły à umiarkowanie zły à dobry à bardzo dobry à super dobry
            To tak nie działa, naprawdę. Ludzie popełniają błędy, staczają się na dno, wychodzą na prostą, są wredni, źli do szpiku kości, wygrzebują się z tego wszystkiego, naprawiają, a po chwili, nie wiedząc, kiedy... Znowu są tacy sami, zrezygnowani, niechętni do walki.

            „miał naprawdę sporo czasu na zaaklimatyzowanie się lub stwierdzenie, że to jednak nie dla niego i koniec z rozmnażaniem”
            Jeszcze nawiązując do tego fragmentu. Jeżeli ktoś nie chce mieć dzieci, to nie znaczy, że nie będzie ich miał, bo rozpocznie medytację pt. „Chcę seksu, ale nie chcę dzieci”. To tak nie działa. Nigdzie nie jest powiedziane, że Vegeta chciał drugiego dziecka. Mogła to być wpadka i tyle.

             Mam wrażenie, że część fabularnych konfliktów do tej pory opierasz właśnie na tym, że Vegeta jest zagubiony i ma problem z zaangażowaniem się. Jednak gdyby  faktycznie miał taki problem, nie związałby się z Bulmą i nie miał z nią dwójki dzieci”

            Naprawdę? Rany. Ludzie zagubieni, mający problem z zaangażowaniem też łączą się w pary. Seryjni mordercy potrafią mieć rodziny, być kochającymi ojcami i mężami, a przykładni policjanci potrafią w domu katować żonę i dzieci. Na świecie nie istnieją tylko idealne pary. W czasie II wojny wielu nazistów miało żony i dzieci, traktowali je z czułością i troskliwością, a bez mrugnięcia okiem mordowali żydowskie dzieci. Himmler pisał do żony listy tak naszpikowane przesłodzonymi zdrobnieniami i zapewnieniami o miłości na wieczność, że czytając je bez znajomości autora, nikt nie uznałby, że ma do czynienia z mordercą.

            Błędy z podmiotami omawialiśmy wiele razy, więc to już nie ma sensu.

            „generalnie, jak komuś po alkoholu rozmazuje się wzrok, to już niedaleka jest droga do helikoptera, a po nim nie zostaje już nic poza snem.”
            Z tym akurat jest różnie, można wypić więcej i czuć się pijanym, a później trochę zmniejszyć tempo i wrócić do dobrego stanu. Zależy ile godzin trwa impreza. Trunks pił z kolegami, tańczył z Naną, później grał w grupie w sakame. Ziemianie potrafią w miarę wytrzeźwieć podczas imprezy, a co dopiero ktoś z genami Saiyan.

            „Borze, naprawdę Trunks skoczył do pierwszego-lepszego sklepu i kupił tę sztuczną krew…? I co, Vegeta nie mógł zrobić tego sam?”
            W tekście nie jest napisane, że wszedł do pierwszego-lepszego sklepu. W tekście jest:     „Znał sklep z takimi gadżetami (...)”. Skoro znał, to oczywiście kupował już coś tutaj wcześniej. Czytanie ze zrozumieniem nie gryzie.   Vegeta nie mógł zrobić tego sam, bo przecież nie znał żadnych tego typu sklepów, musiałby właśnie wejść do pierwszego-lepszego i tam zapytać czy może mają coś takiego, później do kolejnego i tak minęłoby sporo czasu.              
           Oczywiście Trunks mógłby nie znać żadnego sklepu a wtedy szukanie zajęłoby mu czas, ale bez sensu to przedłużać, skoro mamy do czynienia z wątkiem pobocznym. Poza tym Vegeta jest wygodny i ta scena pokazuje coś więcej: on się nie przejmował tym, że syn jest na imprezie, uznawał, że skoro sam czegoś chce, to musi to dostać. Cóż, w DB nie ma żadnych interakcji pomiędzy Trunksem a Vegetą oprócz jednej, w której Trunks (18 lat) nie chce brać udziały w turnieju, a Vegeta mówi: „To rozkaz, masz wziąć w nim udział”. Nawet po kilkunastu ładnych latach nie uznawał sprzeciwu.

            „Znał sklep, więc do niego wbiegł? A jakby go nie znał, to wszedłby spokojnym krokiem? To miał być chyba jakiś skrót myślowy.”
            A jednak przeczytałaś, że znał sklep, więc skąd wcześniejsze zdziwienie?  Jeżeli potrzebuję jakiejś rzeczy bardzo szybko i wiem w jakim jest sklepie, to nie ma w tym nic dziwnego, że wbiegam do środka. A co dopiero taki małolat, który się spieszył. Nie znając czegoś, ludzie często idą wolniej, rozglądają się, szukają.

            „Rozumiem, że kreujesz bohatera na młodego gniewnego, trukozaka, który nie wiadomo ile może wypić i jaką dupeczkę wyrwać, jest szanowany w towarzystwie (bo jakby inaczej…), ale przesadzasz”.
             Młody gniewny - ok. Picie dużo - tak, ale to wynika z samego założenia (wg fabuły, skoro Saiyanie mogą zjeść bardzo dużo, mogą też dużo wypić, to nie jest jakaś tam cecha chłopaka, ale rasy z jakiej pochodzi, to jakby czepiać się, że Goku nie dość, że jest silny to jeszcze szybki).
            Dalej: gdzie jest powiedziane/pokazane, że Trunks wyrywa każdą "dupeczkę", jak określiłaś? Widzimy jak na imprezie podchodzi do niego jedna dziewczyna i z nią spędza wieczór. Sporo pijanych małolat też coś tam krzyczy, że chciałoby z nim latać, ale na tym się kończy. Jedna dziewczyna na imprezie i to już jest za wiele? No tak, nastolatki powinny grzecznie siedzieć w kącie, żeby tylko „nie przesadzić”.
            Co do szanowania w towarzystwie - serio? Taki szczeniacki poklask na imprezie, gdzie wszyscy popili, to wielki szacunek? Przecież Trunks jest bogaty, znany, popularny, nic dziwnego, że go jakoś tam lubią. Tylko nie sądzę, aby go szanowali. A co do dziewczyn - w szkołach często są chłopcy podobający się większości żeńskiej części.

            „Ale co ma piernik do wiatraka? Aktualnie Vegeta realizuje szalenie głupawy plan; skąd nagle przemyślenia o Goku, a tym bardziej o jego synach, których nawet jeszcze nie spotkaliśmy w żadnej scenie?"
            Przemyślenia o Goku i synach nie są tu potrzebne, zaburzają scenę i pójdą do kasacji.

            „Jasne, można opisywać imprezę, ale na moje oko pewne elementy warto wyważyć, aby zachować autorską powagę, a nie tworzyć momentami kliszową parodię. I to o szkodliwych wzorcach (pal licho, że gówniarz zachowuje się paskudnie – samo życie. Ale dlaczego rodzic w ogóle na to nie reaguje?).”
             Co do parodii, to już Twoje zdanie, więc komentować nie będę, ale patrząc na to, jaka wizja małolatów przebija się z Twoich słów - zazdroszczę naiwności.
            Odnośnie zdania w nawiasie - jaki rodzic? Jesteśmy na imprezie ze smarkaczami, a Ty wyskakujesz z rodzicami. Ciekawe, ilu rodziców bogatych gnojków wie cokolwiek o swoich dzieciach...
            Szkodliwe wzorce - to nie jest literatura dziecięca ani młodzieżowa. Czytelnik sam musi uznać, że coś jest nie tak (do tego dochodzimy dalej, zwłaszcza jeśli chodzi o zachowanie Trunksa i reakcje otoczenia na to, co robił).

            „Scenę kończysz średnią na jeża ekspozycją, którą właściwie można by wyciąć, bo relacje Trunksa z dziewczynami zdążyłam zobaczyć już w kilku scenach.”
            Z ekspozycją się zgodzę, za wiele ich, wnoszą tylko niepotrzebną ilość dodatkowego tekstu.

            „Okej, umówmy się. Bra to obecnie największa zaleta tego opowiadania.”
            Ile osób, tyle opinii. Jakaś część moich Czytelników bardziej lubi Brę i fragmenty z nią, a druga woli Trunksa. Każdy ma swoje własne spojrzenie na bohaterów.

            „Bowiem nie pasuje do stylizacji; to słowo wykorzystuje się głównie w bajkach (...)”      Racja, zresztą tutaj brzmi to bardzo sztucznie, zwłaszcza że cała stylizacja jest luźna.

            „Dziwne wydaje mi się to, że Trunks tak długo mieszka na Ziemi,chodzi do szkoły i dopiero teraz zwraca na siebie uwagę tym, że potrafi latać. Biorąc pod uwagę jego charakter, dziwne jest to, że nie pochwalił się tym wcześniej, a biorąc pod uwagę logikę – nikt nie dostrzegł tego do tej pory?”
            Z tym się po części zgodzę, mógłby ujawnić się wcześniej, ale z drugiej strony, nie było mu to aż tak potrzebne, i tak w sporcie osiągał najlepsze wyniki. A co do logiki Ziemian, to w DB wszyscy uwierzyli, że Mr Satan pokonał Cell'a (a wcześniej oberwał od niego raz i był wyeliminowany na dłuższy czas), dodatkowo na turniejach Goku i reszta często latali, a ludzi nagle dziwiło, że mały Trunks i Goten latają. Mr Satan ciągle wciskał ludziom kit, że latanie to tylko sztuczka, a tu nagle Videl też zaczęła latać.

            „czy Saiyanie na Ziemi to jakaś tajemnica?”
            Odpowiadając na to pytanie: tak, Saiyanie na Ziemi to była tajemnica, przynajmniej w DB, bo u mnie wyszła na jaw... ale to trochę później.

            „Była Nirvana, był Sojka, a teraz przyszedł czas na O.S.T.R.-ego. Nadal tego nie kupuję.”
            Przyznam szczerze, że nie wiem, jaki masz problem z odwoływaniem się do znanych tekstów. Akurat Czytelnicy bardzo to lubią, a w DB normą jest odwoływanie się do różnych kultur. Oczywiście nie bezpośrednio, ale w sposób zauważalny. Akira często w ten sposób łączył swoją mangę z naszym światem. Ja dodaję muzykę i teksty, a robię to aż... cztery razy na sześć rozdziałów, po prostu nawiązanie za nawiązaniem nawiązanie poganiające.

            Ale wiesz, że niektórych rzeczy nie musisz pisać wprost, nie? Dlaczego nie pozwolisz mi domyślić się kontekstu, tym bardziej że za chwilę opisujesz parę leżącą w łóżku, a jeszcze niżej – ich grę wstępną w postaci retrospekcji?” – Całkowicie się zgadzam, to zdanie jest do wyrzucenia. Ogólnie jak dla mnie konstrukcja tekstu jest... słaba, po prostu. Ta retrospekcja wygląda wręcz śmiesznie, powinna być w formie zwyczajnej sceny.

            „Przyznam też, że ich ilość mnie przeraża. Retrospekcje pisane są jaśniejszą czcionką i kursywą, i czyta mi się trudniej, na dodatek nie uważam, by wszystkie wspomnienia były potrzebne, aby popchnąć fabułę w przód lub dodać coś odnośnie do przeszłości bohaterów.”
            Z tym się zgodzę, nie wszystkie są potrzebne i na pewno sporo można po prostu zamienić na zwykłe sceny, skoro dzieją się... praktycznie chwilę temu.

            „I cały romantyzm trafił szlag.”
            Nie każdy lubi tylko romantyczne scenki. Seks to nie tylko czułe gry wstępne, po których w magiczny sposób ludzie znikają i nie robią nic więcej, tylko idą spać, zaspokojeni samym patrzeniem sobie w oczy. ;)

            „Sny Vegety to, według mnie, najlepszy do tej pory motyw opowiadania. Ciekawa jestem, o jakiej przepowiedni mowa. Sceny z Trunksem są dla mnie zbyt przekolorowane (żenadometr rośnie), a konflikt Bulmy i Vegety – naciągany.”
            Sny i cały wątek z Vegetą są główną osią fabuły w drugiej części opowiadania. Konflikt Bulmy i Vegety się właśnie zakończył.

            Przy okazji, chyba chodziło Ci o „przekoloryzowane”? A tak w ogóle, to pierwszy raz widzę słowo „żenadometr”, to chyba jakaś gwara młodzieży, zabawnie wygląda, może jedna z moich bohaterek też tego użyje. :D

            ROZDZIAŁ PIĄTY

            Mam wrażenie, że podoba ci się opisywanie zbliżeń.”
            Trzy i pół strony opisów zbliżeń (nie zawsze stricte seksu) na 84 strony tekstu, to faktycznie po prostu przesyt. No tak, bo powiadanie, gdzie mamy Vegetę i Bulmę, nie powinno zawierać nawet opisów pocałunków, a co dopiero seksu. A nastoletni Trunks, który dostał przez całego bloga trzy sceny seksu, to faktycznie ciężki przypadek.

            „Ze scen seksu też coś musi wynikać. Muszą mieć znaczenie dla przebiegu fabularnego, a nie tylko sobie wisieć, bo fajnie. Chodzi o pokazanie czegoś istotniejszego niż sam stosunek.”
            Wszystkie sceny seksu z Trunksem mają akurat znaczenie dla przebiegu fabularnego. Z Naną jest wątek ciąży, więc ciężko, żebym w ogóle nie opisała tego seksu, tylko o nim wspomniała, a później Czytelnicy po iluś tam rozdziałach nawet nie kojarzyliby, że oni ze sobą spali, a tu nagle Nana w ciąży i wszyscy „Jaka Nana? Co za Nana?”. Scena seksu na łące to pokazanie, że Trunks podchodzi do wszystkiego tak niefrasobliwie, jak głupi gówniarz, którym jest w każdym aspekcie.

            „Idąc tym tropem rozumowania, na pierwszym planie w tych scenach powinny być sprawy między dwojgiem ludzi, ich relacja, rozwijanie fabuły. Tego zdecydowanie mi brakuje. Jest stosunek, ale niczego nie wnosi.”
            Ty tak serio? Przy seksie małolatów, którzy są nieodpowiedzialnymi bachorami, chciałabyś relacje między dwojgiem ludzi? Nie zawsze sceny seksu mają pokazywać jakieś głębsze relacje, czasami właśnie mają ukazać, że tych relacji brak, że to tylko pusty stosunek, bez emocji, sam popęd seksualny. I to już jakiś punkt odniesienia, z którego można wywnioskować, co się liczy dla bohaterów.

            „Dlaczego ekspozycją podajesz coś, co sama mogłam wywnioskować z dialogu? Przecież Trunks sam wyraźnie powiedział: Mam dość związków. Kręcimy się w kółko.”
            Tutaj to chyba błędem jest cała ta scena już w nowym rozdziale, lepiej wyglądałaby w poprzedniej notce, a nie jako retrospekcja tutaj. I tak, ekspozycja do kosza.

            „Plus jest taki, że bohater w pewnym momencie ustąpił i wyciągnął rękę do córki. Zaskoczyło mnie to. Coś gdzieś się w nim rozwija, teraz powinno być już tylko coraz lepiej.”
            Pokazanie, jaki Vegeta był wcześniej dla Bry, a także jaki jest teraz, jak się zmienia, ma kluczowe znaczenie dla opowiadania, no i tak, teraz będzie lepiej, co jednak nie znaczy, że idealnie.

            (...) odsuwając się i tupiąc mocno prawą nogą, co miało podkreślić niechęć do wojowników. – No tak, to dość logiczne, nie musisz mi tego tłumaczyć.” – Haha, no logiczne, aż sama mam ochotę pacnąć się w czoło za pisanie takich oczywistości. ;p Muszę przejrzeć tekst pod tym względem, bo chyba za słabe okulary kupiłam, skoro nie widzę tych oczywistości.

            Ale… dlaczego Delia nie chciała korzystać z Internetu? To nie jest początek XXI wieku, gdzie nauczyciele kręcili nosami na notki z sieci.”
            A dlaczego wszyscy mają mieć chęć korzystania z Internetu? Są ludzie, którzy wolą książki, tak po prostu. Po co tutaj kolejna ekspozycja stwierdzająca: Delia nie chciała korzystać z Internetu, bo wolała szukać wiedzy w książkach, lubiła szelest papieru, trzymanie w rękach książki, korzystanie z wiedzy stricte podręcznikowej, a nie tej, co jest w Internecie. Czytelnik sam może sobie wywnioskować, jak to o niej świadczy.

            „W uniwersum, o którym piszesz, postęp technologiczny jest daleko, daleko w przodzie, ale mimo to wydajesz się w ogóle o tym nie pamiętać – świat, który opisujesz, nie różni się zbytnio od naszego. Podejrzewam, że w Zachodniej Stolicy dawno nikt nie korzysta w szkołach z typowych podręczników, a na lekcjach w szkole średniej, zamiast plakatów, tworzy się prezentacje multimedialne, jak więc logicznie wytłumaczyć opory Delii?”

            Patrzę i własnym oczom nie wierzę. Czy Ty w ogóle pamiętasz coś z uniwersum DB? Jak można czepiać się korzystania z książek i opierać to tylko na własnych podejrzeniach, zamiast zajrzeć do źródeł? Dobra, trochę przykładów: dr Briefs to znany naukowiec potrafiący wynaleźć naprawdę niezłe wynalazki takie jak statek kosmiczny. Na pewno znał Internet, przenośne dyski, ale... O dziwo, gazetki z gołymi paniami to już czytał w wersji papierowej.
            I nie dostaliśmy żadnego tłumaczenia, dlaczego woli papier. Niektórzy już tak mają, ciężko to wyjaśnić, po prostu jedni lubią papierowe książki, inni elektroniczne, jedno wolą zdjęcia cyfrowe i robią ich milion, trzymając w folderach na komputerze, a inni... tak, drukują zdjęcia i oprawiają w ramki. Nawet w DB, w tym uniwersum, są drukowane zdjęcia i książki. Wiem, że szokujące, bo powinny być w formie hologramów lub prezentacji multimedialnych, ale są tacy, co stawiają na zwykłe fotki.
            Idąc dalej: szkoła, w której uczył się Gohan. Nauczyciel WF-u nosi dziennik. Nie tableta. W sali wykładowej inny nauczyciel stoi za biurkiem, a uczniowie siedzą w ławkach, a co mają przed sobą? Nowoczesne komputery? Nie. Zeszyty. Książki. W ręku trzymają długopisy.

            „A może jest ona po prostu kimś na wzór hipsterki? Jednak to wyjaśnienie powinno pojawić się w tekście.”
            Scena o tym, że Trunks próbuje poderwać Delię, a ja mam wyjaśniać, dlaczego bohaterka woli korzystać z Internetu? Obecnie każdy ma dostęp do Internetu, tablet na dłuższą metę jest tańszy niż kupowanie nowych książek z częstotliwością jednej na miesiąc, a jednak... Popatrz, ludzie lubią czytać papierowe książki! Coś dziwnego. Ze mną też coś nie tak, skoro nadal kupuję książki w wersji papierowej, a takie mamy nowoczesne czasy.  

            „Coś szybko Trunks zaczął się wahać. W tej samej notce, w której jeszcze niedawno upierał się, że nie potrzebuje dziewczyny...?”
            A kto mówi, że zacznie się tak zachowywać? To są tylko jego luźne przemyślenia, jakiś rodzaj desperacji. Ludzie myślą sobie czasem: „A może powinien zrobić tak?”, „A może powinienem przeprosić?”, co nie znaczy, że zachowają się następnym razem dobrze, czy przeproszą.

            „Ciężko mi uwierzyć w charakter Bulmy, który prezentujesz w scenie rozmowy z nauczycielką. Rozumiem, że syn w oczach matki zwykle pozostaje nieskalany, ale pedagog przedstawiła naprawdę mocną historię. Jasne, twoja Bulma przypomina tę znaną mi z animacji – jest temperamentna, ale… na moje oko straciła na racjonalności i szlachetności.”

            A kiedy Bulma była racjonalna i szlachetna? Wiesz, co oznaczają te wyrazy?

            Za słownikiem PWN:
            Racjonalny: „kierujący się rozumem, logiką”’
            Szlachetny: „postępujący w sposób wspaniałomyślny, uczciwy i bezinteresowny; też: świadczący o takich cechach”.

            Bulma to zaprzeczenie tych dwóch cech. W mandze rzadko kiedy kierowała się logiką, a świadczy o tym już samo to, że weszła w związek z byłym mordercą, który przyleciał na Ziemię w celu pozabijania jej mieszkańców. Kiedy tylko były jakieś problemy, najczęściej uciekała.


            „Jej empatia powinna być wystarczająco rozwinięta, by Bulma mogła wziąć pod uwagę inną perspektywę niż jej własne ograniczone przekonania.”
            Kiedy Vegeta pozabijał ludzi na trybunach, Bulma krzyknęła „Vegeta! Co ty wyprawiasz?!”, skupiła się na nim, a nie na umierających ludziach. Tu jest podobnie. Niektóre matki patrzą tylko na swoje dziecko, a nie na krzywdę obcych dzieci.

            „Czy w takim wypadku do domu Bulmy nie powinien zapukać kurator? Właściwie można założyć, że w prestiżowej szkole w Zachodniej Stolicy są kamery, które mogłyby posłużyć jako dowody przeciwko Trunksowi.”
            Jakie dowody, czego? Tego, że chłopak powiedział do dziewczyny, że ma płaski tyłek, nosi push-upy i nie jest już dziewicą? Za to kurator? Cóż, w takim razie w ładnym świecie żyjesz, ciekawe, jaka kara spotka chłopaka, co powie dziewczynie jakieś brzydkie słowo na „k...” albo „s...” – chyba więzienie?

            Zachowanie Trunksa jest przerażające, gówniarz pozwala sobie na zbyt wiele, ale dziewczynę załamało głównie to, że jej nadzieje runęły. Gdyby Trunks powiedział: „Wiesz, nie pasujemy do siebie, to był tylko seks”, ona przeżywałaby to równie mocno, po prostu odeszłoby publiczne poniżenie i ta obezwładniająca prawda, ale ból i rozpacz też by istniały. Zamknięcie w toalecie też by się wydarzyło.

            „Dalej: po co mi ekspozycja o tym, że dzieciak spławia matkę w rozmowach o swoich partnerkach?”
            Nie wiem, po co ta ekspozycja, bo faktycznie jest do wyrzucenia. :D

            „W scenie rozmowy przy stole, kiedy Vegeta w obecności Bry i  Bulmy pyta Trunksa, czy zaliczył koleżankę, odechciało mi się czytać. Uprzedzałaś – życiówka życiówką, ale dlaczego uparłaś się by tę patologię przerysowywać do granic możliwości?”
            Vegeta sobie zażartował, żeby zezłościć Bulmę. To męski żart, wiem, że nie każdy go pojmie i nie mam pretensji. ;) Poczucie humoru mężczyzn odbiega od kobiecego. (Nie)stety.

            „O rety… Trzynasty rozdział, mówiłaś? Jak to było? Wytrzymaj do trzynastego…? No cóż. To będzie bardziej niż wyzwanie.”

            Co do trzynastego rozdziału, chodziło mi o to, że styl pisania jest zbliżony do obecnego (nie taki sam), a nie że fabularnie będzie lżej.

            „Co? Vegeta widział nawalonego syna na domówce, Bulma słyszała o nagannym zachowaniu w szkole, a mimo to rodzice puszczają Trunksa pod namioty ze znajomymi? Dlaczego Vegeta nie zaoponuje? Nie ma w nim żadnej troski o syna?”
            Haha, normalnie parsknęłam śmiechem po tych zdaniach. Przydałby się ten gif z załamanym Piccolo. Vegeta ma zaoponować? Vegeta? Serio? On w jego wieku robił dużo gorsze rzeczy. Ziemscy ojcowie są mniej przewrażliwieni niż matki, na więcej dzieciom pozwalają, a co dopiero taki Saiyanin. I znowu patrzysz na wszystko tylko z punktu widzenia kobiety. Mężczyźni mają inne spojrzenie na takie sprawy, naprawdę.

            „Mam wrażenie, że to, co pokazywało anime, czyli Vegetę, który był marudny i unosił się dumą, ty przekolorowałaś w obrazek jakiegoś patola, który nie dba o to, co stanie się z jego najbliższymi.”
            Och, Vegeta puszcza syna pod namioty i dla Ciebie to jest tak straszne, że wysnuwasz wniosek: nie dba, co stanie się z jego najbliższymi. No tak. Bo Trunks ma pięć lat i jest słabowitym dzieciątkiem. Po raz kolejny: punkt widzenia kobiety. To matki zawsze się martwią, myślą o dzieciach na wakacjach,  tym, czy nic złego ich nie spotka.

            „Nie wiem, czy coś wnosi; niby przybliżasz przeszłość bohatera i opisujesz, skąd wziął się jego charakter, ale mam wrażenie, że dałoby się to pokazać.”
            Z tym muszę pomyśleć, bo to prawda, że za dużo informacji podanych wprost. I tak widzimy zachowanie Trunksa, więc nie ma sensu pisać, skąd się wzięło, czytający mogą sami wywnioskować.
            „Czuję, że nie ufasz sobie jako autorce i boisz się, że nie pokazałaś czegoś wyraźnie, dlatego co chwilę wracasz do jakiegoś tematu, trzy razy dajesz mi to samo (...)"
            Masz rację, za bardzo skupiałam się na pisaniu, dlaczego Trunks jest taki a taki, wyjaśnianiu tego, a z jego zachowania i relacji z rodzicami widać, dlaczego taki jest. Na pewno opowiadanie zostanie przejrzane też pod tym względem.

            ROZDZIAŁ SZÓSTY

            „Przeraża mnie też, że Vegeta i Trunks siedzą sobie i piją, i rozmawiają o zaliczaniu dziewczyn na jedną noc i dobrej zabawie.”
            To faktycznie przerażające, powinni rozmawiać o misiach i samochodzikach.

            „Mało obchodzą mnie pierwsze dziewczyny tej dwójki, naprawdę.”
            Wiadomo, nie musi Cię wszystko interesować, ale Czytelnicy byli akurat bardzo ciekawi, a same sceny pokazują ich w przeszłości. Scena z Vegetą jest istotna i ma znaczenie dla późniejszej fabuły. Co do Trunksa - to pokazuje, że nie zawsze był takim chamem i chojrakiem, jak teraz.

            „I tak, wiem, że to miała być obyczajówka, ale te też mają jakiś główny wątek, wątki poboczne i tło, a u ciebie w ogóle nie czuję tego podziału. Nie wiem, co jest na pierwszym planie, a co tworzy plan dalszy.”
            Główny wątek to klątwa, a powolny jej rozwój ma swój cel, przybliża bohaterów i ich życie przed klątwą. Nie zawsze tytułowe słowo-klucz jest w każdym rozdziale. Ze znanych książek, choćby taki „Harry Potter i Kamień Filozoficzny”, a mamy o tym tylko fragment na początku i w końcowej akcji. Klątwa u mnie uderza w 17 rozdziale, a wszystkich jest 41, więc szybciej niż w połowie. Wcześniej są sny, poszlaki, a główna akcja przypada na relacje Vegety z rodziną i paskudne zachowanie Trunksa. To wszystko ma swój cel i w trakcie klątwy wszyscy ponoszą konsekwencje swoich zachowań.

            „Mam wrażenie, że chcesz skupić się na wszystkim, dlatego napisałaś w pierwowzorze aż 117 rozdziałów – wygląda na to, że nie masz planu i nie wiesz, do czego dążyć (...)”
            Nie napisałam w pierwowzorze 117 rozdziałów, nigdzie tak nie twierdziłam. Wystarczy przeczytać zakładkę „Ważne informacje”. To na pewno wiele by ułatwiło.
            Co do zarzutów, że nie mam planu i nie wiem, do czego dążę - tak nie jest. Ja dobrze wiem, do czego dążę. W Klątwie wiele błahych momentów okazuje się mieć później znaczenie.
            Przyznam rację, że początkowo ten plan nie istniał w tak bardzo szczegółowej formie, ale jest to zaznaczone w „Ważnych informacjach” w ten sposób: „Od 90 do 117 odcinka była to jedna ciągła historia zupełnie inna od poprzednich na blogu. Dlatego też na tej stronie rozdział 90 został prologiem (...)”. Dawniej pisałam bloga stricte o Vegecie i Bulmie, ich początkach, narodzinach Trunksa, Bry, była to saga rodzinna. Dopiero jak wpadłam na pomysł klątwy i trochę potrwało pisanie, postanowiłam stworzyć osobnego bloga. Rozdziały, które są znane jako te od 90 do 117 zostały trochę przerobione, niektóre połączone, no i tak powstało jakieś 20 odcinków na nowym blogu. Kolejne 20 jest już pisane konkretnie tylko pod klątwę.

            Ale patrząc całościowo - są wstępem do klątwy, sprawiają, że wydarzenia, które się w niej odegrały, nabierają większej mocy. Konsekwencje czynów Vegety, jego relacji z dziećmi, przeszłości oraz tego, co robił - to wszystko ma znaczenie.

            „Gdyby to była jeszcze obyczajówka osadzona w świecie DB, to znaczy pozbawiona naszej współczesnej rzeczywistości, czytałabym opowiadanie, aby poznać, czym charakteryzuje się to uniwersum – poznałabym prawo, system edukacji, kulturę i obyczajowość, sztukę i tak dalej.”
            Znowu to samo. Nasza współczesna rzeczywistość a świat DB się łączą. Chyba masz w głowie jakiś własny obrazek anime, który z DB ma niewiele wspólnego. A może oglądałaś wersję dla jakiejś dziwnej sekty, typu, nie wiem... nowocześni amisze - super nowoczesny świat a w nim idealni byli mordercy, idealne kobiety, idealni nastolatkowie. No to wtedy okej. Poza tym nie tworzę przewodnika ani encyklopedii w świecie DB więc nie widzę potrzeby rozpisywania się o kulturze czy obyczajach.

            „Tak naprawdę mam wrażenie, że ciągle czytam pierwszy rozdział, osadzam się w świecie i zaraz dopiero coś się stanie.”
            No tak, bo nic się nie dzieje, a jeśli coś się dzieje, to jest zbyt drastyczne i ciężkie, bo przecież to powinno być opowiadanie o idealnej rodzinie, w której Vegeta jest prawnikiem, Bulma mecenasem sztuki, Trunks uczniem uwielbiającym szkołę i jej system nauczania... Dlatego też brakuje systemu szkolnictwa czy też prawniczych dodatków. Co ciekawe, w oryginalnym DB był policjant. Nie jakiś dziwny twór świata fantasy a policjant łudząco przypominający tych naszych stróżów prawa.

            „W całej tej notce chyba najbardziej zabolało mnie to, że Trunks mówi ojcu, że bierze narkotyki, a Vegeta w ogóle na to nie reaguje”
            Serce krwawi. Vegeta, który podchodzi do syna zbyt na luzie jest i tak lepszym człowiekiem niż ten z DB, który nazywał Trunksa „śmieciem” i nie chciał uratować rodziny, bo „nic go nie obchodzi”. No ale kończąc dygresję, taka wizja Vegety niestety się wyłania, nie jest odpowiedzialnym rodzicem, co właśnie miał ukazać ten fragment, on traktuje Trunksa jak kolegę, a nie syna. To jeszcze się na nim odbije. Na nich obu.

            „A gdyby tak podstawić imiona? Zamiast Vegeta, pisać Janusz, a zamiast Trunks – Seba? W sumie i tak nie trzymasz się za bardzo kanonu i świata przedstawionego w DB, raczej idziesz w YA, więc właściwie nawet nie byłoby widać różnicy.”

            Dobra, podstawiam te imiona.
            Fragment opowiadania, które może się tyczyć każdego YA:

            „– A co piliście? – Sebę zainteresował galaktyczny wachlarz trunków.
            – Kazmę, winkuho albo czysty spirytus zwany w różnych miejscach inaczej. Najczęściej jednak nie wiedzieliśmy, co znaleźliśmy. – Janusz przemilczał fakt, że przez to często chorowali, otruci przez nieznane dla organizmu toksyny. Nadludzka odporność pozwalała przeżyć.
            – A dlaczego możemy tak dużo wypić?
            – Saiyanie to rasa potrzebująca wielkich zapasów energetycznych, picie alkoholu jest jedynie skutkiem ubocznym.”

            Kolejny fragment z typowym Januszem i jego synem:

            „– A po co nam tyle jedzenia? (...)
            – Wymagała tego przemiana w Oozaru. – Janusz nie miał już problemów z rozmową. (...)
            – Eee… Co? Ozaro?
            Seba spojrzał na ojca, marszcząc czoło. Nigdy wcześniej nie słyszał tej nazwy. Brzmiała zupełnie obco.
            – Dawniej nasz ród potrafił dziesięciokrotnie podwyższać swoją siłę, zamieniając w ogromną bestię. Do tego potrzebny był ogon i księżyc.
            – Ogon? – Seba parsknął śmiechem. – Tato, serio miałeś ogon?!
            – Heh. – Lewy kącik ust Janusza uniósł się nieznacznie w górę. – Straciłem go będąc dorosłym i dlatego nigdy mi nie odrósł.
            – A jak ta bestia wyglądała?
            – Przypominała wielkiego goryla.”

            Jasne, to są typowe rozmowy zwykłych Januszów z ich synami, więc przy podstawieniu imion nie widać różnicy. Wrzuciłabym taki dialog do pierwszej lepszej obyczajówki, no i „właściwie nawet nie byłoby widać różnicy”, jak sama stwierdziłaś.

            Dobra, a tak bardziej serio.

            W DB nie ma żadnej sceny z okresu czasu, który ja opisuję. Kiedy Trunks ma rok, Vegeta nie mieszka z Bulmą i nie są razem. Ich relacjom daleko do normalnego związku. Później widzimy Trunksa mającego osiem lat i Vegetę mieszkającego z rodziną przez jakieś siedem lat, a mimo tego dowiadujemy się, że mając syna tyle lat, nawet go nie przytulił. Na siedem lat mieszkania razem pod jednym dachem, w dodatku bez chodzenia do pracy? Tatuś roku. Sorry, ośmiu lat, z czego rok nawet dzieciaka nie widywał. Później następuje kolejny zgrabny przeskok i... TADAM, Trunks ma 18 lat, zaś jedyne zdanie jakie wypowiada do niego ojciec, zostało wcześniej przytoczone. To o rozkazie wzięcia udziału w teleturnieju, bo inaczej będzie miał zmniejszone kieszonkowe.

            Z tego wyłania się naprawdę idealny obraz Vegety. Zwłaszcza że tak dużo go mamy w momencie, kiedy Trunks skończył piętnaście lat i Bra przyszła na świat, widzimy, jak bardzo dbał o rodzinę, jak liczył się z ich potrzebami, jak... A, nie, sorry. Nie ta opowieść. W DB nie ma żadnego fragmentu, w którym widzimy Trunksa jako piętnastolatka, a kiedy chłopak ma osiemnaście lat, pokazano nam tylko jedną wypowiedź Vegety do własnego syna. I na tym opierasz stuprocentowe przekonanie, że Vegeta musi być lepszym ojcem, niż ten, którego ja prezentuję?

            „Scena z nakładaniem lodów też się ciągnie i ciągnie. Wnoszę o konkrety.”
            To już subiektywne odczucie, nic na nie poradzę. Miałam tak w DBZ podczas oglądania Gohana w szkole.

            „Naprawdę Bulma nie zrozumiała, o kogo chodzi? Frizier, który zjada ludzi – nie domyśliła się? Trochę naciągane.”
            Czy każdy zawsze musi się wszystkiego domyślać? Akcję na Namek Bulma przeżyła jakieś dwadzieścia lat temu. Bra powiedziała niezbyt wyraźnie, Bulma nie musiała od razu zrozumieć, o kogo chodzi.

            „No i nie kupuję też tego, że Bra używa słowa: niedowierzający, skoro w poprzednich dialogach ma problem z wypowiadaniem się. Lepiej byłoby użyć takich niedowiarków.”
             Słowo „niedowierzający” się nie pojawia. Bra używa błędnego wyrazu: „niedowierzących”. A „niedowiarek” to zwyczajne słowo i wątpię, aby dziecko je użyło, tzn. owszem, może, ale tutaj akurat średnio to pasuje.

            „Dziewczynka chłonie jak gąbka! Czy mówiłam już, że moja ulubiona postać i nadzieja tej historii?”
            Mówiłaś. ;) O Brze jest więcej dużo później, jej wątek zaczyna się w 17 rozdziale, ale tak naprawdę w 19 dostajemy naprawdę spore sceny poświęcone głównie jej.

            „Czasem nawet jest mi jej żal, że wychowuje się w tak zaburzonej rodzinie.”
            To akurat prawda. Szkoda dziecka, zwłaszcza że nie jest niczemu winne. Z drugiej strony, Trunks też wychowywał się w zaburzonej rodzinie, ale jego nie jest żal, bo to gnojek, nie? Zawsze mnie ciekawią opinie Czytelników odnośnie bohaterów. Wiesz, czasami wrzucam coś i dostaję po prostu skrajnie różne podejścia do tematu. Jedni piszą o Trunksie: „niewychowany gówniarz, powinien dostać lanie”, a inni: „zagubiony nastolatek, do którego nikt nie potrafi dotrzeć”. Jedni się na niego wkurzają, drugim jest go żal.
            Ile osób, tyle opinii. Jak w życiu.

            ROZDZIAŁ SIÓDMY

            Co to za szkoła, skoro nawet nauczyciel boi się ucznia i gdy ten chce, to dostaje przerwę na lekcji? W takim razie w ogóle po co jakiekolwiek lekcje z Wusu?”
            Nie wszystkie szkoły są idealne, zwłaszcza te prywatne. Uczniowie potrafią zrobić piekło nauczycielom. Zakładanie koszy na głowy to czasami lekki żart przy tym, co wyprawiają. To niestety smutna prawda. Ale fajnie, że nie poznałaś nigdy takiej szkoły. Tylko szkoda, że na tej podstawie wysnuwasz wnioski, że tak zawsze musi być.

            Przy okazji, w anime mamy pokazane tylko trzy lekcje, w których Gohan bierze udział, ale odnośnie różnych patologii, to kiedy Gohan był mały, Chi-Chi załatwiła mu nauczyciela, a ten miał jakąś sadystyczną skłonność do bicia ucznia pejczem. Są nauczyciele-oprawcy, więc dlaczego nie mogą być też i źli uczniowie?

            „Ach, bo nie wystarczy tworzyć bohatera, który ma wianuszek fanek, tru kumpli i jest królem wszystkich domówek. Nie. Trzeba dołożyć mu jeszcze superlatyw w postaci władzy nad nauczycielami, bo tak. Bo jeszcze za mało mu charyzmy. Pod względem tego, jak dzieciak ma się dobrze we wszechświecie i wszyscy mu ulegają, wypada jak Gary Stu.”
            Rozbiję to na kilka części, ale musiałam dać całość, bo zabawnie brzmią te nasączone jadem zdania. Odwdzięczę się z podobnym smakiem. :D

„Wianuszek fanek” – okej, miał jakieś tam swoje fanki, a jaki popularny chłopak nie ma? Chyba jak nie ma, to wtedy przestaje być popularny, nie? Skoro w naszym świecie zwykły chłopak ze zwykłej szkoły, co nie jest bogaty, potrafi mieć jakieś wzdychające za nim dziewczyny, to co dopiero Briefs – bogaty, wysportowany, ze znaną matką, łamiący szkolny regulamin, a do tego latający?

            „tru kumpli” – jak na razie są pokazani tylko kumple, którzy z nim imprezują i niewiele z tego wynika. Czy są tacy „tru” to można przeczytać w odcinku „Oczami Gotena”. Więc z tym nie można się zgodzić w żadnym wypadku.

            „król wszystkich domówek” – eee... Ale u mnie były pokazane tylko dwie domówki. Więc co za tekst „wszystkie”? Poza tym, średnio można uznać go za „króla domówek”, skoro jedyne, co robi przy znajomych, to: tańczy z Naną i się z nią całuje (wow, wyczyn), gra w sakame i jest odporny na alkohol (to nie jego zasługa, tylko genów), wyśmiewa Paka (po prostu szczyt wspaniałości, no chyba nikt nie potrafi wyśmiewać innych), leci z dziwnym gościem po sztuczną krew i robi chwilowe zamieszanie tym, że potrafi latać. Ale jak z tego korzysta? Zabiera dziewczynę w odosobnione miejsce. I tyle, no normalnie król imprezy. Co w tym takiego „łał”?
            Inna domówka z Trunksem, a jedyny opis tego, co robił, jest taki: „Świadomy mocnej głowy, bez umiaru wlewał w gardło kolejne litry alkoholu. W pewnym momencie świat zaczął przypominać karuzelę, a on dostał napadu śmiechu bez powodu, razem z Maxem wspominając po raz dziesiąty żart (...) Kiedy przyjaciel odszedł, Trunks spostrzegł Kamuri sączącą drinka.”. Trunks wspomina dziesięć razy jakiś całkowicie nieśmieszny żart, a następnie idzie na zaplecze z koleżanką. Po prostu król domówek! Kurczę, jakby każdy, kto jak głupi śmieje się z jednego żartu, czy też obraża w prostacki sposób kolegę, byłby nazywany królem domówek, to mielibyśmy samych władców.

            „superlatyw w postaci władzy nad nauczycielami” – Skąd ta liczba mnoga? Rany, czy to jakieś ocenianie w formie dopowiadania nieistniejących sytuacji? Czy jeżeli w Dragon Ball’u jest scena, w której Buu pomaga niewidomemu chłopcu i leczy mu wzrok, to znaczy, że Buu jest super dobrym gościem, bo leczy chorych? „A, jedna scena była, ale co tam”.

            Nie rozumiem takiego podejścia. W tekście jest wyraźnie napisane, że Wusu: „Wolał nie wchodzić w drogę tym bogatym dzieciakom, bo kiedyś nieznani sprawcy porysowali mu auto i powybijali w nim szyby.” Zrobił te pięć minut przerwy ze strachu, ale czy to znaczy, że inni nauczyciele też tak robili, czy są z nimi jakieś sceny o tym świadczące? No nie. Więc skąd tekst o „władzy nad nauczycielami”? Jakby każdy tak z jednej sceny, z jednego wydarzenia robił liczbę mnogą, byłoby ciekawie.

Rozmowa dwóch koleżanek:
Ala: I jak było na randce z tym nowym kolegą z klasy?
Ela: Wczoraj pierwszy raz w życiu się całowałam. 
Ocena Skoiastel: Ela całowała wszystkich nowych kolegów z klasy, no niezła ta Ela.

Rozmowa dwóch kolegów:
Jan: I jak, kupiłeś tę nową grę?
Marek: Tak, chociaż była strasznie droga.
Ocena Skoiastel: Kurczę, ten Marek to rozrzutny jest, wszystkie nowe gry kupił, ciekawe, skąd wziął na to pieniądze, bo nie ma tego w fabule.

            Czasami koledzy Trunksa nazywali go Mistrzem, bynajmniej nie tylko dlatego, że wygrywał wszystkie zawody; zawsze szybko potrafił zdobyć spore ilości alkoholu i znaleźć genialne rozwiązania. Wśród nastolatków to było najważniejsze. – No nie może być, nigdy bym się nie domyśliła, a już na pewno nie po tych wszystkich scenach z Trunksem szukającym w szkole poklasku.”
            Haha, no moje zdanie też jest niezłe, ta ekspozycja po prostu idzie na pierwsze miejsce wśród najbardziej bzdurnych wypowiedzi, jakie przytoczyłam xd.

            „Ach, jakby było mało, piętnastolatek skołuje auto, żeby włamać się i zepsuć koleżance jej imprezę. Ma chociaż prawo jazdy? Albo potrafi prowadzić samochód? Skąd, skoro potrafi latać? Vegeta też z tego powodu zapewne nigdy nie prowadził samochodu, więc kto miałby go tego nauczyć?”
            Gdzie tu jest pokazane, że Trunks skołuje auto? To znaczy, chyba nie czytałaś tej oceny przed publikacją, bo nie ma nic o tym, że Trunks prowadzi sobie auto komików. Podchodzi do zaparkowanego samochodu i tyle.

            „Chyba zapominasz, że Bulma nie była taką ignorantką, która nie szanuje ludzi.”
            Cóż, polemizowałabym, ale nie ma w DB żadnych scen z tamtego okresu. Ale wcześniej jest trochę wydarzeń, w których Bulma średnio podchodzi do innych, nawet do Goku, na którego wrzeszczy. Podczas lotu na Namek Bulma tylko śmieciła (każąc Gohanowi i Kuririnowi sprzątać) i krzyczała na chłopaków. Poza tym, od własnego syna usłyszała, że Goten ma dziewczynę i przez to się oddalili, więc jako matka, uwierzyła mu.

            Przy okazji, znowu wyciągasz jeden fragment, a drugi całkiem pomijasz. Niezbyt to profesjonalne.

            Mamy taki fragment: „(Bulma) Rozumiała zachowanie swojego syna. Potrzebował bratniej duszy, a Gotena zabrała jakaś głupia smarkula. Nic dziwnego, że wstydził się do tego przyznać.”
            I komentujesz to tak:
            Goten chce sobie poukładać życie i ma mniej czasu dla przyjaciela? Jego dziewczyna to musi być głupia smarkula, tak, tak, na pewno!
            A przecież dalej jest ciąg dalszy:
            „(Bulma) Uwierzyła mu, pomimo wewnętrznego głosu, który mówił jej, że ta historia jest trochę za bardzo naciągana. Ale gdyby nie zaufała tym słowom, musiałaby rozpocząć poważną rozmowę i bardziej kontrolować syna.”

            Jest napisane, że Bulma czuła, że ta historia z zanikiem przyjaźni z powodu dziewczyny Gotena jest naciągana, ale to już całkiem pomijasz, bo najlepiej uznać, że Bulma nie ma żadnych „ale” w stosunku do swojego syna i dzięki temu móc napisać:

            „U ciebie ta jedna cecha wypiera wszystkie inne, przez co nie możemy odbierać postaci jak kogoś z krwi i kości – Bulma staje się wydmuszką pompowaną jedną cechą.”
            Jaką znowu jedną cechą? Ciągle piszesz o kilku: nieszlachetna, nieracjonalna, nie szanuje ludzi, krótkowzroczna, nielotna. Zresztą okej, pewnie chodziło o „krótkowzroczną”, skoro to jest dwa razy napisane. Tylko że znowu odsyłam do słownika PWN:

1. «nieostro widzący przedmioty odległe»
2.  «nieumiejący przewidywać»
3. «wynikający z braku zdolności przewidywania»

            To teraz czego nie przewidywała? Tego, co dalej z Trunksem? Ona czuła, że coś jest nie tak, przewidywała, że może z tego wyniknąć coś złego, ale spychała to na dalszy plan. Odwlekała poważna rozmowę. Zresztą, używanie słów, których znaczenia do końca się nie zna – nie polecam.

            Bra bez najmniejszego problemu podleciała, siadając na ławce obok, i od razu zaczynając wymachiwać nogami, które nie dosięgały ziemi. – Od kiedy Bra potrafi latać? O ile wiem, miała jedną lekcję, po której stłukła kolano i stwierdziła, że już nie będzie sprawiała sobie bólu. Więc skąd nagle ta umiejętność – tak dopracowana i kontrolowana?”
            Vegeta poleciał z Brą na łąkę, nic nie stało na przeszkodzie temu, żeby tam uczył ją latać. Goten w DB też bardzo szybko opanował latanie. Akurat w tej scenie z Trunksem, Bra podlatuje na niewielką odległość, siadając na ławce, praktycznie unosi się i od razu opada na ławkę. W kolejnej scenie, już z rodzicami, widać, że Bra ma jeszcze pewne problemy i jest wyjaśnienie: „Bra westchnęła ciężko, mając do wykonania niezwykle trudną misję. Wstała, wyciągając do przodu ręce i skupiając wzrok na tacie. (...) Dziewczynka wciąż była zachwycona swoim osiągnięciem. Potrafiła już latać z otwartymi oczami.”

            „Tekst Nany o kończeniu – przedni, zaśmiałam się pod nosem.”
            I to jest właśnie ta perspektywa, o której mówiłam. Stanowi ona największy problem podczas Twojego czytania. Patrzysz na wszystko jako kobieta, w kobiecy sposób, przyjmując kobiecy punkt widzenia. I okej, w porządku, ale na świecie też są faceci, nie zawsze milutcy, czuli, wspaniali. Są też gnojki, dupki, są zadufani gówniarze, którzy nie szanują kobiet, przeklinają, rzucają żenujące żarty, w ich mniemaniu „taaaakie zabawne”.
            Wyszczególniłaś tekst Nany, która powiedziała, że Trunks szybko kończy, bo pokazuje on perspektywę kobiet, to jak one go postrzegają. Nana nie jest kolejną naiwną dziewczyneczką z liceum, która chce zmieniać chłopaka takiego, jak Trunks. On jej się podoba, ale nie jest w niego zapatrzona. Delia natomiast w ogóle nie jest zainteresowana Trunksem. Myślę, że cała historia podobałaby Ci się bardziej, gdybyś czytała ją z perspektywy takiej Nany.

            „Fajnie też, że Goten jedzie pod namioty z Trunksem, bo podejrzewam, że po tym, co tam zobaczy, odpuści sobie Trunksa bez żalu.”
            O, widzisz, Twoje podejrzenia też się czasami sprawdzają. :D

            „Jednak to, co najbardziej zainteresowało mnie w tej notce, to fragment o Akumie i Toe. Przygotowanie jako tytuł pasuje do rozdziału pod wieloma względami; już nie chodzi tylko o namioty. Na szczęście.”
            Akumy i Toe jest później o wiele więcej. Hm, tak w ogóle to mogłaś pominąć sobie te 18 rozdziałów i przejść do 19, gdzie szaleje klątwa i na namioty nie ma czasu.xd


            ROZDZIAŁ ÓSMY

            „Miałam zapytać już przy poprzednich notkach, ale wyleciało mi to z głowy i pytam dopiero teraz: dlaczego zawsze między tytułem rozdziału a treścią jest aż tak sporych rozmiarów odstęp?”
            Na głównej stronie są skróty rozdziałów, które nie znalazły się tam w magiczny sposób, tylko zwyczajny, niestety. Początek bloga zostaje zaczytany przez blogspot i to pojawia się na stronie w skrótach. Zapowiedź piszę białą czcionką na samej górze i robię przerwy, bo inaczej zaczyta się też fragment notki. Jak sobie podświetlisz górę bloga, to tajemnica wyjdzie na jaw. :D Na Onecie i bloxie nie trzeba było tak wielkich odstępów, wystarczyły maluteńkie. A tutaj przy malutkich wczytuje się już początek rozdziału.

            „Wiem, że można, a czasem i trzeba pisać o takiej młodzieży, ale ciężko przyswaja mi się takie obrazki w odniesieniu do świata DB.”
            W DB nie mieliśmy nigdy ukazanych bogatych nastolatków płci męskiej, więc ciężko, żeby mieć jakieś odniesienie.

            „Ani trochę nie potrafię się wczuć; właściwie od dawna zastanawiam się, dla kogo tak naprawdę piszesz, bo chyba nie dla szanujących uniwersum fanów.”
            Obrażanie Czytelników, którzy lubią mojego bloga, to po prostu słabe zagranie. Przypominają mi się wielcy obrońcy Kościoła katolickiego, którzy też uznają, że „szanujący się katolik nie czyta <<Harry’ego Pottera>>”. Dla nich to świat przemocy, zła i braku Boga.     Po prostu uwielbiam, jak ludzie przyklejają łatki. „Oglądasz Dragon Ball, mimo że masz 30 lat? Jesteś dziecinny”.
            Albo te wszystkie komentarze na Filmwebie w stylu: „Ten, komu podoba się ten film, to idiota”. Bo tak, wszyscy, którzy myślą inaczej od „specjalistów” i „jedynych głoszących prawdę”, muszą już czegoś nie szanować, być głupi czy cokolwiek innego. Strasznie ograniczone podejście.

            „Na to, co wymyślasz, brakuje mi słów. Ani to nie jest zgodne z kanonem (gdzie społeczeństwo nie praktykowało takich patologicznych zachowań)”
            Ale skąd wiesz, jakie zachowania praktykowało społeczeństwo? Niestety, znowu trzeba odwołać się do DB, którego wizję masz wyidealizowaną do granic absurdu.

            Sorry, ale 16-letnia Bulma podwija sukienkę i pokazuje Goku swoje majtki, wypina pupę i mówi: „I jak? Jeśli chcesz, to możesz nawet dotknąć”. Tylko po to, żeby dostać od niego Smoczą Kulę.
            Genialny Żółw za swoją Smoczą Kulę chce, aby Bulma podwinęła kieckę i pokazała mu swoje majtki. Pech chce (lub sprośny humor DB), że akurat tego dnia Goku jej te majtki zdjął, a ona tego nie zauważyła... I oczywiście podciąga w górę sukienkę, pod którą nie ma majtek... Wiesz, nawet obecnie, wśród zepsucia nastolatek, chyba jednak po tekście od widzianego pierwszy raz na oczy starego dziada, niewiele uznałoby tak, jak Bulma w oryginalne: „Niech będzie... Jeśli tylko tyle, to coś da się zrobić...”. Serio? Łysy, śliniący się staruch chce, aby pokazać majtki, a dziewczyna uznaje Jeśli tylko tyle, to okej. I jest całkowicie trzeźwa. No tak, w końcu podwijanie sukienek, aby pokazać majtki, to całkowicie normalna sprawa.
            Cóż, sam fakt, że Bulma spada z chmurki Kinto świadczy, że nie była szlachetną osobą, jak to sobie wymyśliłaś.
            Dalej: czy w DB widzimy jakąkolwiek imprezę młodych ludzi? Nie. Dlatego wysuwanie wniosków, że społeczeństwo w DB było takie miłe i grzeczne, nie jest jedynym słusznym wnioskiem. Można uznać, że było idealne, ale można uznać, że nie było. Kuririn ma 13 lat i przypływa do Genialnego Żółwia, aby prosić go o naukę sztuk walki. Co zabiera ze sobą w podarunku? Prezent godny grzecznego chłopca? Nie, gazetki z gołymi kobietami. Trzynastolatek. A co mówi: „Chcę się dobrze bić, żeby mieć powodzenie u dziewczyn!”.
            W Turnieju Sztuk Walki bierze też udział kobieta Lanfang, której taktyka polega na tym, że... kusi mężczyzn. Rozbiera się do samej bielizny i tak sobie paraduje po ringu. Przy ugrzecznionym społeczeństwie raczej takie coś nie przejdzie.

            „Pomijając fragmenty z Brą, do tej pory opowiadanie nie daje mi praktycznie niczego pozytywnego. Nie czuję wyważenia – nie ma wartości pozytywnych i negatywnych; jest tylko chamstwo i zwyrodnialstwo.”
            Odnosząc się do tego fragmentu: całe opowiadanie oprócz momentów z Brą pokazuje tylko chamstwo i zwyrodnialstwo?
            Ciekawi mnie tylko, dlaczego tak usilnie pomijasz wątek Delii oraz Tana. Nie ma dla Ciebie wartości pozytywnych, a jednak Delia i Tan są parą, Delia nie jest zachwycona Trunksem jak duża część dziewczyn, Goten jest dobrym chłopakiem, Goku też chce pomagać... A, sorry, zapomniałam o Videl, Gohanie i Pan – to na pewno rodzina zwyrodnialców. U mnie nawet nie przeklinają, więc coś ukrywają i są źli z zasady, bo w moim opowiadaniu „tylko chamstwo”.
            Teksty Delii oraz cała jej osoba, zostały przez Ciebie umiejętnie pominięte, bo nie pasują do wersji „patologicznego świata”, jaki sobie przyjęłaś. Jedyne nawiązanie do Delii, to było to z książką, że woli szukać informacji w książkach zamiast w Internecie. Ale już fragment o tym, co myśli o Trunksie i pijaństwie został pominięty milczeniem.

            „ – Czemu nie chodzisz na inne (imprezy)?
            – Co ciekawego jest w pijaństwie?”

            Dalsze dialogii:

           „ – Nie jesteś przygotowana na to, co mógłbym ci pokazać?
            Delia wywróciła oczami.
            – Myślisz tylko o tym, jak… – Nie dokończyła.
            – Jak co? No, powiedz, śmiało.
            Dziewczyna westchnęła. Patrzyła na niego z pewną rezerwą, nieprzekonana co do sensu tej dyskusji.
            – Zależy ci tylko na jednym, a później… To nie jest w porządku, wiesz?
(...)
            – Przyszłam robić projekt, a nie flirtować.
            – Ja tam wolę flirtować.
            Posłała mu spojrzenie pełne dezaprobaty.
            – Plakat zrobię sama w domu. (...) Jakbyś nie wiedział, mam chłopaka.”

            Z rozmowy z Delią jasno wynika, że jest też dziewczyna, które nie lubi sposobu bycia Trunksa, nie schlebia jej spędzanie z nim czasu, a na flirt reaguje wyjściem. No ale przyjęcie tego do wiadomości zaburzyłoby wpisanie w ocenie „tylko chamstwo i zwyrodnialstwo”.
            Riko, którą podle potraktował Trunks, to też inny typ: małolaty-romantyczki, co chciała być z Trunksem w związku, ale pozwoliła się wykorzystać. Niestety, to też jest częste u młodych dziewczyn, które idą z kimś do łóżka, bo chłopak nalega.
            Mamy też Tana, który trzyma się z dala od paczki Trunksa – to normalny nastolatek, tyle że nieśmiały, niepotrafiący publicznie kłócić się z Trunksem i znosić jego docinków.

            „Spore nadzieje wiązałam z Bulmą, ale nawet ona jako jedna z ważniejszych postaci żeńskich w całym uniwersum nie jest postacią pozytywną.”
            Dlaczego musi być postacią pozytywną? W DB też nie do końca była. Moim zdaniem dzielenie ludzi na czarno-białe kwadraciki to kiepski pomysł. Tak to nie wygląda. Istnieją odcienie szarości. Bulma dba o Brę, pracuje, stara się, aby dzieci miały wszystko, próbuje jakoś scalić rodzinę – a że jej nie wychodzi? Nie musi. Ludzie nie są idealni. Rany, Bulma w DB jest zaprzeczeniem idealności! Błagam Cię, która matka naraża życie swojego rocznego dziecka tylko dla chorej zachcianki popatrzenia na groźnego cyborga, który w innej rzeczywistości wymordował wszystkich jej znajomych/przyjaciół, łącznie z jej mężem?


            „Nie mam tu komu kibicować, kogo lubić i w kogo się wczuwać. Bo w Trunksa i resztę gawiedzi, przepraszam, ale nawet nie chcę.”
            Nikt nie każe Ci wczuwać się w Trunksa i resztę jego kolegów. To są gówniarze, którym na zbyt wiele się pozwala, to widać i to jest oczywiste.
            Trochę też przeczysz sama sobie, bo pisząc, że nie masz „kogo lubić” skreślasz Brę, którą wcześniej lubiłaś i traktowałaś jako pozytywny aspekt bloga.

            „Dlaczego więc w ogóle (Goten) przyszedł do Trunksa przed wyjazdem i chciał wziąć w nim udział?”
            Przychodząc do Trunksa, wcale nie chciał wziąć udziału w wyjeździe. Przyszedł po prostu mając nadzieję, że może spędzi czas z dawnym przyjacielem. To Trunks namawia go na wyjazd, a Goten nie jest do tego wszystkiego przekonany, jego zachowanie pokazuje, że jest oszołomiony sytuacją, a co do tego, że znał grupę Trunksa - tak, okej, ale co innego w szkole, a co innego na imprezie. Poza tym przyjaźnili się od dziecka, czasami ciężko uwierzyć, że jakaś osoba zmieniła się tak bardzo w przeciągu 2-3 lat, i jest jakaś nadzieja, że to tylko maska nakładana przed grupą.

            „Mam rozumieć, że wątek nastolatki przechodzącej psychiczną traumę i konsekwencji z tym związanych po prostu przepadł, tak?”
            Nie, nie przepadł. Wątki nie muszą mieć początku i zakończenia na przełomie dwóch rozdziałów. Dlatego wracamy do tego w innych odcinku.

            „Nikt w domu nie zauważył zniknięcia Smoczych Kul? Gdzie oni chowali ten potężny artefakt, w pokoju rodziców na dnie szafy? Te kule powinny być pod nadzorem, w sejfie, a ich kradzież powinna włączyć jakiś alarm co najmniej!”
            Smocze Kule Trunks zebrał sam za pomocą radaru. Ten Bulma (wg DB) trzymała w szufladzie, gdzie nie było nad nim większego nadzoru. Czytanie ze zrozumieniem nie boli.

            „Nie, Trunks zabrał komplet na wycieczkę i uznał, że zwycięzca żenua-zadań wygra życzenie.”
            Życzenia były żenujące, bo wymyślali je piętnastolatkowie, a od takich ciężko wymagać mądrych i odpowiedzialnych zajęć wymyślanych po piwie.

            Przy okazji żenujących rzeczy w DB, to pierwszym życzeniem było poproszenie o kobiece majteczki. Normalnie świetne życzenie, takie odpowiedzialne, że ach i och.
            Z bardziej żenujących: Genialny Żółw za ugaszenie pożaru chciał w nagrodę tzw. "ścisk-pysk", może nie będę wyjaśniać, na czym to polega...
            Z kolei Kuririn, kiedy Yamcha walczył z niewidzialnym przeciwnikiem, wpadł na wspaniały pomysł, aby przeciwnik był widoczny. Kazał Goku polecieć po Bulmę i Genialnego Żółwia, ustawił ich na scenie tak, że Bulma była blisko staruszka, a następnie... Zdjął Bulmie górę sukienki, a że nie miała stanika, to ukazały się jej piersi. Co po tym nastąpiło? Z powodu podniecenia, krew trysnęła z nosa Genialnego Żółwia, opryskując niewidzialnego przeciwnika, który stał się cały czerwony i tym samym widoczny. Szczyt dobrego smaku, serio.
            A tak w ogóle to Bulma, mając 16 lat, wyruszyła w podróż, aby znaleźć Smocze Kule po to, aby... mieć chłopaka. Po prostu odpowiedzialna decyzja.

            „I czy wzmianka kolejnego seksu Vegety i Bulmy coś wnosi poza seksem samym w sobie? Na moje oko nie bardzo.”
            A czy musi coś wnosić od razu? Z seksem Vegety i Bulmy jest późniejszy wątek i te wszystkie scenki mają swoje zadanie fabularne.


            ROZDZIAŁ DZIEWIĄTY

            „Tytuł: Porozmawiajmy o Trunksie mnie odstrasza. Co jak co, ale akurat o tym bohaterze rozmawiać chcę jak najmniej.”
            Co ciekawe, najwięcej o nim mówisz.

            „O rety, tamten rozdział kończę seksem, a ten seksem zaczynam – i to grupowym.”
            O rany, seks, straszne, zasłoń oczy, seks w dzisiejszym świecie to w ogóle niepopularna czynność, zwłaszcza w małżeństwie czy u nastolatków, pisanie o nim to jak pisanie o tym, że żołnierze na wojnie walczą.
            Ale korygując, rozdział nie zaczyna się seksem. Na początku rozdziału jest rozmowa Vegety i Bulmy (bez seksu), w której mamy przemyślenia Bulmy (a ona taka krótkowzroczna jest i tylko myśli o synku w samych superlatywach, prawda?). No to dziwne, że nie odniosłaś się do tego: „Oprócz wizji nowego wroga na horyzoncie, miała też inne zmartwienia. Powinna porozmawiać z Trunksem. Ostatnio nauczyciele wciąż dzwonili w sprawie coraz to nowszych wybryków, jeszcze mniej zabawnych od poprzednich. Przestał z chęcią pomagać przy siostrze i był bardzo bezczelny. A dodatkowo ukradł jej zmniejszacz i udawał, że nie wie, o co chodzi. Postanowiła przeprowadzić z nim poważną rozmowę po weekendzie. Westchnęła w duchu. Planowała to od dawna, zaś tygodnie mijały układając się w miesiące. I nic nie potrafiła zrobić z aroganckim nastolatkiem.”

            „Aby pokazać, że Trunks to taki chojrak, bo mało mi na to dowodów, czy aby czytelnicy wkładali sobie ręce w majtki, czytając o uciskaniu sutków i wchodzeniu między rozłożone nogi? Nie wiem, zdecyduj się, co chcesz pisać, bo czasami zapędzasz się i podejmujesz pisania porno.”
             Nie ma co oceniać wszystkich swoją miarką, nie wiem, gdzie wkładasz ręce podczas czytania takich scen, bo większość czytających raczej nigdzie, po prostu uznają to za scenę seksu małolatów i tyle. Porno chyba nie czytałaś, skoro takie opisy uważasz za porno.

            „Jakby tego było mało, te dwie dziewczyny też nie są wzorem do naśladowania – jednej szuka jej chłopak. Pamiętasz, jak pisałam o wyważeniu wzorców pozytywnych i negatywnych...?”
            A pamiętasz, jak pisałam, że są też osoby pozytywne, ale Ty ich nie zauważasz? Delia, Tan, Goten, Gohan, Videl, bo nie wspominam o Brze i Pan. Nana też nie jest postacią negatywną. A co do naśladowania - chyba dziwne, żeby na imprezie typowo rozrywkowej, dziewczyny chętne na przygodny seks, były wzorem do naśladowania. Nikt nie każe ich naśladować, jest to scena pokazująca zepsucie małolatów i środowisko w jakim obraca się Trunks.

            „Porsche? W uniwersum, w którym nie istnieją Niemcy? Jakim cudem?”
            No serio z takim pytaniem wyjeżdżasz? A sama ciągle wszędzie chcesz wcisnąć japońskie bajki, muzykę czy kulturę. Do uniwersum, w którym nie istnieje Japonia. Także co to za dziwny podział? Poza tym, jakoś twórcom DB nie przeszkadzało wrzucenie flagi Stanów Zjednoczonych... A sporo rzeczy jest zaciągnięte z innych krajów.

            „Przy czym zauważ, że na całe rozdziały zwykle jeden czy dwa krótkie fragmenty dialogów w jakiś sposób mnie ujmują (najczęściej żartem sytuacyjnym). To trochę za mało, by lektura bardziej mnie wciągnęła.”
            Przy podejściu, że wszystko jest złe i straszne, to nic dziwnego, że tylko milutkie fragmenty się podobają.

            „(...) Goku to bohater dalszoplanowy i jest go za mało, by uznać go za postać pozytywną, która wyrównuje poziom.”
            Jaki poziom, dlaczego u Ciebie wszystko musi być wyrównane niczym w bajkach - jest zła królowa, to musi być też i dobra, jest groźny piesek, to musi być też jakiś milutki dla przeciwwagi. Nie. Nie musi. Bohaterowie sami w sobie nie są czarno-białymi kwadratami, mają swoje problemy, humory, mają lepsze dni, gorsze. Wciskanie na siłę super miłych kolegów Trunksa, którzy nie piją i gardzą seksem nie ma sensu, bo on się z takimi nie zadawał. Nawet z Gotenem nie ma już takiego kontaktu, jak kiedyś.

            „Na dodatek do uniwersum pasuje też jego naiwność – Goku ufa Trunksowi, że odda pomnik, ale… no mógłby to chociaż zgłosić jego rodzicom, a najlepiej Bulmie. Dlaczego nie przyszło mu to do głowy?”
            Piszesz, że naiwność pasuje, ale powinien zgłosić rodzicom. To jak w końcu? Poza tym czemu miałbym zgłaszać, skoro się umówił? Goku był prostoduszny - umówił się, więc wierzył. Dalej zresztą jest scena, w której Goku leci do rodziców Trunksa odnośnie kradzieży pomnika. Więc nie wiem, czemu jest czepianie się o coś, co dalej występuje w fabule...


            ROZDZIAŁ DZIESIĄTY

            „Wreszcie, po długich mordęgach, zrobiło się klimatycznie. Fakt, takie wspomnienia mogą tłumaczyć, dlaczego Vegeta ma problem z emocjonalnością, jednak mam wrażenie, że wspomnienia te miały siłę, jeszcze zanim bohater stał się ojcem dwójki dzieci.”
            A dlaczego miały siłę tylko do momentu, aż został ojcem? Od małego był wychowywany na bezlitosnego wojownika, później musiał służyć Freezerowi w poniżeniu i z myślą o zemście. Jedyne, co robił w kosmosie, to zabijanie dla przyjemności.
            Uważasz, że to znika tak po prostu? Te 30 lat ma wyparować, bo co - ma dzieci? Trudna przeszłość nie znika tylko dlatego, że przyszłość jest zupełnie inna. W niektórych przypadkach siedzi głęboko, uśpiona i czekająca na moment, żeby się obudzić. Zwłaszcza u Vegety, w którym - co widzimy w samym DB - po siedmiu latach mieszkania z żoną i dzieckiem, obudził się żal i gorycz za to, że kiedyś Goku uratował mu życie i nie podjęli kolejnej walki. Przez osiem lat spokojnego życia z rodziną nie mógł zapomnieć o wydarzeniu sprzed jakichś 13 lat.
            „Teraz retrospekcja o tym, że bliscy cię ograniczają i mając ich, narażasz również ich życie, nie mają większego sensu – już po ptokach, dzieje się. Vegeta ma rodzinę, w anime był dobrym ojcem. Nie jesteś w stanie tego naciągnąć.”
            W anime był dobrym ojcem? Rany, co Ty za anime oglądałaś, że takie wnioski wysnuwasz? Ale okej, ja rozumiem, że dla Ciebie siedem lat mieć syna i nie przytulić ani razu to wzór ojca. A pozostawienie żony i syna na śmierć to norma wśród dobrych ojców, tak samo jak gadki w stylu "Oni nic mnie nie obchodzą". Każdy ma inną wizję rodziny.

            „Raz jeszcze: dlaczego Goku nie porozmawia z Bulmą, tylko pcha się do Vegety? Przecież to nie jest żadna nowość, że Vegeta ma wszystko gdzieś.”
            A przecież wcześniej pisałaś, że Vegeta ma przyjaciół i jest taki dobry i Goku powinien z rodzicami Trunksa porozmawiać, to nagle zabawnie, że uznajesz Vegetę jako tego, co ma wszystko gdzieś. Chyba że chodzi Ci o Vegetę z opowiadania (co nie jest zaznaczone, ale mogę tak uznać), to okej, tyle że Goku już taki był. Często pchał się do Vegety, aby z nim porozmawiać, poza tym przy poprzednim spotkaniu Vegeta zaznacza, że nie chce, aby Goku rozmawiał z Bulmą, po czym pozbawia go przytomności. Także to też ma znaczenie przy tym, do kogo Goku idzie.

            „Wybacz, nie znalazłam w sobie żadnego adekwatniejszego komentarza do tej niskiej sceny.”
            Wybaczam.  Obrazek małolata na scenie jest taki, jak większość zachowań nastolatków. Ale rozumiem, że dla Ciebie takie akcje są wykluczone w społeczeństwie, które jest z zasady grzeczne i nie może zachować się głupawo, nawet, gdy ktoś ma piętnaście lat.

            „Czy mogłabym przescrollować tę scenę (...)”
            Możesz, możesz, nie jest taka istotna, a może „zniszczyć Ci psychiki”.

            „Wiesz, co jest też okropnie okropniaste? Że z twojej wizji świata przedstawionego wynika, że praktycznie nikomu nie przeszkadzają takie zachowania.”
            Jest opisany festyn, impreza, którą można uznać za coś w rodzaju Woodstocku. Słyszałaś o tym w ogóle? W naszym świecie, tak przecież "nowoczesnym", są imprezy dużo gorsze, w trakcie których, podczas koncertów, ludzie uprawiają seks w tłumie pełnym gapiów, chodzą nago, tworzą "wioski nudystów", rzygają gdzie popadnie, potrafią dwa dni się nie kąpać i zamiast papieru w toalecie używać Biblii, a później uprawiać seks z przypadkowymi osobami. U mnie to taka lżejsza forma Woodstocku.

            „Jakby, nie wiem, narrator nie zdawał sobie sprawy z tego, że mieć dwadzieścia lat nie oznacza wcale chlania, rozbojów i puszczania się. Nie. Bądźmy rodzicami, którzy tęsknią za takimi niewinnymi wybrykami młodości. Tag.”
            Skąd wynika, że narrator uważa, że 20 lat to chlanie, rozboje i puszczanie się? On tylko pisze o tym, że ojcowie chcą mieć 20 lat i zostać tutaj dłużej, pobawić się.
Pisałam, że to impreza w stylu Woodstocku, więc skoro ojcowie są na niej z dziećmi, to mogą mieć myśli o tym, że dawniej byli tak wolni jak te małolaty i mogli robić, co tylko chcą a nie wracać do domu o przyzwoitej porze.
            Druga część zdania o tym „Bądźmy rodzicami, którzy tęsknią za takimi niewinnymi wybrykami młodości” jest niezrozumiała. W sensie rodzice muszą myśleć tylko o tym, że chcieliby być młodzi, aby, nie wiem, wypić kieliszek wina w ukryciu, pójść na wagary, pocałować dziewczynę (koniecznie bez użycia języka, bo inaczej to nie jest niewinne!). No już to widzę...
            Przy okazji, nie zwracasz uwagi na zdania o Vegecie: „Zależało mu na całej rodzinie i ten nieznośny niepokój – znany już z okresu walki z Buu, Demonem czy Grytanami – powrócił. Ponownie musiał stawić czoło uczuciom.” A wcześniej czepiałaś się, że tego nie ma.

            ROZDZIAŁ JEDENASTY

            „Chociaż na twoim miejscu w ogóle zrezygnowałabym z tego słowa. Nie pasuje do współczesnej narracji.”
            Nie pasuje, fakt. Nie wiem co mam za dziwną manierę używania go, trzeba będzie kiedyś poprawiać wszystkie takie "kwiatki".

            „Piszesz o ecstasy, że działa natychmiast, ale może dasz mi coś więcej? Jak odczuwa to pół-Saiyan?”
            Ojej, chcesz więcej? Działania esctasy? A może tego nie pisała Skoiastel, tylko beta? Po Skoiastel spodziewałabym się raczej "co za okropna okropność, nie dość, że pije i zalicza, to jeszcze bierze narkotyki?”

            „Mam wrażenie, że ta tabletka wisi w tekście, bo brakuje ci skandalu, ale w żaden sposób się do niej nie odnosisz poza tym, że o niej wspominasz.”
            A jednak to pisała Skoiastel...

            Dobra, co do Trunksa, to mamy opis, jak na niego działa: „Przyjemne zapomnienie spłynęło na jego ciało. Już nie był po prostu Trunksem, synem wiecznie skłóconych rodziców, nadopiekuńczej matki, co na wszystko pozwalała, czy ojca, którego prawie nigdy przy nim nie było. Teraz na polanie stał prawdziwy król Saiyan, a może nawet saiyański bóg?
            Chłopak parsknął śmiechem. Nie istniał świat problemów. Mógł bawić się bez końca. I to właśnie kochał. Te momenty, w których żył naprawdę, bez ograniczeń.”
           
            A jeśli chcesz naukowe opisy, to możesz zajrzeć do encyklopedii „Wpływ narkotyków na pół-Saiyan”. Powodzenia  w szukaniu. :D
 
            „Na przykład nie dowiaduję się, jak wyglądał zjazd pół-Saiyana i czy pojawiły się typowe skutki odstawienia.”
            To racja, można rozwinąć ten wątek narkotyków i ich wpływu na organizm Trunksa. Co do „zjazdu”, to kac pojawia się później, ale trochę informacji o esctasy nie zaszkodzi:

            „Ecstasy (MDMA) to narkotyk popularny wśród tak zwanych „niedzielnych narkomanów” - osób, które sięgają po środki psychoaktywne tylko w weekendy, często przy okazji wyjścia do klubu czy na koncert. (...) MDMA uznaje się obecnie za narkotyk "imprezowy" i towarzyski – dlatego, że jego główne działanie polega na zwiększaniu empatii i poczucia jedności z innymi ludźmi. Poza tym posiada właściwości wyostrzające zmysły i intensyfikujące przeżywanie emocji. (...)
Całkowity czas działania narkotyku wynosi 2-4 godziny, ale może przedłużyć się nawet do 6. (...) Efekty zażycia: pobudzenie psychiczne i fizyczne, poczucie wewnętrznej siły, energii, brak zmęczenia (...) pobudzenie seksualne. (...) Na drugi dzień po zażyciu narkotyku pojawia się kac, czyli objawy odstawienne: obniżony nastrój (związany z gwałtownym spadkiem serotoniny), senność, zmęczenie, zawroty głowy, mdłości, drażliwość, zmniejszona koncentracja. (...) Po wprowadzeniu na rynek Viagry modne stało się łączenie niebieskiej tabletki z ecstasy. Taka mieszanka, w slangu narkotykowym zwana sextasy, ma potęgować doznania seksualne.”
Mnóstwo wpisów o tym, jak esctasy przyczynia się do lepszego seksu.
Przy okazji, żeby nie być jednostronnym, specjalnie szukałam czegoś przeciwnego, więc
inne źródło:

"Ecstasy – może spowodować psychiczne pobudzenie seksualne. Psychiczne pobudzenie nie musi oznaczać podniecenia na poziomie narządów płciowych – mogą pojawić się kłopoty z erekcją. Osoby przyjmujące MDMA osiągają przyjemność po najzwyklejszym dotyku i czują mistyczną, transcendentalną więź z innymi uczestnikami narkotycznej sesji."
Źródło:
http://www.uslugikryminalistyczne.pl/wplyw-substancji-psychoaktywnych-na-aktywnosc-seksualna/

            Jest napisane „mogą pojawić się kłopoty”, a nie „zawsze pojawiają się kłopoty”.
            A co do Twojego tekstu o tym, jak Trunks zaliczy dwie dziewczyny, bo może nie podołać, to przecież już z nimi był przed zażyciem esctasy. Więc nie wiem, o co Ci chodzi, chyba czytanie ze zrozumieniem znowu gdzieś po drodze się zgubiło. Polecam poszukać.

            „ (...) chociaż Goten wcześniej wyczuł dobrze mu znane KI. W rękach niósł trzy szklanki wypełnione różowym napojem. – Niósł Trunks, nie Goten.”
            I znowu, wycinanie początku zdania, żeby tylko nie było, że gdzieś tam wspomniałam o Trunksie. „Bezszelestnie podszedł do nich Trunks, chociaż Goten wcześniej wyczuł dobrze mu znane KI. W rękach niósł trzy szklanki wypełnione różowym napojem.” – Skoro Trunks podszedł, to oczywiste jest, że to on niósł te szklanki, dziwne, gdyby nagle niósł je Goten. Ale swoją drogą, tutaj można skrócić tę scenę i napisać, że po prostu Trunks podszedł ze szklankami. Takie bezszelestne podchodzenie i tak nie ma znaczenia w tym kontekście.

            „(...) – No kurwa, Goten, brzmisz jak stara zakonnica. – Zakonnica? Wiara katolicka w uniwersum Dragon Ball? Chyba poleciałaś za mocno...”
            Kuririn był w klasztorze Szałolin, gdzie razem z innymi mnichami pobierał nauki. Jest to parodia prawdziwego klasztoru, za Wikipedią: „Klasztor Szaolin[1] (chiń. 少林寺; pinyin: Shàolín Sì) – świątynia buddyjska wybudowana w 495 roku, znajdująca się w Chinach, w prowincji Henan.”

            Mogą znać mnichów, a nie mogą zakonnic? Z drugiej strony tak, jakbym napisała: „Goten, brzmisz jak stary mnich” to było lepiej, bo to na pewno występuje w DB...

            „(...) nawet uaktywniony ssj1 nie pomógł (...) – kiedy pierwszy poziom Super Saiyanin uaktywniał się w anime, powodowało to jakieś napięcie, emocje. U ciebie tego brakuje, tylko o tym piszesz i nic więcej. Poza tym źle wygląda taki zapis. Jeżeli już chcesz używać skrótów (które notabene w literaturze nie są mile widziane), użyj wielkich liter i podaj gdzieś ich rozwinięcie dla mniej rozeznanych czytelników.” 
            Nie zawsze Super Saiyanin powodował emocje. Kiedy już osiągnęli ten poziom (a zrobili to dawno), nie było już żadnego napięcia. Mam przytoczyć konkretne sceny czy darować sobie? Bo chyba pamiętasz tylko te najważniejsze momenty w DB. I chyba tylko te, w których osiągali jakieś poziomy... Przy okazji, u mnie Vegeta też osiąga nowy poziom, co jest rozbudowane i okraszone odpowiednimi emocjami.

            Co do używania wielkich liter - to racja, skróty ssj1 są po prostu tylko skrótami, lepiej wyglądałoby to w całości. A co do podawania rozwinięcia – no błagam, od 15 tomu DB jest mowa o Super Saiyanine, trochę ciężko, aby jakiś fan nie wiedział, co to znaczy. ;p


            „Uśmieszek zaplanował ruch...?” – Znowu to samo?

            „(...) nie zdołał wstać i wyprowadzić kontry. Goten przygwoździł go swoim ciałem do kołdry (...). – Ten rym jest zbyt widoczny.”
            Przecież to żaden rym, a nawet jeśli, to jakiś strasznie pokraczny.

            „Gotenowi… przykro? Przykro mu, że jego dawny przyjaciel chciał namówić go do gwałtu?! Goten powinien wyjść stamtąd z Giną, niczego nie tłumacząc i nigdy już nie wracać! Jego delikatna reakcja (nawet jak na krótką walkę w namiocie) jest w obliczu tego przestępstwa po prostu żadna.”
            Tak, Goten powinien stamtąd wyjść bez słowa, ale on miał w tym cel. Jaki, to wyjaśnia się później, ale chyba do tego doszłaś, więc napiszę, skoro nie zrozumiałaś – kradzież Smoczych Kul. Gdyby odleciał, Trunks z kumplami mogliby wypowiedzieć życzenie, a Goten, widząc, do czego Trunks jest zdolny, chciał temu zapobiec. Sprowokował więc walkę z Trunksem. Co jest oczywiste, kiedy dowiadujemy się, że kule zniknęły. No ale dla Ciebie powinien odlecieć w pośpiechu, bo tak Ci się podoba. I wciąż  podkreślasz, że jest naiwny, więc wolałabyś, aby odleciał bez niczego i nie zabrał kul, to pasowałoby do Twojej wizji.

            Jeszcze nawiązując do mangi, w DB nie ma niestety pokazanego nastoletniego Gotena, widzimy jedynie, że zamiast trenować, woli randkę z dziewczyną. I to tyle. Jako mały chłopiec zgadzał się na wszelkie pomysły Trunksa, nawet mając opory. Na turnieju pozbawili przytomności Zamaskowanego Wojownika (napaść, pobicie, podszywanie się pod inną osobę), a mieli zaledwie 7-8 lat.

            „W ogóle ciężko mi uwierzyć w to, co zaplanował Trunks. Jak o tym przeczytałam, to myślałam, że zwymiotuję – tak bardzo brzydzi mnie twoja główna postać. To miał być gwałt, wiesz?”
            Zadanie Gotena polegało na seksie z jakąś dziewczyną i zrobieniu jej nagich zdjęć. Fakt, że Trunks ironicznie odpowiedział „pomagam ci ją przelecieć” nie znaczy, że chodziło mu o seks, w końcu dziewczyna i tak była nieprzytomna, a Trunks chciał jej zrobić zdjęcia, żeby pokazać kolegom. Bo chyba nie uważasz, że zamierzał rozebrać Ginę i patrzeć sobie, jak Goten „coś” z nią robi, nieprzytomną? Ale zgadzam się, że w tekście nie jest to odpowiednio podkreślone i można się nie domyślić. A przynajmniej nie każdy się domyśli.
            Oczywiście to też jest chamstwo w najwyższej postaci (zdjęcia), więc Trunksa nie usprawiedliwiam, tak jak tego, że był zdolny do wielu świństw. Myślę, że gdyby Goten był inny i zamierzałby coś Ginie zrobić, Trunks nie zaoponowałby. Z drugiej strony, był też po alkoholu i narkotykach („Alkohol pulsował we krwi, a rozluźniające narkotyki powoli przestawały działać. Był rozdrażniony, niespokojny. Potrzebował adrenaliny, odstresowania.”), co tylko wzmagało jego gorszą stronę natury.
„Negatywne efekty działania (ecstasy)
  • napięcie emocjonalne
  • depersonalizacja
  • niepokój mogący przerodzić się w panikę
  • nadwrażliwość na bodźce z zewnątrz
  • poczucie utraty kontroli
  • nieprzyjemne halucynacje i depresja”
Źródło: https://www.narkomania.org.pl/informator-o-narkotykach/ecstasy/

            „Jedynie żałuję, że Goten nie wygrał bójki, po prostu pozwolono mu odejść. Chciałabym, by Trunks poniósł konsekwencje za to.”
            Goten celowo nie wygrał bójki. Gdyby walczyli „na serio”, wynik mógłby być inny.

            „Przede wszystkim chcę, aby Bulma dowiedziała się, do czego jej ukochany synek zamierzał doprowadzić. Oczywiście tak się pewnie nie stanie, bo Trunks wydaje się być twoim faworytem i do tej pory tylko mu się powodzi. Czy kiedyś to się skończy?”
            Bulma dowie się, do czego Trunks chciał doprowadzić (akurat nie z Giną, tylko z Delią, ale scena jest faktycznie z nim i z Delią, więc nie ma sensu wracać do tej z Giną). Co do Trunksa i mojego faworyta, któremu tylko się powodzi – to ciekawe, że przestałaś czytać akurat w momencie, kiedy cały świat Trunksa zaczyna wymykać mu się z rąk, kiedy nie wszystko idzie po jego myśli (w sumie to praktycznie nic...), kiedy jest osamotniony, bez przyjaciół, z poczuciem winy i świadomością, co zrobił.



            „[Poza tym jak sobie pomyślę, że w przyszłych rozdziałach ten bohater jednak znajdzie jakąś tam swoją wielką miłość i nawet stanie się ojcem, to już w ogóle zbiera mi się na wielki rzyg na samą myśl o tym].”
            A skąd wiadomo, że znajdzie wielką miłość i zostanie ojcem? Przecież nic o tym nie ma w opowiadaniu. ;p
            Poza tym, cała Twoja wypowiedź jest po prostu jedną wielką hipokryzją, jeśli spojrzymy na wypowiedź odnoszącą się do prologu.

            Podoba mi się również, że tak delikatna kwestia jak gwałt (a przynajmniej zamiary co do niego) są opisane tak… po prostu. Nie ma w tym żadnego drugiego dna, opis procesu nie trwa długo, nie ma długich i tanich wstępów oraz fakt pozbawiony jest oceny. Vegeta był kiedyś dupkiem i to chcesz mi dać do zrozumienia. Przyjmuję taki stan rzeczy, chociaż jest to dla mnie trudne, bo jako fanka Vegety nigdy w życiu nie chciałabym być jednocześnie fanką gwałciciela (...)”
            Jesteś fanką Vegety, który mordował malutkie dzieci – a to jest dla Ciebie jak najbardziej w porządku, ale już Trunks, który po narkotykach zamierza rozebrać dziewczynę i zrobić jej nagie zdjęcia, to przekroczenie wszelkich granic. Ciekawe podejście. Serio. Zresztą, nawet jak uznasz, że Trunks w zamiarze chciał, aby Goten zgwałcił Ginę, to i tak dla mnie mordowanie dzieci jest gorsze. Ale każdy ma inny rodzaj moralności.
            Piszesz też, że rzygasz na myśl, że Trunks, który nigdy nie dopuścił się gwałtu (tylko był tego bliski) ani nie torturował ludzi, czy też nie planował latać po planetach, aby mordować całe miasta, nie może w przyszłości mieć szansy na miłość i dziecko.
            A już Vegeta może sobie być gnojkiem, dobijać ledwo żywych, mordować dzieci, kobiety, torturować ludzi, ale zostaje mu to wspaniałomyślnie wybaczone, zakłada sobie rodzinę, znajduje miłość w postaci Bulmy i ma dzieci... I to dla Ciebie zupełnie w porządku? Nie rozumiem tej hipokryzji. Parafrazując Ciebie – rzygać mi się chce od takiego rodzaju hipokryzji.

            „Nastroju nie poprawiło mi nawet ciekawe zakończenie o Akumie.”
            Przykro mi bardzo, może prześlę chusteczkę przez maila?

            „A w ogóle opisałaś dość poważną walkę w… namiocie. Na pewno? W sensie bohaterów ogranicza dość mała powierzchnia; nie wyobrażam sobie starcia w takim miejscu.”           Nie był to przecież malutki namiocik, a walka trwała krótko. Ale racja, że można gdzieś wspomnieć o rozmiarach namiotu.

            Całkiem też pominęłaś fakt, że Goten ukradł Trunksowi kule. Chyba tylko po to, żeby nie musieć usuwać zdania wrzuconego kilka linijek wyżej, tego, że Trunksowi „tylko się powodzi. Czy to się kiedyś skończy?”. Tak mu się powodzi, że został okradziony z kul, które były dla niego punktem wieczoru.

            ROZDZIAŁ DWUNASTY

            „Paskudnie czytało mi się takie treści w odniesieniu do uniwersum DB i do bohaterów, którzy zawsze kojarzyli mi się pozytywnie. Nie rozumiem, dlaczego tak uparcie to niszczysz.”
            Nie skomentuję tego, że bohaterowie DB zawsze kojarzyli Ci się pozytywnie, skoro Vegeta w przeszłości to kawał drania. Ale niech będzie, każdy ma inne skojarzenia z tekstem „pozytywnie”, niektórzy patrząc na wojownika z kosmosu, który bije dziecko, mogą uznać, to za pozytywne działanie, nie wnikam.      
            A, jeszcze jedna rzecz co do DB. Akurat w tym anime spotykamy wielu złych bohaterów, którzy pod wpływem Goku i jego przyjaciół, przechodzą lepsze i gorsze momenty.

            „Tym bardziej że zaczynasz rozdział od smuteczku Trunksa, który przeżywa dawną przyjaźń z Gotenem, ale w ogóle nie przejmuje się tym, jakie miał zamiary i do czego mógł doprowadzić.”
            Trunks ostatecznie nie zrobił niczego poważniejszego niż pozbawienie nastolatki przytomności. Ma teraz o tym myśleć? On jest egoistą, myśli o swoich problemach, na nich się skupia. Zresztą, dzieciaki tak często mają, że myślą o sobie.

            „W kolejnej scenie przytaczasz wspomnienie świąt, ale ta retrospekcja nie jest zapisana kursywą, jak robiłaś w poprzednich notkach.”
            Kursywa by się przydała, wiem, ale bez niej jest czytelnie, a przy każdej Wigilii są podane daty.

            „Dlaczego twoi bohaterowie łamią się opłatkiem? To tradycja chrześcijańska! Naprawdę nie czujesz, że coś tu ewidentnie nie pasuje?”
            Jest wyjaśnione, dlaczego łamią się opłatkiem. Bulma taką tradycję podpatrzyła z telewizji. Jakoś w DB nikomu nie przeszkadza, że Gohanowi są wyprawiane urodziny i ma tort ze świeczkami, a w krajach azjatyckich nie są popularne takie torty. Dziwne, że w DB mają tort i świeczki, skoro to wywodzi się z Niemiec.

            „Wydaje mi się, że w tym rozdziale chciałaś na chwilę oderwać czytelnika od rzeczywistości, którą przedstawiasz, i wmówić mu, że rodzina Briefs wcale nie jest aż tak patologiczna i da się ją lubić, ale to nie działa (...)”
            Jak to chcę wmówić, że rodzina Briefs nie jest patologiczna? Przecież te święta to pokazanie rozpadu rodziny, ciężkich scen, nieobecności Vegety... Sorry, ale raczej nie czytałaś tego odcinka, skoro uważasz, że taki był mój cel. W tym rozdziale widzimy przecież dużo przykrych scen.

            „Czuję się, jakbym oglądała zakłamany filler; jakbyś chciała wybielić swoich bohaterów, jednak zdecydowanie na to za późno. Nie kupię tego sympatycznego obrazka, bo po przeczytaniu wcześniejszych notek jest dla mnie sztuczny.”
            Naprawdę nie czytałaś całości, nie licząc pierwszych świąt, nie? Vegeta jest wredny, widać, że nie cierpi świąt, nie chce spędzać czasu z Brą, Trunks na święta jest u Sonów, a jego myśli są dalekie od ideału: „Trunks obserwował, jak Goku podchodzi do wnuczki z szerokim uśmiechem. Gdyby to on miał syna, Vegeta z pewnością omijałby go szerokim łukiem. Skarcił się w myślach za wspominanie ojca. Ale poczuł, jak na dno brzucha opada mu coś zimnego i ciężkiego. Chciałby, żeby jego tata z takim samym zapałem siadał obok niego i Bry. Chciał, żeby tata pokazał mu, jak bardzo go kocha. Czasami już w to nie wierzył. I marzył o wynalezieniu eliksiru powodującego zapomnienie.”

            Widzimy też jak Vegeta na jedne ze świąt odlatuje na złość Bulmie i Bra z matką zostają same w ten wieczór. Vegeta żałuje odlotu, ale duma nie pozwala mu wrócić. Na kolejne święta już jest z nimi, ale Trunksa nie ma, bo chłopak podsłuchuje rozmowę matki, która uważa, że nie powinien z nimi siedzieć.
            I to dla Ciebie sympatyczny obrazek? No to w takim razie przeczysz sama sobie. Najpierw uznajesz, że Vegeta jest u mnie mało pozytywny, bo nie spędza za wiele czasu z Brą, a jak zostawia rodzinę na święta, to nagle to już sympatyczny obrazek? I nie liczę oczywiście tych pierwszych świąt, kiedy jasno jest napisane, że Trunks ma 11 lat. Bo to są jedyne dobre święta Trunksa.

            ROZDZIAŁ TRZYNASTY

            „Nie mógł jednak odczytać położenia Kul, co oznaczało, że zostały gdzieś ukryte.”
             A dlaczego Trunks nie weźmie pod uwagę, że Goten mógł tak po prostu te Smocze Kule oddać Goku? Goten powinien tak zrobić. Tu chodzi o potężny artefakt w ręku nieodpowiedzialnego gówniarza!”
            A czemu Goten musi postąpić tak, jak uważasz Ty? Akurat powinien oddać kule Goku, ciekawe, co ten by z nimi zrobił.

            „Goten jeszcze w pokoju mógłby zawiadomić ojca, a nie wychodzić z Trunksem i jeszcze spełniać jego życzenia o wyciszaniu swojego KI.”
            Goten mógł wyciszyć KI i gadać z Trunksem bez problemu, bo i tak wiedział, że Trunks nie znajdzie kul.

            „[Update: niżej okazuje się, że – faktycznie – Trunks włamuje się do pokoju Gotena i chce odzyskać zdobycz. Dlaczego do akcji w pokoju nie wkracza Goku? To brzmi jak imperatyw narracyjny – coś logicznie powinno mieć miejsce; Goku w takich momentach nie bywał ograniczony i powolny. Jednak w ogóle to pominęłaś, nie wyjaśniając, dlaczego bohater pojawił się ze sporym opóźnieniem].” 
            A czemu Goku w środku nocy musiałby idealnie w momencie pojawienia się Trunksa wkroczyć do pokoju? Mógł akurat sikać czy spać i po prostu się przebudzić, albo spał nago/w bokserkach i potrzebował chwili na ubranie spodni.

„Mieszasz w dialogach:
– Ukradłeś? – powtórzył zaskoczony Goku, zwracając wzrok na syna.
– Pożyczyłem. – Goten zrobił się czerwony na twarzy.
– W twojej rodzinie zabieranie bez pozwolenia to pożyczanie? – Trunks udał uprzejme zdziwienie. – Drugą wypowiedź przytoczył Trunks, a trzecią – Goten. Ty zapisałaś odwrotnie; po wypowiedzi dialogowej mogą pojawić się tylko te zdania, które dotyczą postaci wypowiadającej się.”

            Nie wiem, o co Ci chodzi, albo jestem za głupia, albo nie wiem, co z tym masz za problem. Jakie „drugą wypowiedź przytoczył Trunks”, skoro jest napisane, że Goten. I jakie „trzecią – Goten”, skoro jest napisane, że Trunks.

            „To jest dla mnie gorzej niż odklejone – czytać o niefrasobliwej rozmowie Goku z Trunksem na temat tego, że coś wisi w powietrzu, bo Vegeta był niespokojny.”
            Goku w DB był niefrasobliwy, czy tego chcemy, czy nie.

            „Czy Trunksa naprawdę nie spotka żadna konsekwencja wynikająca z otrucia koleżanki?”
            Kto miał powiedzieć o tym, że Trunks otruł koleżankę? Goten POWINIEN powiedzieć, ale tego nie zrobił. Gina musiałaby wiedzieć, że coś złego miało ją spotkać, a Goten nie powiedział jej „wiesz, mój kolega chciał ci zrobić coś złego, więc chodźmy z tym na policję”, zapewne po to, aby jej nie straszyć, skoro nie spotkało jej nic złego (tak, utrata przytomności oraz niecne plany to złe rzeczy, ale ciężko o dowody. Słowo przeciwko słowu, nie? Trunks może zawsze powiedzieć, że dostał takiego drinka w barze, w końcu mówi, że rozdawali za darmo). Oprócz dziewczyny był tam tylko Trunks, a sam na siebie nie doniesie.

            „Mam o tym zapomnieć, bo Vegeta jest po prostu większym chamem niż zwykle?”
            Co ma jedno z drugim wspólnego? Skoro Goten tego nie rozgłosił (też nie chcąc pewnie narażać Giny na nieprzyjemne myśli, czy faktycznie nic złego jej nie spotkało), to jak miał to zrobić Goku?

            „Wiem, że Goku w anime był sympatycznie ufny i naiwny, ale w twojej rzeczywistości, w której Trunks jest naćpany i pijany, kradnie i nie ma szacunku do nikogo, nawet Goku powinien bardziej się zmartwić (...)” 
            Błagam, Goku darował życie Freezerowi, który zamordował na jego oczach najlepszego przyjaciela, po prostu sprawiając, że ten wybuchł. I to ze świadomością, że więcej go nie wskrzeszą. Nie martwiło go też darowanie życia mordercy, który będzie chciał się zemścić, więc miałby przejąć się Trunksem, który kradnie pomnik? Nawet Trunks Future dziwi się, że Goku po tekście: „Cyborgi wszystkich zabiły (...) Ty nie będziesz walczył, bo umrzesz na serce”, strasznie żałuje, że ominie go walka, a nie widać, aby przejął się tym, że umrze czy też zginą jego przyjaciele i rodzina.

            „Dlaczego, jeżeli potrafisz zmienić charaktery Briefsów i dostosować je do współczesnej, trudnej obyczajowości pełnej zachowań amoralnych będących na porządku dziennych, nie dostosujesz też Goku i reszty? Niech będą dobrzy, jak są kanonicznie, ale nie muszą być aż tak ślepi i głusi.”
            Skąd wniosek, że są „ślepi i głusi”? Goku, co widać kilkakrotnie, przeczuwa, że coś się zbliża, zachowanie Trunksa mu się nie podoba, ale on nie wychowywał nigdy zbuntowanego nastolatka, więc nie wie, co to znaczy i jak interpretować takie akcje. Poza tym traktuje to bardziej jako chłopięce zagrywki, zwłaszcza że Trunks mówi, że odda pomnik.
            Goten jest natomiast sprytniejszy od Trunksa, kradnie mu kule tak, żeby się nie zorientował. Tego jakoś nie dostrzegasz.

            „Cieszę się, że wątek wiedźmy wysuwa się na prowadzenie. Lepiej późno niż wcale.”    Wiem, że późno, ale to kwestia dopracowania, kiedyś trochę pobawię się z początkową fabułą i może coś tam jakoś przyśpieszę.


            ROZDZIAŁ CZTERNASTY

            „Wiesz, czego strasznie brakuje mi w twoich rozdziałach? Opisów. Zaczynamy rozdział podróżą i skupiasz się na ogólnikach: bohaterowie podążali do siedziby Baby Guli, lecieli nowoczesnym samolotem i… tyle.”
            To prawda, mam problem z opisami, nie umiem pisać ich wprawną ręką. Staram się nad tym pracować od jakiegoś czasu, ale chyba średnio mi wychodzi.

„– Odnajdziesz tylko jeden sen, tak? Nic więcej nie zobaczysz?
Przez chwilę mierzyli się spojrzeniami. Pomarszczona twarz Baby Guli wyrażała tylko zaciekawienie, natomiast Vegeta był wyraźnie spięty.”
            Jasne, można zmienić to jedno „tylko” na coś innego.

            – Powiesz mi, kto to… I jak to przerwać? – Vegeta czuł irytację. (...) Na samą myśl, że jakaś starucha dostanie możliwość grzebania mu w snach, przepełniała go irytacja.

            Po tym parsknęłam śmiechem. Sorry, ale wycięłaś spory fragment i po prostu to wygląda, jakbyś celowo chciała pokazać, że dwa słowa „irytację” i „irytacja” są obok siebie. A nie są. Wklejam, żeby nie było:

            – Powiesz mi, kto to… I jak to przerwać? – Vegeta czuł irytację. Chciał usłyszeć prostą receptę na problem, z jakim walczył od dłuższego czasu, jednak domyślał się, że nie będzie to takie łatwe.
            – Kontrola snów z kosmosu to nieczyste zagranie – powiedziała powoli Baba Gula, obserwując go uważnie. – Muszę wydobyć z ciebie jeden ze snów.
            – Wydobyć? – Vegeta uniósł brwi. – Nie podoba mi się to.
            – I nie musi, ale to jedyny sposób, aby poznać wroga. To jak, wyrażasz zgodę?
            – Odnajdziesz tylko jeden sen, tak? Nic więcej nie zobaczysz?
            Przez chwilę mierzyli się spojrzeniami. Pomarszczona twarz Baby Guli wyrażała tylko zaciekawienie, natomiast Vegeta był wyraźnie spięty. Na samą myśl, że jakaś starucha dostanie możliwość grzebania mu w snach, przepełniała go irytacja.”

            Jasne, że można napisać w tym drugim, że przepełniała go złość, ale fragment jest tak długi, że ciężko to uznać za powtórzenie. Te są zazwyczaj naprawdę blisko. A wklejanie długiego fragmentu, żeby wyciąc z niego większą część i sprawić, aby te dwa wyrazy były obok siebie... Rany, jakie to słabe.

            Miał wrażenie, że to Babidi wstał z grobu, i znowu zaczyna kontrolować jego umysł. A przynajmniej próbuje.
Nagle wszystko ustało. Klęczał na zimnych kafelkach cały zlany potem. – Z fragmentu wynika, że klęczał nie Vegeta, a Babidi.”
            Ktoś, kto rozumuje logicznie, domyśli się, że chodzi o Vegetę, z którego punktu widzenia pisana jest ta scena, a nie o Babidiego, którego tam – niestety, muszę Cię rozczarować – nie ma.

            „Podobają mi się przemyślenia Vegety na temat trudnych wyborów między Bulmą a Brą. Powiem ci, że jest to jeden z lepszych fragmentów z kilku ostatnich rozdziałów. Lubię, gdy jest tak poważnie. Proszę, zostańmy już przy tym. Nie masz pojęcia, ile dałabym, by nie czytać o scenie nadchodzącej imprezy koleżanki Trunksa…”
            Cóż, od pewnego momentu, jest już w większości poważnie. A od urodzin Cię nie uratuję, wybacz... Szkoda mi, że taką traumę Ci zgotowałam...

            „Po skończonym posiłku Bra poszła do salonu porysować przy smerfnych hitach (...). Smerfne Hity to nazwa własna, a właściwie tytuł, więc przydałby się cudzysłów lub kursywa. Natomiast na pewno domyślasz się, co myślę o takich elementach świata przedstawionego...”
            Tak, musi być cudzysłów, to przecież tytuł, nie wiem, co sobie ubzdurałam, że zapisałam bez niczego. No a wiem, co myślisz, wiem. Ty też wiesz, co ja myślę, więc jest okej. :D

            „Swoją drogą trochę bawi mnie to, że nikt nadal nie zauważył w rodzinie Briefsów zniknięcia Smoczych Kul.”
            Czytanie z zrozumieniem... Powtarzam: Trunks sam zbierał kule za pomocą radaru, one nie leżały sobie w szafie, jak założyłaś. Poza tym zabawna rzecz: „nikt w rodzinie Briefsów”, czyli kto? Chyba chodziło o Bulmę, a nie o Trunksa, Brę, czy Vegetę. ;p

            „No i niestety impreza dzieje się, młodzi gniewni wbijają na nią pod przebraniem, w tle słychać Eye of the tiger, a ja zastanawiam się, czy ty tak na poważnie… Jak to jest, że połowa rozdziału to naprawdę wartościowy konflikt fabularny, a druga połowa to nonsensowna szopka, o której praktycznie nie da się czytać?”
            Bo u nastolatków wszystko jest sensowne, przemyślane, może jeszcze dystyngowane?

            Tak, chłopaki zrobili szopkę, jak ostatni kretyni, a później Trunks pokazał, jaki z niego parszywy gówniarz. Ale – co dziwne – nic o tym nie piszesz. Ani słowa o urodzinach Delii – ooo, są normalne, no popatrz, a podobno u mnie wszyscy to degeneraci, nie? A tutaj zwyczajna impreza w ogrodzie, alkoholu brak, siedzą sobie na krzesełkach i czekają na komików. Są normalni nastolatkowie, ale gdybyś o tym wspomniała, to musiałabyś zaprzeczyć swoim poprzednim słowom.

            „– Ten gnojek żyje. Polecimy teraz na drugi koniec świata, żebyście mieli jakieś alibi, skoro tak pękacie – dodał z irytacją.  Jakie alibi? Alibi ma się wtedy, gdy nie ma świadków w trakcie przestępstwa, tymczasem pastwiącego się nad Keiem Trunksa z ekipą widziała cała grupa imprezowiczów…
            Przecież Trunks mówi do kolegów „żebyście mieli jakieś alibi”, bo skoro mieli maski, to nikt nie wie, że to byli akurat oni, a gdyby się okazało, że w tym momencie znajdowali się na drugim końcu świata, nie byliby podejrzani. O sobie samym i swoim alibi Trunks nie mówi.

            „Tak! W końcu policja u Bulmy! Rety, nareszcie…! Nie masz pojęcia, jak mnie to ucieszyło. Aż przeczytam kolejną notkę z ciekawości, choć przyznam się, że w planach mam niedługo skończyć ocenę.”
            No to fajnie, że coś tam ucieszyło, po prostu chyba chciałabyś mieć zawsze wszystko od razu, nie? Ktoś kradnie – po godzinie powinna go złapać policja. Ktoś wyzywa koleżankę – od razu niech mu nałożą kuratora. Ktoś jest nieuprzejmy – niech znajomi doniosą rodzicom w tempie ekspresowym. W życiu nie zawsze tak jest, że coś złego równa się od razu działaniem służb, czy też dobrych ludzi.

            „Wydaje mi się, że masz nad czym pracować; z tak ciężkostrawną ¼ tekstu, przez którą naprawdę trudno mi było przejść, sądzę, że dalsze – nawet najlepsze – rozdziały mogą zostać niezauważone, a więc i niedocenione przez przyszłych czytelników.”
            Fakt, że dla Ciebie ¼ tekstu była ciężkostrawna, to nie znaczy, że dla Czytelników także. To kwestia podejścia. I tego, czy potrafimy oddzielić jednostki od całości. Fakt, że jakieś dzieciaki są zepsute, to nie znaczy, że całe społeczeństwo takie jest. Skojarzyło mi się to trochę z uniwersum HP i podziałem na Slytherin i Gryffindor. Tam też ci pierwsi byli traktowanie jako gorsi, zazwyczaj z tego domu wychodziły same „złe dzieciaki”. Podejście ludzi niestety już takie jest – patrzy się przez pryzmat tych niegrzecznych i nie zauważa tych zwyczajnych.

            „Dlatego też uznałam, że sprawiedliwie byłoby wrócić do oceny, jeżeli w planie będziesz miała pracę nad pierwszymi rozdziałami. Wtedy mogłabym zacząć raz jeszcze i dokończyć całość.”
            Oczywiście praca nad odcinkami jest jak najbardziej potrzebna. Zwłaszcza w kontekście nadmiaru retrospekcji czy skróceniu niektórych historii. Chciałam też kiedyś przemyśleć zamianę ciał i cały ten opis, więc zobaczę jeszcze, co wymyślę.

            „W tym momencie, choć reakcja Bulmy jest dla mnie jak światełko w tunelu, muszę przyznać, że bardzo zmęczył mnie twój tekst i nie bardzo mam siły na więcej.”
            Ostatkiem sił porywasz się więc na 15 rozdział? Niezbyt to bezpieczne, ta notka potrafi dobić...

            ROZDZIAŁ PIĘTNASTY

            „Nie wiem dlaczego, ale mimo wszystko spodziewałam się czegoś więcej po Vegecie. To znaczy nie – inaczej. Nie spodziewałam się po TWOIM Vegecie czegoś innego, ale miałam nadzieję, że jednak nie pójdziesz w tę stronę i Vegeta stanie się w końcu prawdziwym, kanonicznym Vegetą.”
            Marzenia o jakimś kanonicznym Vegecie, który w kanonie jest gorszy, niż u mnie są po prostu kiepskie, nie sądzisz? Wcześniej mówiłam, że w kanonie Vegeta zachowywał się gorzej, niż u mnie, a ostatecznie i tak nie wiemy, jakim był ojcem, kiedy Trunks skończył 15 lat, a jedyny tekst, jaki w DB wygłasza do syna, jest w tonie rozkazującym.

            „Takie przemyślenia jak te są wyssane z palca i słabe:
            Może miała nadzieję, że saiyańskie geny nigdy nie dadzą o sobie znać? Trunks był wojownikiem, więc demonstrowanie siły oznaczało naturalną kolej rzeczy. – Piszesz tak, jakbyś zatrzymała się w anime na etapie Vegety, który nie miał jeszcze rodziny i za wszelką cenę chciał być dalej tylko chłodnym wojownikiem.”
            Znowu to samo? No to ja znowu powtórzę: Vegeta, mieszkając siedem lat na Ziemi, z rodzinką, w pewnym momencie myślał tylko o walce i nie dbał o życie rodziny, bo zależało mu jedynie na wyrównaniu rachunków z Goku. I jeszcze gadał te swoje teksty: „Nie podobało mi się, że pod waszym wpływem tak złagodniałem. Chciałem wrócić do okrutnego, zimnego Vegety z przeszłości”.

            „Przede wszystkim nie był zły. Niestety w twojej historii jest, a jego reakcja na zachowanie Trunksa tylko utwierdziła mnie w przekonaniu, że Bulma jak najszybciej powinna spakować walizki i zabrać dzieciaki ze sobą.”
            Brr, nie lubię tych pustych określeń w stylu „zły”, „dobry”, „pozytywny”, „negatywny”. Tak jakby ktoś był tylko taki lub taki. Piszesz, że nie był zły. A czy u mnie jest zły? Nie. Ani dobry, ani zły.

            Vegeta to (dawny?) Saiyanin, dla niego syn okazujący siłę to norma, jeśli chodzi o tę rasę. Z drugiej strony, fakt, że Vegeta ma takie przemyślenia, nie znaczy, że są dla niego jedyne i słuszne. Później to przemyśli.
            Co do Bulmy, to czemu ona ma spakować walizki i zabrać dzieci? CC to jej dom, więc jak już to powinna wyrzucić Vegetę.

            „Swoją drogą nachodzi mnie taka myśl: dlaczego – skoro chciałaś wykreować rodzinkę antagonistów – wykorzystałaś do tego postaci, które są znane i lubiane z uniwersum w głównej mierze właśnie dlatego, że są dobre?”
            Co? Wybacz, gapię się w ekran i nie wiem, co napisać. SERIO? Vegeta jest „znany i lubiany dlatego, że jest dobry”? Nie wiem, czy Ty w ogóle pamiętasz, kim był Vegeta w DB. I nie, większość jego fanów lubi go właśnie za to, że nie był dobrą (jak ja nie lubię tego słowa...) postacią. A przynajmniej nie do końca. To były morderca, egoistyczny dupek, zadufany w sobie palant, który wiele razy narażał Ziemię z powodu swojego zbyt dużego ego. To facet, co dugi czas nie dbał o rodzinę. To ten, co nie umie prosić. A przepraszanie to tylko raz w życiu mu się zdarzyło. To ten, co syna nazywał śmieciem. I ten, co przybył kiedyś na Ziemię chcąc wymordować jej mieszkańców.

            „Z drugiej strony dziwi mnie, że za drugim podejściem Vegeta jednak daje za wygraną i chce porozmawiać z synem. Ehe. Ciekawe, co z tego wynikłoby, poza kilkoma pochwałami? Nie widzę tej rozmowy. Zupełnie nie mogę jej sobie wyobrazić.”
            Rozmowa jest w 16 odcinku, ale Twoje podejrzenia, że nic z niej nie wyniknie poza „kilkoma pochwałami”, to w sumie zupełne przeciwieństwo takiej wizji rozmowy. Ale nie zachęcam do czytania, bo jest dość... drastyczna. I na pewno Cię przerazi, na pewno będzie dla Ciebie „okropnie okropna” i tak dalej. Ale pochwał Trunks nie otrzyma.

            Taka delikatna próbka:

            „– Przestań ze mnie kpić! – Moc bojowa Trunksa podskoczyła do góry. Oczy zapłonęły ze wściekłości. – Gdybym był starszy…
            – To wtedy miałbyś coś do powiedzenia, gówniarzu. – Vegeta chwycił go za przód poszarpanej koszulki, podnosząc. – Próbujesz zgrywać chojraka wśród miernot. Zabiłeś zwykłe niedorajdy. Spróbuj z kimś silniejszym… Znasz to uczucie bycia przegranym i oczekującym śmierci?
            – TEŻ ZABIJAŁEŚ! – wykrzyczał mu prosto w twarz Trunks.”

            Więc nie, nie polecam. Ale Trunks zostaje sprowadzony do parteru, więc wszelkie gorące zapewniania, jak to ma dobrze w życiu, nie są do końca prawdą.

            Jestem tutaj, wspieram cię, nigdzie nie odchodzę – mówiły ręce Vegety, ukrywające ukochaną kobietę przed całym złem tego świata. – W takie coś to już w ogóle nie wierzę.”
            No to nie wierz, ale siła takiego męskiego przytulenia potrafi zabrać na chwilę wszystkie problemy.

            „Nie może być tak, że z jednej strony Vegeta totalnie niczym się nie przejmuje, a z drugiej nagle z dupy strony chce być wsparciem i przytula Bulmę w trudnej chwili. Jeżeli chcesz, by wyrąbanie się na wszystko było tylko pozorowaną maską, Vegeta nie powinien w ogóle nie przejmować się kwestiami wychowawczymi.”
            Rany, znowu to samo: czarno-białe postacie w czarno-białym świecie. Ach, no bo w świecie fantasy podobnym do Chin nie może istnieć żaden kraj oprócz Japonii. 

            „Trochę tak, jakbyś chciała znów na siłę przekonać mnie pod koniec rozdziału, że jednak Vegeta nie jest patologiczny i wybielasz go. A przecież to nie działa w ten sposób; jeżeli Vegeta regularnie jest dupkiem, mojego zdania o nim nie zmienią dwa stosunki seksualne i przytulenia – też ze trzy na krzyż.”
            Vegeta w mandze regularnie był dupkiem a jednak Bulma się z nim związała. Ludzie (Saiyanie też) nie są jednoliniowi, jak to sobie przyjmujesz. Mogą mieć różne humory, swoje przyzwyczajenia czy nawet wredne zagrywki. I nie znaczy, że są tylko tacy i już nie inni. Vegeta w anime jest ukazany jako dumny wojownik, który naprawdę rzadko odkrywa uczucia, nawet przy rodzinie. Ale to nie znaczy, że nigdy tych uczuć nie okazał. Mimo że my tego nie widzimy i tylko możemy się domyślać.

            Dla mnie Vegeta jest patologiczny, nie potrafi wychowywać dzieci w odpowiedni sposób, z Brą dopiero się uczy a do Trunksa nie ma podejścia - chciałby być z nim tak jakby "kumplem", ale na swoich zasadach: że młody się słucha i bezwarunkowo szanuje. Ale mimo tego, u Vegety widać wahanie przy traktowaniu Bry czy Trunksa w ten sposób. Coś w jego sposobie myślenia ulega zmianom, pod koniec klątwy relacje Vegety z dziećmi też są inne. Klątwa zmienia wszystko.

            „Nie jestem naiwna; wciąż uważam, że najlepsze, co Bulma mogłaby zrobić, to jak najszybciej odejść od męża.”
            A Bulma w sumie zauważa to, o czym mówisz i pakuje walizki Vegety. O tym jest w późniejszych rozdziałach.

            „Liczyłam na to, że Trunks być może się zmieni. Że nie może wydarzyć się już nic gorszego, tymczasem kreujesz go na zepsutego do szpiku.”
            A czemu niby uważałaś, że Trunks zmieni się za pomocą magicznej różdżki? Co na to wskazywało? Wciąż powtarzałaś, jaki to jest zepsuty i zdegenerowany, więc dziwny wydaje mi się ten tekst, że liczyłaś na szybką przemianę. Bez sensu.

            „Przy scenie porwania Blue zabrakło mi sił. Teraz już wiem, że na pewno nie chcę czytać nic więcej”
            Mi też kilka razy zabrakło sił przy Twojej ocenie, także rozumiem, co mogłaś czuć.

            Scena z Blue nie jest tak oczywista jak się wydaje. Nigdzie nie jest napisane, że Trunks ją zgwałcił czy zabił. Ostatecznie nie zrobił tego.

            „Do głowy przychodzi mi tylko parafraza Deneve spod jednej z poprzednich ocen: właśnie po lekturze wylało się na mnie absolutne wiadro cringe’u.”
            O rany, co to cringe? Jakaś niewyedukowana jestem. Okej, to zażenowanie. Pewnie, bo scenki z Genialnym Żółwiem obmacującym wszystkie kobiety w DB były takie świetne i mało żenujące, że po prostu tylko pomniki stawiać.

            „Choćbym przeszła Kędzierzyn wzdłuż i wszerz, to nie starczy mi kilometrów, żeby rozchodzić tę żenadę.”
            Ojej, no to wybacz, że się tak przejęłaś. Ja tam Twoje żenujące teksty po prostu uznam za brak profesjonalizmu i tyle, nie będę się specjalnie przejmować.

            „Jest mi po prostu niesamowicie przykro, że zgodziłam się przeczytać kolejny rozdział, bo nie dość, że nastawiłam się pozytywnie i tylko się rozczarowałam (...)"
            Zabawna konstrukcja zdania, tak jakbyś zgodziła się przeczytać kolejny rozdział na moją prośbę. Nikt nie zmuszał. Nie wiem, mam teraz żałować kogoś, kto ma bloga z ocenianiem innych opowiadań, bo moje rozczarowało? A jakie to ma znaczenie przy tym, że ja nastawiam się na profesjonalną ocenę kogoś, kto zna DB, a dostaję rozczarowanie w postaci osoby, która tego DB nie zna? Teraz będziemy się nawzajem żałować?

            „(...) bo nie dość, że nastawiłam się pozytywnie i tylko się rozczarowałam, to jeszcze dostałam obrzydliwie patologiczną scenę, w której uczestniczy naprawdę wartościowy bohater Dragon Balla. Takie rzeczy w obrębie fanfiction akurat tego uniwersum powinny być zakazane.”
            Zakazywanie czegoś w literaturze, no nieźle, może jeszcze cenzura, co?
            Zresztą, dlaczego piszesz, że „akurat tego uniwersum powinny być zakazane”? W innych już można, bo co? Bo Ty tak uważasz? Może, nie wiem, masz jakąś listę, gdzie piszesz, jakie sceny są niedozwolone w takich anime, a jakie w takich?
            Dalej „uczestniczy naprawdę wartościowy bohater Dragon Ball'a”. To teraz pokaż mi sceny z DB, w których Trunks ma 15 lat. Pokaż mi, jak się zachowuje, co robi, jak żyje. Pokaż mi, jakie ma podejście do życia, co myśli, jak działa. Pokaż mi tego 15-letniego Trunksa na konkretnych przykładach w DB. Wtedy powiem, że to „naprawdę wartościowy bohater”.
            I jak, już znalazłaś? Nie? A czemu? Bo w DB nie ma Trunksa mającego 15 lat. Widzimy go jako roczne dziecko (pomijam), ośmiolatka (głównie pyskaty gówniarz, co uwielbia zabawę, a w dodatku zaplanował sobie, że pozbawi przytomności uczestnika turnieju i się pod niego podszyje, normalnie najgrzeczniejsze dziecko na świecie), 18-latka (scena, w której nie chce mu się trenować, a później na turnieju nie ma z nim żadnych scen z dialogami, jeśli chodzi o mangę).
            Nie wiemy, jaki ma charakter, czy jest "naprawdę wartościowy", nic o nim nie wiemy. Bazowanie na tym, jaki był 7 lat temu jest słabe (ośmiolatek nie będzie raczej imprezował z narkotykami), a uznawanie, że mając 18 lat i w wtedy, w tych kilku kadrach Trunks nie pije, nie bierze narkotyków i nie robi nic nagannego, więc nigdy nie mógł tego robić, jest zabawne i żałosne jednocześnie.


            PODSUMOWANIE

            „Zacznijmy od poprawności. Pod tym względem największy problem w Klątwie miałaś z podmiotami – mieszałaś je w obrębie dwóch zdań, przez co wychodziły głupoty, na przykład mający czegoś dość pot albo moment, który nie atakował kogoś w odpowiednim momencie.”
             To już kwestia czytania ze zrozumieniem, a pisałam o tym wcześniej, więc nie będę się powtarzać.

            „Jeżeli chodzi o interpunkcję, największy problem masz ze spójnikiem a – wydaje się, że nie wiesz, kiedy stawiać przed nim przecinek, a kiedy nie, natomiast zasada jest dość prosta i łatwa w zapamiętaniu”
            Przejrzałam podaną stronę z przecinkami, dzięki.   Będę zwracać uwagę.

            „Zapamiętaj też, że w Dragon Balla nie ma żadnego apostrofa.”
            A ja żyłam w jakimś błędnym przekonaniu, że jest. Dzięki za wyprowadzenie z błędu.

            „Błędy masz także sporadycznie w dialogach – po wypowiedzi narracyjnej często umieszczasz dopiski wprowadzające informacje o postaciach (...)”
            A kiedy niby, bo podałaś jeden przykład, który był niepoprawny?

            „Ogólnie jesteś bardzo poprawna i tu nasuwa mi się pierwsza myśl odnośnie do podsumowania… dlaczego marnujesz takie umiejętności na pisanie o patologicznej rodzince tylko pozornie pochodzącej ze świata DB?”
            Jest wiele przykładów na to, że pochodzą ze świata DB. Kwestia tylko tego, że to łatka dziejąca się w czasie, kiedy nie ma znanej nam akcji DB. To jakby pisać o Gohanie i Videl w szkole. Czuję, że też niewiele byłoby DB, poza akcjami z ratowaniem ludzi.

            „Bo z tego, co wiem, wynika, że miało to być obyczajowe fanfiction osadzone w świecie fantasy, a wyszło zwykłe, współczesne YA osadzone w świecie fantasy przyprawiające mnie o ciarki zażenowania. To tak w skrócie.”
            Nie czytam YA, więc nie jestem tak zorientowana jak Ty, ale wg informacji w Internecie, to taki gatunek "kierowany do nastoletnich czytelników w wieku 12-18 lat. (...)
Typowe tematy związane z twórczością tego typu to przyjaźń, pierwsza miłość, związki i poszukiwanie własnej tożsamości" (Źródło: https://pl.m.wikipedia.org/wiki/Young_adult).

            Gdyby jeszcze był to blog o Trunksie - okej, mogę uznać, że tak uważasz. Ale młody nie wypełnia całości opowiadania, a wszelkie sceny z nim nie są przeznaczone dla nastolatków, tylko dla starszych Czytelników, którzy potrafią wysnuć wnioski, że coś jest z chłopakiem nie tak. I chodzi tu o całokształt. U Trunksa nie ma przyjaźni, bo z Gotenem nic go nie łączy, a "tru kumple" czy jak tam ich określałaś, odwracają się od niego. Nie ma tu pierwszej miłości. Nie ma w ogóle miłości. On nigdy nie kochał żadnej dziewczyny. Poszukiwanie tożsamości jest, ale to raczej za mało.
            Wszelkie wybryki Trunksa i to, jaki był, mają znaczenie dla dalszej fabuły. I nie jest to opowiadanie tylko o nim, bo mamy Vegetę, jego związek z Bulmą, relacje z Brą, klątwę.
            No ale dobra, najlepiej poszukać sobie jakiegoś gatunku i pod jedną postać dopasować całość. Wygodne.

            „W uniwersum Dragon Balla, w Zachodniej Stolicy charakteryzującej się niesamowitym postępem technologicznym, dostajemy nawiązania do polskich, ale i zagranicznych elementów popkultury, których bohaterowie w ogóle nie powinni znać.”
            Ach, taki postęp był w tej Zachodniej Stolicy, że kamery mają większe niż nasze, a w mieście jest jeden duży telewizor na ogromny tłum.
            No tak, uważasz, że bohaterowie nie mogą znać zagranicznych elementów popkultury dotyczących wszystkich krajów, za wyjątkiem Japonii (akcja opowiadania to świat fantasy podobny do Chin), bo tak Ci się podoba, bo Akira jest z Japonii, bo tak ładnie... Nie ma to jak profesjonalne podejście.
            DB to świat fantasy i owszem, ale nie zmienia to faktu, że nawiązania do naszego świata są naprawdę widoczne. W DB taxi to nadal taxi, występuje bohater łudząco podobny do Frankensteina, kapsuły lecznicze w DB to nic innego jak inspiracja światem "Giezdnych Wojen". Mamy też mumię oraz... wampira zwanego "Dracula Man" (a to z kultury europejskiej). Mało tego, kiedy bohaterowie umierają, ale w jakiś sposób schodzą na Ziemię... nad ich głową wisi aurelola. A taki Mr Popo ma latający dywan. W jednej ze scen mamy nawet flagę Stanów Zjednoczonych! Chi-Chi bierze ślub w białej sukni z welonem, wyglądającej jak tradycyjna suknia europejskiej kobiety. Przykłady można mnożyć bez końca.

            „Pite i jedzone jest głównie to samo, niczym nie różnią się kwestie społeczne i kulturowe, a także oświatowe. Poza wykorzystaniem kapsuł i bogactwem, które przysługuje rodzinie Briefs, nic nie nawiązuje do uniwersum DB i nie charakteryzuje go.”
            No tak, bo w DB jedli zupełnie coś innego. Ciekawe tylko, że Vegeta wcina sobie kurczaka a Buu w cukierniach opycha się ciasteczkami czy tortami.
            Wszelkie te poruszone kwestie w DB też się nie różniły, ale rozumiem, że w tym przypadku najlepiej zamknąć oczy na kanon DB i wymagać „czegoś innego”. Opisywałam szkołę na podstawie tej Gohana, więc KANONICZNEJ. Zwykłe ławki szkolne, długopisy, zeszyty, podręczniki.
            Śmieszne, bo gdybym wymyśliła jakąś inną wizję szkoły, w której uczniowie używają tabletów zamiast książek, to na pewno miałabym wykład o tym, że w kanonie Gohan chodził do szkoły, gdzie używano zeszytów.

            Co do nawiązań do uniwersum DB: mamy Saiyan i informacje o ich odporności, o poziomach, technikę Ki-teleportacji, pokazanie nauki latania a także naukę KI-teleportacji, fasolki leczące rany, statek kosmiczny, kapsułę treningową, Smocze Kule (wiem, to akurat za mało Dragonballowe, więc nawet się nie odniosłaś), wspomnienie dawnych przeciwników typu Freezer, Cell. Cały wątek w Komnacie Ducha i Czasu, pojawienie się Trunksa z przeszłości oraz nawiązanie do wehikułu czasu, mamy ukazane osiąganie nowego poziomu, mamy też Babę Gulę i jej moc "wróżenia", mamy przeszłość Vegety i inne planety (DB to też możliwość poruszania się po kosmosie), a także wiele innych rzeczy.

            "(...) nic nie nawiązuje do uniwersum DB i nie charakteryzuje go. Wniosek? Nie zaskoczyłaś mnie, nie zaangażowałaś się na tyle, by wykreować i pokazać mi coś nowego, oryginalnego, by wprowadzić mnie w świat oraz zachęcić do poznawania go od podstaw."
            Przeczysz sama sobie. Piszesz, że nic nie nawiązuje do DB, a wnioskiem jest to, że nie wymyśliłam nic nowego. Albo chcesz tylko kanoniczne DB (szkoła jak ta Gohana, świat fanasy) albo coś nowego. Po co Czytelnikom poznawać od podstaw świat, który znają? Rozumiem, że Ty nie znasz (co widać przez całą ocenę), ale nie znaczy to, że będę opisywała kim jest Goku, Chi-Chi, szczegółowo opracowywała prawo w DB na podstawie urywków z anime (była policja, więzienia, kajdanki) czy też kombinowała z wymyślnymi potrawami (a nie, sorry, Ty byś chciała japońskie potrawy, bo to w końcu manga pisana przez Japończyka...).

            „DB powinno się wylewać z twojej historii, a na razie to tylko taki miły dodatek, który – gdyby wyciąć go tu i tam – właściwie z fanfiction bez problemu zrobiłoby ci się opowiadanie zupełnie autorskie.”
            Niestety, nie da się powycinać "tu" i "tam", bo nikt by nic nie zrozumiał bez znajomości DB, która wiele tu daje. Nie twierdzę, że wszystko, ale sporo. Tobie też by dała, gdybyś znała DB, a nie tylko miała jakąś wizję z dawnych lat.

            „Mniej więcej porównałabym to do lektury ficzka o Harrym Potterze, w którym bohater ani razu nie pojawił się w Hogwarcie albo – gorzej! – jest w Hogwarcie, w którym w teatrze szkolnym wystawia się Romea i Julię i jeździ na mugolskie sportowe wczasy w Bułgarii, gdzie wyrywa się panny, a każdy musi mieć je po dwie. Ough! Pod tym względem aż mi się przypomina Boso po mokrej trawie...”
            Piszesz, jakby świat DB był szklaną kopułą czy zamkiem, gdzie wszystko musi być takie a takie. Niestety, tak nie jest. Świat Dragon Balla to nie jest zamek typu Hogwart, to jest świat, PLANETA. NIE ZAMEK. Jak w ogóle można porównać planetę do zamku? Różność DB polega na tym, że widzimy wiele miejsc, z czego każde jest inne. W Hogwarcie jest zamknięta przestrzeń, ustalone reguły, czarodziejski świat. W DB mamy po prostu ŚWIAT bogaty w różne krainy. Jest wielkie miasto i biedna wioska. Jest samochód latający i przestarzały autobus. Jest kapsułka pach-bach i ludzie chodzący z wielkimi tobołami. Są pustynie, ogrody, pałace, CC i zwyczajne chaty. Są roboty i zwierzęta. Są też dinozaury. Prezydentem jest pies. Światowy Turniej nie ma nawet swoich telebimów dla widzów stojących dalej.

            A co do fanfika o HP, w którym bohater nie pojawia się w Hogwarcie: a co ma jedno z drugim wspólnego? Jakoś na wakacje Harry był poza Hogwartem, a w 7 części, czyli kanonicznej książce, Harry jest poza Hogwartem przez większą część, szukając po lasach horkruksów. Ostateczne bitwa, owszem, rozgrywa się na zamku, ale wcześniej są inne miejsca.

            Ciekawe, co napisałabyś na temat opowiadania o 10-letnim Harrym i jego życiu u Dursleyów, przygodach z magią bezróżdżkową, czy kłótniach z Dudleyem. Już to widzę: „Jak to, ficzek o Harrym nie w Hogwarcie?! Autorka niech coś z tym zrobi, przecież Harry za pomocą magii mógłby się w magiczny sposób przenieść do Hogwartu, tak przypadkowo, żebym tam miała akcję opowiadania”.

            „Tak więc mamy Bulmę, która jest temperamentna jak w anime, ale brakuje jej rozumu i instynktu, jakbyś trochę cofnęła ją w rozwoju”
            W opowiadaniu widać często, że się waha, że celowo nie zauważa wybryków Trunksa, nie chce ich przyjąć do wiadomości. Gdzie jest scena, w której niby cofnęłam Bulmę w rozwoju? Wiesz co to w ogóle znaczy?

            „u ciebie w większej mierze pojawia się głównie po to, aby nakłaniać Vegetę do miłości do dzieci i aby uprawiać z nim seks.”
            Bulma, od momentu pojawienia się Vegety, zmieniła swoje położenie w DB. Nie było jej już tak wiele (już w Z jest jej mniej niż w zwykłym), a co do tego, co napisałaś, scen seksu jest na 84 strony jakieś... 3-4? A nakłanianie do miłości do dzieci - jako matka, chciała, żeby mieli dobre relacje, więc nie widzę w tym nic dziwnego. Oprócz tego, to Bulma planuje wyprawę do Baby Guli, zarządza, jedzie do szkoły Trunksa, pracuje w laboratorium nad nowymi wynalazkami. Później ma też swój wątek, w którym jest zupełnie sama, bez rodziny, w nowym miejscu. Tam radzi sobie, jak może.
            Przez całe opowiadanie jest pokazana jako ktoś, kto po prostu odsuwa problemy na bok, zamiast się z nimi zmierzyć. Przykład:
            Bulma nie była głupia. Przymykała oko na wiele spraw, jednak wiedziała, że coś nadchodzi. Czuła to w tych krótkich chwilach milczenia, jakie zapadały między nią a mężem, w tych momentach całkowitej ciszy, gdy miała wrażenie, jakby ktoś ją obserwował, jakby coś za nią podążało. Ostatnio często sprawdzała nagrania kamer, lecz niczego nie dostrzegła. I to ją przerażało. Podświadomy lęk o dzieci, o malutką Brę, o zbyt szybko dojrzewającego Trunksa, o ukrywającego coś Vegetę – to wszystko sprawiało, że potrzebowała odpocząć.”

            „w dalszych rozdziałach mignęły mi przed oczami notki, w których Bulma wspomina stosunki seksualne z Vegetą, panują romantyczne nastroje”.
            Parafrazując znany cytat: czego nie przeczyta, to zmyśli.

            Bulma ani razu nie wspomina seksu z Vegetą, nie panują też "romantyczne nastroje". Cały czas myśli jedynie o tym, że nie powinna do niego wracać, mimo że go kocha. No ale dla Ciebie wymazanie 15 lat przeżytych razem to najprostsza sprawa pod słońcem, nie? Nikt nie może mieć wątpliwości, nie może się wahać. U ciebie bohaterowie muszą być czarno-biali: albo kocha i jest w szczęśliwym związku albo nie kocha i rzuca bez żadnego zawahania, zamykając 15-letni rozdział w życiu tak, jak czytelnik zamyka stronę internetową.

            Wybacz, tak to nie działa. Życie nie jest proste i nie stawia samych prostych wyborów. Bohaterowie też potrafią zachować się irracjonalnie, niczym zwykli ludzie, zwłaszcza będąc z kimś długo w związku. I tak, związków nie dzielimy na czarno-białe, czyli dobre i złe, pozytywne i negatywne. Związki mają swoje lepsze i gorsze momenty. Mają chwilę szczęścia i bólu, smutki i radości. Ludzie są ze sobą, rozstają się, wracają.

            Jeszcze co do przemyśleń Bulmy: „Ale po tym wszystkim, co ją spotkało, nie wiedziała, czy będzie potrafiła przyjąć go z powrotem. Nawet jeśli za nim tęskniła, nawet jeśli go kochała – nie powinna ulegać emocjom. Całe życie przymykała oczy na to, jak przebiegał jego trening z Trunksem, jak wyglądały ich wspólne lata.”

            „nawet jeżeli od niego odchodzi, zamiast być silną i odpowiedzialną kobietą, chcącą wychować porządnie swoje dzieci, zamyka się w jakimś średnim na jeża syndromie sztokholmskim, tęskniąc za zwykłym psychopatą.”
            No tak, bo każda kobieta musi być taka silna i jak odchodzi od męża, z którym była 15 lat, to na pewno nie robi to na niej żadnego wrażenia, nie rozbija jej świata ani psychiki.

            „Nikły plus, że czasem podkreślasz próżność Bulmy i jej przywiązanie do makijażu, co pokrywa się z animacją. Tak samo to, że Bulma pali papierosy.”
            Hej, to jednak coś tam wiesz o DB i pamiętasz, że Bulma paliła, to już jakiś plus w Twojej nikłej znajomości DB.

            „Dalej mamy Vegetę, który jest kompletnie przerysowany i zamiast być poważnym ex-wojownikiem z tupetem i wielkim ego, staje się Januszem, który ma na wszystko wyrąbane i widzi tylko czubek własnego nosa, pięści i dno butelki.”

            Gdyby Vegeta miał na wszystko wyrąbane, to nie zabrałby Bry na łąkę, nie trenowałby z nią latania, nie pocieszałby Bulmy w związku z klątwą, nie leciałby do Baby Guli ze świadomością, że może zobaczyć jakieś jego myśli, nie żałowałby tego, co robił w przeszłości, nie odczuwałby skruchy.

            „Na dodatek jest Januszem opóźnionym w rozwoju emocjonalnym, bo zamiast uczyć się miłości do córki, gdy ta przyszła na świat, Vegeta nie ogarnia ojcostwa jeszcze sześć lat później, a mimo to szczęśliwym dla niego trafem żonka nadal się go trzyma tak, jakby w ogóle było kogo.”
            A, no tak, bo „wychowując” syna siedem lat był po prostu tak emocjonalnie rozwinięty, że przytulił go dopiero wtedy, jak chłopiec skończył osiem lat. Po prostu ideał tatusia.

            „Przez wszystkie rozdziały Vegeta tylko na początku, w jednej notce, a właściwie w dłuższym, romantycznym fragmencie – który nawet cytowałam gdzieś wyżej – ukazał się jako postać pozytywna. Aż chciało się o nim czytać. Jedna na kilkadziesiąt scen to jednak zdecydowanie za mało.”
            No tak, tylko ciekawe, że takich fragmentów jest więcej, choćby jak Vegeta spędza czas z Brą czy Bulmą albo uzewnętrznia się przed Trunksem, mówiąc, że nie jest już taki, jak dawniej. Mały przykład:

            „– To nasza skrytka do trenowania? (...)
            – Może. – (...) Nie chciał burzyć idealnego świata córki, a jej bezpośredniość i lekkość pomogły w trudnej sytuacji. (...) Wiedział, że nie odepchnie od siebie Bry, tak jak zrobił to kiedyś z Trunksem.
            (...)
            Teraz wiedział, że jest za nią odpowiedzialny. Musiał chronić swoją córkę i uczyć samokontroli. Nie w brutalny i agresywny sposób, lecz tak, jak dzisiaj – spokojnie i bez pośpiechu. Przypominało to nowe wyzwanie, w dodatku tym razem będące całkowicie jego zasługą.”

            Co do relacji Bulma-Vegeta:
            W ciszy weszli na górę. Przygotowała dwa kieliszki, kiedy Vegeta wybrał już szampana i usiadł na kanapie (...) Czasami przychodzili tutaj, aby porozmawiać i spędzić razem wieczór.”

            – Będę rycerzem z kosmosu! Pokonam złe potwory! I obronię planetę! – mówiła uradowana, siedząc na kolanach Vegety i patrząc mu prosto w oczy. Jej beztroski, szczery śmiech był zaraźliwy. Bulma nie mogła się powstrzymać, żeby nie roześmiać cicho. Saiyanin, który dawniej po takiej scenie, odleciałby bez słowa na pustkowie, posłał małej uśmiech kącikiem ust.”

             Krajobrazy migały za szybami, ale Trunks podjął z ojcem temat zjawisk atmosferycznych na planecie Vegeta. Rozprawiali o tym całą drogę, wymieniając się spostrzeżeniami na temat Ziemi oraz dawnego świata Saiyan. Bulma czasami o coś pytała, niespiesznie prowadząc pojazd.”


            „Brakuje mi też konsekwencji; pisałam o tym w ostatnim ocenianym rozdziale. Nie może być tak, że Vegeta pół rozdziału jest taki, a pół siaki. Bohater powinien mieć stały kręgosłup moralny i go rozwijać, uzupełniać, zmieniać, ale pod wpływem czasu i ważnych fabularnie wydarzeń, a nie tak o, tylko na chwilę, bo akurat smutna Bulma pojawiła się na horyzoncie i wypada dać czytelnikom jakąś pozytywną wibrację...”
            Znowu powtórzę: ludzie nie są jednoliniowi. Mogą mieć swoje przyzwyczajenia, humory, jednego dnia wstać lewą nogą, drugiego przemyśleć jakieś złe zachowanie i coś zmienić, żeby następnego znowu zachować się gorzej. Taki Vegeta w DB to istna sinusoida. Raz zabija dzieci, a innym razem oszczędza Gohana, bo „ma dobry humor”, nie przejmuje się swoimi towarzyszami broni, a innym razem ratuje im życie, mieszka z Bulmą i są niby parą, a później zostawia ją samą z dzieckiem. Raz gada, jaki to jest niepokonany i wszystkich obraża, a później nagle przeprasza za swoje impulsywne zachowanie. Zachowuje się normalnie, żeby nagle ze złością uznać, że wolałby być tym samym zimnym Saiyaninem, co kiedyś.

            Naprawdę w życiu ludzie nie zmieniają się liniowo, życie to nie takie „od zera do bohatera”. I jak już ktoś zrobi coś złego, to nie znaczy, że teraz ma robić same złe rzeczy i być zły. A jak niekoniecznie pozytywny bohater zrobi coś dobrego, to nie znaczy, że ma teraz być już tylko dobry.

            „Samo to, że jest sprawny w łóżku nie czyni z niego postaci pozytywnej tym bardziej, że niektóre stosunki (uwaga dotyczy także stosunków Trunksa) są po prostu obleśne. Jakbyś nie wiedziała, że nie wszystko tak dokładnie musisz opisywać i przez to zakrawasz o porno.”
            Po pierwsze, notki są oznaczone +18, więc jak nie są Twoim targetem wiekowym, to nie ma sensu ich czytać. Po drugie, to Twoja opinia, że opisy są obleśne czy zbyt dokładne. Nie widziałaś chyba żadnych opisów seksu +18, nie licząc mojego bloga, skoro uważasz, że to „zakrawa o porno”. Bo co, bo raz użyłam określenia oznaczającego męskie genitalia? Raz na ileś tam opisów seksu? O porno można mówić, kiedy w opisach dominują inne wyrazy, ale nie będę ich tu powtarzać, bo jeszcze dostaniesz zawału.

            Na wszystkie sceny seksu w opowiadaniu (jest ich aż 7 na 41 odcinków!) przypada tylko jedno określenie tak bardzo Cię bulwersujące. Reszta to wyrazy nie mające nic wspólnego z porno, podobnie jak opisy, ale to kwestia indywidualna. Właściwie są dwa opisy seksu (jeden Bulmy z Vegetą, drugi Trunksa z dziewczynami), które tak naprawdę można uznać za bardziej dosadne. I faktycznie te dwa opisy oznaczają, że „zakrawam o porno”.

            Przy czym jeden z opisów seksu jest po prostu powalająco długi:
            „A później się kochali. Gorąco, namiętnie, bez opamiętania. Z dala od złych przeczuć, wiedźmy, niepokoju."

            „Mało tego, twojemu Vegecie również brakuje nieraz inteligencji – serio, fatygować syna po sztuczną krew w samym środku nocy, jakby był to jakiś towar zakazany?”
            Tak, bo wg Ciebie najlepiej, jakby Vegeta się pociął i polał krwią swoją córkę. Inteligencja by z niego biła. I z jego krwi także.

            „Albo nie reagować na paskudne zachowanie Trunksa? Przecież Vegeta uchodził podobno za surowego, wymagającego ojca, który nie był aż tak obojętny i zepsuty. Potrafił odróżnić dobro od zła. Żena-sceny-gagi kompletnie tego nie ukazują.”
            Czy surowy ojciec to zawsze tylko taki, co zwraca uwagę na zbyt niemoralne zachowanie syna? Nie. Surowi ojcowie często po prostu krzyczą na dzieci, rozkazują im, a nie obchodzi ich, że te dzieci uprawiają seks z kim popadnie, czy piją na wagarach alkohol.

            Ojciec Vegety był surowy i co robił, kazał mu być grzecznym dzieckiem, czy raczej trenować, żeby podbijać planety? No właśnie. Tak postępowali Saiyanie, takie mieli metody wychowawcze. Vegeta ma inne wzorce. To nie jest kobieta.

            „O, à propos Trunksa – to wygląda co najmniej tak, jakbyś miała na jego punkcie jakiś kompleks.”
            Łał, dedukcja godna prawdziwego profesjonalisty. Ktoś pisze książkę o mordercy? Na pewno ma kompleks mordercy i sam zabija.

            „Co było złego w kanonicznym Trunksie, że aż tak musiałaś go zepsuć?”
            I znowu pytam: gdzie mamy 15-letniego Trunksa w DB? Kanoniczny Trunks ma 8 lat, a później widzimy go jako 18-letniego chłopaka, przez kilka kadrów, z których nie da się wywnioskować jaki był.
            No ale okej, Ty uważasz, że jak ktoś ma 8 lat i jest w miarę grzecznym chłopcem (co pozbawia przytomności dla zabawy, czy lata sobie bez nadzoru rodziców), to już taki grzeczny musi być do śmierci, bo jak już raz był dobry, to musi być dobry i już.

            „Tylko dokładasz mu negatywnych wzorców, zamiast na pewnym etapie przystopować i kreować tymi cechami, które już masz. Nie możemy mieć po prostu trudnego, zbuntowanego nastolatka, który wypił kilka piw za dużo i czasem próbuje brawury.”
            To napisz opowiadanie o trudnym, zbuntowanym nastolatku, co wypił kilka piw za dużo. Czemu chcesz, żeby u mnie było właśnie tak a nie inaczej? Nie można już napisać o naprawdę wrednym gówniarzu, tylko dlatego, że Ty wolisz lżejsze tematy? To jakby uznać, że książka o mordercy i gwałcicielu to za wiele i jak już pisarz tworzy seryjnego mordercę, to nie może on być również gwałcicielem, bo „musi istnieć wyważenie”.

            „My musimy mieć Mistrza Gangu, który wszystko potrafi wyrwać i zaliczyć (czasem nawet w parze!), ukraść i wypić lub połknąć w praktycznie każdej ludzkiej ilości, boją się go nawet nauczyciele, a rodzice udają, że niczego nie widzą, przez co dzieciak może coraz więcej i więcej.”
            Jakiego znowu Gangu, chyba czytając, wzięłaś za dużo tabletek pożyczonych od Trunksa...
            I czemu piszesz, że „potrafi wszystko zaliczyć”, skoro w opowiadaniu Trunks uprawia seks z Naną, później z Riko, w międzyczasie kilka razy zarywa do Delii, która odtrąca go za każdym razem, na festynie znajduje jakieś dwie małolaty, z którymi tak, uprawia seks, no wielki wyczyn, skoro to jakieś zepsute małolaty. W trakcie festynu flirtuje też z inną dziewczyną, ale ona ostatecznie też ma go gdzieś i odchodzi, nawet nie podając numeru telefonu, na którym mu zależało.

            „ukraść i wypić lub połknąć w praktycznie każdej ludzkiej ilości” – ukradł jeden pomnik, bo miał takie zadanie na festynie, a wypija tak dużo, bo skoro może dużo jeść, to też i dużo pić.

            „boją się go nawet nauczyciele” – uwielbiam Twoje wyolbrzymienia. Jedna scena z nauczycielem, który robi dla Trunksa 5 minut przerwy, ale nagle się okazuje, że wszyscy nauczyciele się go boją.

            „rodzice udają, że niczego nie widzą” – Bulma to owszem, udaje, że nie widzi, a Vegeta widzi, tyle że nic z tym nie robi, a jak robi, to jest za późno.

            „Mamy próby gwałtu (w tym gwałt na kanonie) i zabójstwo z zimną krwią.”
            Mamy jedną próbę gwałtu, która w gwałt się nie przerodziła. Zabójstwo Tana następuje pod wpływem emocji. Trzeba jednak zauważyć, że nie jest to stricte „zabójstwo” tylko pobicie ze skutkiem śmiertelnym. Trunks był tak silny, że mógłby zabić go jednym ciosem, jednym palcem. Ale nie robi tego, nie zamierzał go zamordować, tylko uderzyć, poniżyć. Chłopak trafia do szpitala, gdzie umiera w wyniku obrażeń.  

            Nie usprawiedliwiam zachowania Trunksa, tylko pokazuję, że jego zamiarem nie było morderstwo.

            Swoją drogą, masz zabawne podejście do niektórych spraw. Tak Cię obrzydziła scena z Trunkem, który porwał koleżankę do lasu, trochę się z nią poszamotał, jedyne, co zrobił, to zdarł sukienkę, na chwilę zatkał usta, gdy krzyczała, i kazał uklęknąć, a następnie... odleciał. Nic nie robiąc. Natomiast scena, w której Vegeta spotyka kosmitkę, rozrywa jej ubranie, a następnie morduje z zimną krwią – została uznana za dobrą scenę i spodobała Ci się.
           
            „Nie sądzisz, że gdyby Trunksowi odjąć ciemnej strony i poczucia zajebistości, a podkreślić nieco bardziej jego złożone wnętrze, to, że gdzieś tam w środku ma problemy, i gdyby jeszcze odejść czasem od tych pustawych scen, opowiadanie stałoby się głębsze?”

            Sceny z Trunksem i więcej o nim są później, kiedy chłopak zostaje sam, nie ma już obok kolegów, rodziców, nie ma życie, które znał. Fragment z 17 odcinka:
             Gdyby mógł cofnąć czas, nie doszłoby do tych tragedii. Co nim kierowało? Zaślepiony chorymi ambicjami zdobycia dziewczyny, próbował udowodnić zarówno sobie, ojcu, jak i kolegom, że nie jest zwykłym nastolatkiem. (...)”

            W późniejszych rozdziałach życie Trunksa ulega tak diametralnym zmianom i spotyka go tak wiele trudnych wyborów czy ciężkich sytuacji, że on sam też się zmienia. Nie od razu i nie magicznie, poza tym fakt, że coś w jego myśleniu ulega zmianom, nie znaczy, że jest super dobry. Ma nadal lepsze i gorsze momenty. To 15-letni dzieciak.

            „Poza tym zajrzyjmy do źródła tego problemu, który stworzyłaś – Trunks jest taki, bo ojciec nie kochał go w dzieciństwie. Serio? Absolutnie nie. Vegeta nie był złym ojcem. Nie wiem, dlaczego tak usilnie go na takiego kreujesz; to zupełnie niezgodne z kanonem.
            Masz na myśli zeszyt z napisem „Kanon DB”, który trzymasz w szufladzie i zapisujesz tam swoje wersje mangi? No ale poważnie. Ja nie uważam, że ojciec go nie kochał, tylko że nie potrafił tego okazać, był zbyt surowy, oschły, a im Trunks bardziej rósł, tym trudniej było Vegecie do niego dotrzeć.

            Co do anime, Vegeta wprost mówi do Trunksa Future, że rodzina nic go nie obchodzi (wiadomo, że on tak często gadał trzy po trzy, ale był zdolny do takich tekstów), wiedząc, że Trunks Future to „tak jakby” jego syn, celowo nazywa go śmieciem i ciągle tylko obraża. Później mijają lata i widzimy Vegetę w CC, który trenuje Trunksa i chce, aby ten go uderzył, to go weźmie do lunaparku. Chłopiec się stara, ale gdy tylko muska policzek ojca, ten jest wkurzony i sam uderza syna w twarz, aż ten zaczyna płakać, na co Vegeta: „Nie becz! Zabiorę cię na tę karuzelę, tylko nie becz!”. Czy go zabrał – nie wiadomo. Kolejna scena z Trunksem i Vegetą, to ta, w której Trunks zostaje przytulony, pierwszy raz po ośmiu latach życia z własnym ojcem.

            Tak więc tak, z DB wynika, że Vegeta kochał syna nad życie, po prostu tatuś jednego przytulenia...
            Zresztą, ja nie mówię, że go nie kochał, bo według mnie kochał, ale na swój własny, dziwny, trochę chory sposób, co chcę podkreślić – on po prostu nie potrafił tego okazać.

            W ogóle nie kupuję też tego, że Bulma, Goku czy Goten nie zauważyliby, że z Trunksem zaczęło dziać się coś niedobrego już wcześniej i dobry chłopiec wyrósł pod ich okiem na zwyrola.”
            Bulma widziała, że coś jest nie tak, ale po prostu uznawała, że to taki wiek, że to przejdzie, w dodatku planowała z nim rozmowę. Do tej pory, jedyne co Trunks robił, to pił, brał narkotyki czy też był chamski dla znajomych. Dopiero od niedawna jest z nim jeszcze gorzej, co skutkuje pobiciem Tana (i śmiercią chłopaka), a także przerażającą sceną z Delią.
            Goku rzadko odwiedzał Briefsów i nie jest tak domyślny, a Goten nie śledził kolegi, więc nawet jak coś wiedział, to i tak nie reagował.

            Dobra, a teraz hit oceny, który rozłożył mnie na łopatki. Już dawno się tak nie zaśmiałam. A oto powód, tadam!
            „Ponieważ w świecie DB istnieli bogowie, którzy trzymali pieczę nad tym, co się dzieje. Na przykład Kaito – niby nie ingerował w ludzkie życie, ale znał wszystkich bohaterów, o których wspominasz, przyjaźnił się z nimi i zależało mu na nich, więc można śmiało wysunąć hipotezę, że zareagowałby jakoś, gdyby ci z reguły dobrzy bohaterowie nagle zaczęli robić bardzo złe rzeczy. Uprzedziłby, jakie może to nieść za sobą konsekwencje.”
            HAHAHAHAHA, można naprawdę spaść z krzesła.
            KAITO? Kaito, który nie reagował na Piccolo chodzącego po Ziemi i mordującego ludzi? Który bez problemu patrzył, jak Ziemię zalewa szatańska pożoga? Zresztą, co on miał do tego? On nigdy nie ingerował. Nie robił tego, bo w DB bogowie się nie wtrącali. Jedynym wyjątkiem jest Wszechmogący, który raz w życiu zszedł z Nieba i chciał pokonać Piccolo na turnieju, podszywając się pod człowieka. I to tyle, jeśli chodzi reakcje o bogów. Zresztą, Kami to typowo ziemski bóg, w dodatku Nameczanin, a Kaito to inny kaliber.
            Zresztą, Kaito znał osobiście Goku, Yamchę, Piccolo, Tenshinhana i Chaotzu, więc jakie „znał wszystkich bohaterów”? A patrzeć z góry na Ziemię mógł na wszystkich ludzi, ale co z tego, skoro nawet nie ostrzegł przed Buu czy przed Babidim. Nawet nie zwrócił uwagi na dr Gero, planującego zemstę, tylko Trunks Future musiał ostrzec naszych bohaterów. Przecież znał Goku, mógł go ostrzec i jakoś pomógł. Ale nie zrobił tego. Jak Babidi chciał opętać Vegetę, to też nic nie mówił.

            Poza tym, pękam ze śmiechu za każdym razem, jak czytam te zdania:
            „(...) więc można śmiało wysunąć hipotezę, że zareagowałby jakoś, gdyby ci z reguły dobrzy bohaterowie nagle zaczęli robić bardzo złe rzeczy. Uprzedziłby, jakie może to nieść za sobą konsekwencje.”
            Tak mnie rozbawiłaś, że już nawet przestałam być zażenowana i poirytowana Twoją nieznajomością kanonu i odbieraniem wszystkiego tylko jednoliniowo. Może tak pokażesz mi scenę, w której Kaito reaguje w sytuacji, gdy jakiś nastolatek źle się zachowuje. O, albo scenę, w której Vegeta źle się zachowuje i Kaito reaguje.
            Już widzę Kaito, który kontaktuje się z Goku i mówi: „Wiesz, nudzę się i patrzę sobie na Ziemię, obserwuję dziecko twojej znajomej, chociaż sam jej nie znam, ale tak sobie ich podglądam, zwłaszcza jej syna, na imprezach, no i widzę, wiesz, jak uprawia seks niczym z porno, a tak w ogóle to jest niegrzeczny i pyskuje rodzicom oraz nauczycielom, no i jest arogancki w stosunku do innych uczniów... Coś trzeba z tym zrobić, bo chciałbym sobie go podglądać jako dobrego chłopca, jakim był kilka lat temu, chociaż wiesz, to tylko jeden z milionów innych chłopców, co się źle zachowują, ale wybrałem akurat jego, no bo tak mi się podobało”.

            „Niestety, jakby było mało, Trunksowi towarzyszą jego koledzy i koleżanki, i wszyscy w głównej mierze są równie patologiczni.”
            Ciężko, żeby Trunks miał super miłych i grzecznych kolegów, skoro sam jest wrednym gówniarzem. Co do koleżanek, to żadnych nie ma, ew. można przyjąć za taką Nanę. Czy jest „równie patologiczna”? Była w stałym związku dwa lata i dopiero po rozstaniu z chłopakiem, na imprezie, jedyną „złą” rzeczą, którą zrobiła, to uprawiała seks z Trunksem. Normalnie zło się z niej wtedy wylewało, chyba jakieś egzorcyzmy powinnaś nad nią odprawić, to może zbawiłabyś jej złą duszę.

            „Postaci pozytywne takie jak Goku czy Goten są uznawane za słabe i tworzą jedynie bardzo daleki plan, jeśli nie samo tło.”
            Jak „daleki plan”, skoro scen z Gotenem jest dość sporo? I to scen, w którym Goten przeciwstawia się Trunksowi, pokazuje mu inny punkt widzenia, stara się porozmawiać, dotrzeć do niego? Jest nawet cały rozdział z punktu widzenia Gotena.

            „Na dodatek sceny ewidentnie pokazują, że te postaci nie dość, że są słabe, bo wyłącznie przegrywają, to jeszcze nie grzeszą inteligencją. Są pozytywne, ale niepoważne i nieporadne, więc tylko umniejszasz ich wartość.”
            Rany, jakie bzdury piszesz. Czemu celowo pomijasz jedne wątki, żeby uwypuklić tylko te, co pasują do Twojej wizji?
            Napisałaś, że postaci są słabe i „wyłącznie przegrywają, nie grzeszą inteligencją”. Ale jak to ma się do tego, że Goten był inteligentniejszy od Trunksa, sprowokował go bardzo umiejętnie do walki, tylko po to, aby ukraść mu Smocze Kule z portfela, w dodatku w taki sposób, aby Trunks nie zauważył. Przegrana Gotena w namiocie to było celowe działanie. On to wszystko zaplanował. Ciężko uznać to za mało inteligentne, skoro w dodatku osiągnął cel i wykiwał Trunksa, któremu przecież wszystko zawsze się udaje. Tyle że celowo pominęłaś tę scenę przy opisie walki chłopaków, skupiając się na tym, że namiot mógł być za mały.

            „Są pozytywne, ale niepoważne i nieporadne” – Goku zawsze był nieporadny, a z powagą też nie zawsze sobie radził. Chce zabrać pomnik Trunksowi, ale daje za wygraną, wierząc, że chłopak go odniesie, co jest cechą Goku, on po prostu wierzył ludziom, jak uwierzył Freezerowi czy Raditzowi. Więc uważasz, że nie uwierzyłby chłopakowi w związku z pomnikiem? No jasne.

            „A tak w ogóle dlaczego Goten nie poszedł z informacją o tym, co wyczynia Trunks, do Gohana czy Goku? (Albo chociażby do Piccolo!).”
            Rany, przecież co by taki Goten im powiedział? Wyobrażasz sobie reakcję Goku na tekst Gotena: „Tato, Trunks chciał, żebym zrobił koleżance nagie zdjęcia i namawiał mnie, aby zrobić coś wbrew jej woli, może z nim pogadamy?”. No błagam. Nie komentuję tego z Piccolo.

            „Sama widzisz – nawet postaci pozytywne nie są tak do końca pozytywne, bo są przygłupawe. A czy w anime takie były?”
            Goten w anime był wyjątkowo przygłupawy. Później nie wiemy, jaki był, bo jest 10 lat przerwy, widzimy go jako 17-latka, co zamiast trenować, woli randkować. I tyle o nim.

            „(Już nie chce mi się komentować tego, co wymyślił Goten, by Trunks nie mógł użyć Smoczych Kul. Pomysł naiwny i naciągany, co i tak jest eufemizmem).”     
            No tak, bo Goten powinien zanieść kule do Goku albo najlepiej do Kaito, z którym jest najlepszym kumplem i doradziłby mu, jak postąpić z Trunksem, bo to też psycholog dla młodych. Na trzy etaty leci.

            „Nadzieję widzę w Brze, której naprawdę czasem było mi żal, że musi wychowywać się właśnie w takiej rodzinie. Wielokrotnie przychodziło mi na myśl – z poważną zadumą – że u Goku i Chi-Chi miałaby lepiej.”
            O, tak, miałaby lepiej u Goku, gdyby była jego drugim dzieckiem, a Goku na siedem lat zostawiłby Chi-Chi z Gohanem i Brą. To na pewno. Dziecko siedem lat bez ojca, który woli trenować w Zaświatach, miałoby na pewno lepiej.

            „Na początku historii niektóre sytuacje mnie bawiły, ale teraz dochodzę do wniosku, że mnie smucą”
            No to bardzo mi przykro, że zabawne sytuacje smucą.

            „Wątpię, by wyrosło z niej coś dobrego w przyszłej części fabuły, bo dobro nie bierze się znikąd, a Bulma też poza tylko jednym rozdziałem nie wykazywała się jakoś specjalną zaradnością w stosunku do wątpliwych metod wychowawczych, godząc się na życie z Vegetą.”
            Nikt nie wie, co wyrośnie z dziecka, a dobro nie bierze się znikąd, to fakt, ale zło też nie. I nie jest tak, że zło i dobro to jakieś jasne i ciemne dymy, które oplatają ludzi i sprawiają, że są albo dobrzy albo źli.

            „A odbijając tak na chwilę od twojej fabuły – zawsze zastanawia mnie, na jakiej podstawie w ogóle istnieje w fandomie to przekonanie, że Vegeta i Bulma do siebie pasują i dlaczego ich związki w takich opkach trwają tak długo? Autorki upierają się, by robić z Vegety popaprańca, a z Bulmy męczennicę, chociaż w anime tak nie było...”
            A dlaczego ludzie są ze sobą? Czasami można popatrzeć na jakąś parę i uznać „dziwne, że są razem 10 lat”. No a są. U mnie widać, co ich łączy, co ich dzieli, że nie są idealni, że wiele im brakuje do dobrego związku.
            W anime to nie ma praktycznie wcale pokazanego związku Vegety i Bulmy, a kilka scen raczej nie może być wyznacznikiem całokształtu. Za to po tym, jak Vegeta wrócił z krainy zmarłych, nawet nie przytulił swojej żony.

            „Ty też nie dajesz mi dowodów, po których mogłabym wywnioskować, że ten związek ma rację bytu. Mam wrażenie, że w opowiadaniu jedynymi twoimi argumentami na to, że bohaterowie się kochają, jest to, że mama z tatą czasem piją szampana i uprawiają seks, i że mama chce, by tata kochał swoje dzieci. Takie wnioski wyniosłam po piętnastu notkach. Smutne i płaskie, prawda?”
            Smutne i płaskie masz wnioski, nic na to nie poradzę. Kilka razy już pokazywałam, co łączy Vegetę i Bulmę, poza tym, nie mówię, że ten związek jest idealny i nigdzie tego nie widać. U nich często jest źle, ale to też inny rodzaj związku, bo Vegeta był w przeszłości mordercą. Fragment 23 odcinka:
            Świat bez Vegety byłby zupełnie inny. Nie, nie pusty. Bardziej przepełniony. Tym wszystkim, czego nie potrzebowała – przypadkowymi znajomymi, imprezami, dodatkowymi projektami. To przy Vegecie poznała smak ciszy, kiedy obejmował ją w tak delikatny sposób, jakiego by się po nim nigdy nie spodziewała.”

            „Nie widzę tu niczego głębszego i na poważnie. Nie widzę wsparcia, zaufania, współpracy, kompromisów – tego, co tworzy poważne związki. Czy anime mi tego nie dawało? Trudno powiedzieć.”
            Gdzie w DB jest pokazane, że Vegeta i Bulma się wspierają, ufają sobie, współpracują i idą na kompromisy? Pokaż mi po 5 takich scen. U mnie znajdzie się ich sporo. Wymieniałabym, ale sił mi brakuje na to, co wyczyniasz z kanonem i jak go sobie dopasowujesz do siebie i własnej wizji anime... A, jeszcze mi się coś przypomniało, jak Vegeta w opowiadaniu wspierał Bulmę, to uznałaś, że nie powinien, bo w to nie wierzysz.  

            „Wiem jedno. Vegeta w najwyższej gotowości, w kryzysie, był w stanie poświęcić bardzo dużo nie dla swojego świętego spokoju, ale właśnie dla rodziny.”
            Tak, w kryzysie. U mnie, gdy jest kryzys, Vegeta też potrafi. I to dużo więcej niż w anime. Żałuje tego, co robił, bo on taki był – wredny i cham na zewnątrz, a jak rodzina była zagrożona, to nagle otwierał oczy i dla nich walczył. W moim opowiadaniu widzimy go w normalnym życiu (w DB nie mieliśmy tej okazji, nie licząc kilku sytuacji, gdy zachowuje się jak ostatni dupek), a kiedy nadchodzi wróg, to myśli tylko o bliskich.

            „W każdym razie skoro w anime nie jest aż tak skrajnie paskudny, dlaczego wmawiasz mi teraz, że po tylu latach, gdy Bra jest już dość dużą dziewczynką, nagle Vegeta ma problemy emocjonalne i jak nie trenuje, to leni się, marudzi i w chwili spokoju chleje gdzieś w ukryciu przed Bulmą?”
            W anime potrafi być skrajnie paskudny. Scena, w której wypuszcza pocisk w widzów na trybunach, zaledwie o kilka metrów od Bulmy? Mógłby ją zabić. No ale okej – to nie jest paskudne, bo Vegeta nie powinien marudzić, ale już zabijać ludzi na oczach żony, to może. Taki jest dobry w tym momencie i pozytywny, że chyba Kaito za chwilę do niego zadzwoni na ploteczki.

            „Może nie pokazałaś tego aż tak wyraźnie wprost – chociażby w trzech scenach – ale wyobrażam sobie ten obrazek sama od siebie; przecież napisałaś, że Vegeta miał nieograniczony dostęp do alkoholu i mógł, kiedy tylko chciał, brać, ile chce, i nie robić nic więcej. Nie wyciągam wniosków znikąd.”
            Jest też napisane kilka razy, że Vegeta z Bulmą przychodzili do salonu, gdzie pili wino czy szampana i rozmawiali. Nawet ta scena, która Ci się podobała, jest jedną z takich, w których Bulma sączy sobie winko, a Vegeta siedzi razem z nią i rozmawiają. Nie musiał pić w samotności. Poza tym, wypicie drinka po ciężkim treningu to nie jest nic przerażającego u dorosłego mężczyzny. Fakt dostępu do barku nie znaczy, że ktoś od razu „chleje i nie robi nic więcej”. Ja tam też mam swój barek, ale jak wypiję coś raz na miesiąc, czy dwa, to jest sukces. Ale wiesz, każdy ma inne doświadczenia z alkoholem, może są osoby, które uważają, że zaopatrzony barek to doskonała okazja do codziennych libacji, nie wnikam, nie oceniam.

            „Odnośnie fabuły, w której pojawiają się nadużycia takie jak alkohol, narkotyki i próby gwałtów, a przekleństwa ścielą się gęsto, doprowadziłaś do tego, że nie chcę już czytać tej historii. Nie odpowiada mi jej atmosfera.”
            No tak, bo 15-letni chłopcy nie powinni nigdy pić alkoholu ani brać narkotyków, tylko grać w podchody i chowanego. Próby gwałtów były dwie – jedna Vegety, która Ci się podobała, a druga Trunksa, której młody później żałuje.
            Przekleństwa u młodych to niestety standard, mam szkołę obok siebie, a 10-letni gówniarze potrafią co drugie słowo rzucić „kurwa”. Obecnie takie mamy czasy. Jednak nie zwróciłaś uwagi na to, że przeklinają tylko młodzi od Trunksa, jakoś Delia i Tan nie klną, Nana także nie przeklina, Goten również, a w domu u Briefsów nie ma przekleństw na co dzień.

            „Nie pasuje mi kontrast między tym, co daje mi anime, a tym, co dajesz mi ty – a dajesz mi fanfik, w którym Trunks jest po prostu obrzydliwy i obrzydliwe jest jego środowisko, obrzydliwa jest Zachodnia Stolica.”
            Ile jeszcze będziesz wałkowała to, że Trunks jest obrzydliwy, patologiczny, czy też zdegenerowany? Czytałam o tym nie raz w różnych odsłonach. Chyba niekoniecznie stosujesz się do swoich rad. To jedna z nich, do której też mogłabyś się stosować:
            „Nie musisz się powtarzać; staraj się z każdą sceną iść w przód, dodawać informacji, a nie tylko wałkować jedne i te same. Po co czytelnik ma się kręcić w kółko?”
           
            „Mogłaś mnie uprzedzić, że tworzysz parodię, a nie, że (cytuję zgłoszenie) jest to bardziej mroczna strona anime.”
            Dla Ciebie to może jest parodia, każdy inaczej coś ocenia.

            „Zastanawiam się, czy jakikolwiek fan DB właśnie tego by chciał, jednocześnie nie licząc na parodię.”
            Mam fanów DB, którzy czytają moje opowiadanie i nie liczą na parodię. Oceniasz wszystko tylko przez pryzmat siebie. Tobie coś się nie podoba – nie ma opcji, żeby podobało się innym. Dla Ciebie coś jest parodią – dla wszystkich też musi nią być. Ale wiesz, istnieje świat poza czubkiem nosa...

            „Bo na moje oko nie potrafisz się zdecydować, jaki charakter ma mieć twoja historia i czy czytelnikami mają być nastolatkowie rządni seksów i młodzieńczych wybryków, czy to po prostu fani Dragon Balla szukający życiówki na poziomie.”
            Czytanie o nastolatkach i ich wybrykach, nie oznacza, że samemu jest się „nastolatkiem rządnym seksów”. Tak jak czytanie o mordercy nie znaczy, że samemu jest się mordercą. Bo to, o kim piszemy i jak piszemy, nie warunkuje tego, kim jesteśmy my (piszący) ani czytelnicy. Pewne wydarzenia są przerażające czy obrzydliwe, ale to, jak je zinterpretujemy, zależy od nas.

            „Być może nie byłoby aż tak źle, ale brakuje mi w twoim utworze wyważenia. Nie potrafisz nie przerysowywać, bo, nie wiem, normalność wydaje ci się nudna?”
            Mamy do czynienia z Trunksem, który jest pół-Saiyaninem (geny wojownika z kosmosu), ma bogatą matkę i jest popularny. Ciężko, aby ktoś taki lubił normalność. Ja nie opisuję dziecka dwójki Kowalskich, którzy zarabiają przeciętnie jak na polskie warunki. Ja mam wojownika, który jako ośmiolatek stracił rodziców i musiał ratować swoją planetę.

            „Na przykład przerysowana scena z Maxem śpiewającym polską piosenkę o pewnej tańczącej tytułowej rudej – czy gdybyś nie podała tytułu, scena byłaby mniej zabawna?”
            Czemu scena małolata dokazującego na scenie jest przerysowana? A, tak, polska piosenka jest be, a japońska byłaby idealna.

            „niektóre rzeczy mogłabyś sobie darować, bo faktycznie wyglądają jak fragmenty nieprzeredagowane jeszcze z czasów gimnazjum, kiedy pewne młodzieńcze zachowania jeszcze wydawały się śmieszne lub nieszkodliwe. Tak jak Max mógłby śpiewać piosenkę bez tytułu, na tej samej zasadzie Trunks mógłby się przebrać, ale strój mógłby być mniej współczesny.”
            Co ma piernik do wiatraka? Piszesz, że pewne zachowania wydawały się kiedyś „nieszkodliwe”, a jako przykłady podajesz śpiewanie polskiej piosenki czy ubranie stroju znanej postaci. To znaczy, że co, gimnazjaliści uznają, że śpiewanie piosenek z tytułami i przebieranie się za Vadera to coś nieszkodliwego, a tak naprawdę, według „dorosłych” (czyt. wg Ciebie), to jest szkodliwe? Takie teksty kojarzą mi się z nagonką pewnych grup Kościoła na różne „bezbożności”. To coś w stylu: „dzieciom się wydaje, że Harry Potter to fajna książka, a tak naprawdę to szkodliwa lektura, pełna magii oraz satanistycznych obrzędów”.

            „niektóre sytuacje i bohaterów dałoby się utemperować, nieco ogładzić, aby atmosfera bardziej pasowała do literatury, była bardziej życiowa i realna (...)”
            Chyba nie miałaś na myśli „aby pasowała do literatury”, tylko „pasowała do moich wyobrażeń o literaturze, które muszą być ugrzecznione, bo ja tak lubię”.

            „(...) była bardziej życiowa i realna, tym bardziej że uparłaś się na obyczajówkę. To jak to jest? Obyczajówka czy groteska? Życiówka czy parodia? Bo momentami nie wiedziałam, z jakim gatunkiem miałam do czynienia.”

            Wystarczyło przeczytać zakładkę „O czym jest blog?”
            Przytaczam:
            „Gatunek: dramat obyczajowy z elementami fantasy i science fiction.
Ostrzeżenia: opowiadanie zawiera sporo przekleństw i brutalnych scen. Te mocniejsze rozdziały są opatrzone znaczkiem "+18", ale nie polecam tekstu osobom o słabych nerwach.”

            Fakt, że dla Ciebie pewne sceny są zbyt drastyczne, nie znaczy, że dla każdego takie są. Skoro wiesz, że masz słabe nerwy, nie lubisz przekleństw i brutalnych scen, mogłaś odpuścić sobie czytanie już na początku. To tak jakbym ja na siłę oglądała romans czy komedię romantyczną, chociaż nie oglądam takich filmów, a później dziwiła się: „Ale czemu w tym filmie tyle rozmów o miłości, ale czemu oni na koniec są razem, ale czemu są pokazane pocałunki? Czemu scen pocałunków nie można zastąpić całowaniem w policzek?”

            „Obyczajówki wiążą się z realizmem – sytuacje nie są przekolorowane, a z nich można wyciągnąć wnioski, co jest dobre, a co złe, oceniać bohaterów i ich decyzje (...)”
            Wg Ciebie tę sytuacje są przerysowane (polecam używać istniejących słów, a nie nazw od kolorowania). Do tego u mnie też można oceniać bohaterów i decyzje, jakie podejmują. A co do dzielenia wszystkiego na „dobre” i „złe”, to nie mam takiego podejścia i daleko mi do niego. Owszem, w bajeczce dla dzieci niech będzie jakiś wyraźny podział, ale nie w literaturze dla dorosłych. Każdy sam może uznać, co jest czym, czemu bohater postąpił tak, czy inaczej.

            „U ciebie tego nie ma – bohaterowie podejmują głównie złe decyzje (które są pokazane w sposób absurdalny lub prześmiewczy, co pewnie gawiedź bawi, i praktycznie nie ponoszą za to żadnej konsekwencji (...)”
            A dlaczego bohaterowie mają podejmować tylko dobre decyzje? To śmieszne. Zresztą, akurat w moim odpowiadaniu konsekwencje wyborów i decyzji są aż nadto widoczne. Bohaterowie zmagają się z tym, co zrobili. Przeszłość Vegety i to, jak mordował, mści się na nim okrutnie po latach, sprawia, że zdaje sobie sprawę, co robił, kim był. Trunks odczuwa bardzo mocne konsekwencje swoich czynów, Bulma swojej ignorancji w stosunku do zachowania syna.
            Przykład z Vegetą:
            „Wyciągnął drżącą rękę w kierunku córki, być może chcąc złapać ją za malutką dłoń, albo pogładzić po ramieniu, ale w tym geście było tak wiele emocji, że nie dał rady czegokolwiek zrobić.
            (...) Nie miał prawa być obok niej, nawet nie miał prawa nazywać się jej ojcem. Przez swoją młodość, przez niegodziwości, jakie wyrządził, przez przeszłość skąpaną we krwi niewinnych ofiar (...).  Gdyby mógł cofnąć czas, gdyby mógł w jakiś sposób zmienić rzeczywistość (...) Co robił przez te wszystkie lata? Co robił przed spotkaniem Bulmy? Mordował i gwałcił bez konsekwencji własnych czynów.
(...)
Czasami, bardzo rzadko, w snach, jeszcze tych przed wiedźmą, widział ludzi ginących od pocisków. Widział sceny ze swojej przeszłości, słyszał krzyki kobiet, płacz dzieci, ale to wszystko było nieważne, bo szedł między ruinami w nieokreślonym celu, nie zwracając uwagi na cierpiących. I tylko rankiem, obudzony gwałtownie, wyrwany z koszmaru, przez chwilę widział bezimienne twarze patrzące na niego z niemym wyrzutem, wychudzone, poniszczone przez życie, przez niego. Pamiętał to na długo po przebudzeniu.
            Ale do teraz nigdy nie dopuszczał do siebie myśli, że zrobił coś złego. Bo gdyby zaczął nad tym rozmyślać, analizować przeszłość – ciężar dokonanych zbrodni byłby zbyt wielki, aby mógł wieść nadal spokojne życie z Bulmą, Trunksem i Brą. Więc spychał to na dno świadomości, odsuwał jak najdalej, gdzieś tam, gdzie mógł zapomnieć (...)”.

            „Bulma wie, że ktoś opowiadał Brze o Freezerze, ale nic dalej z tym nie robi”
            Można przyjąć, że pytała Bry o to, co mała wie o Freezerze, w końcu Czytelnicy pamiętają, co Vegeta jej opowiedział, a że nie było to nic złego, to jaki jest sens pokazywać rozmowę matki z córką? Nie wiem, jako zapychacz?

            „Vegeta, zamiast porozmawiać z synem, upija go jakby w nagrodę”
            Nagrodę za co? Po prostu siedzieli i rozmawiali, przy okazji pijąc. Nie uważam tego za pedagogiczne, ale jaki ma to związek z opowiadaniem? Zachowania bohaterów nie mogą być takie, jak autora. Autor nie równa się bohaterowie. Nawet jeśli bardzo, bardzo tego chcesz. I próbujesz zrobić wszystko, żeby tak było.

            „Trunks nie odpowiedział za poważne znieważenie koleżanki”
            Serio? Publiczne wyznanie, że ktoś nosi push-upy, ma płaski tyłek i nie jest dziewicą, to „poważne znieważenie”, za które trzeba odpowiedzieć? I co, w Twojej szkole już mieli kuratora za każdy niemiły tekst?
            Niestety, w moim świecie, ofiara sama musi chcieć to zgłosić, żeby coś z tym dalej robić. Poza tym nikt nie daje kuratora za takie coś, bo małolaty potrafią obrzucać się takimi przekleństwami, że chyba byś dostała zawału.

            „za morderstwo – również, bo przecież co może mu zrobić głupia ziemska policja?”        Trunks właśnie odpowiada za morderstwo. A co do policji, to mając dobrego adwokata, można wiele zdziałać. Przykro mi, życie to nie bajka.

            „(...) ale, no sorry, nikt nie rozmawiał z Trunksem o zaliczaniu panienek, nikt nikogo nie próbował zgwałcić i ci dobrzy nie zabijali niewinnych ludzi.”
            Kto miał rozmawiać z Trunksem o panienkach, skoro Trunks ma 8 lat, a później 18 i jest zaledwie w kilku kadrach. To tak, jakby uznać, że autor piszący opowiadanie o 18-letniej  Pan i jej chłopaku, nie może opisać sceny, w której Pan i jej chłopak razem mieszkają i nie interesuje ich walka, bo Pan w anime była ukazana jako mała dziewczynka, co jadła lody i brała udział w turnieju. Więc absolutnie nie może mieć chłopaka (nie, w anime go nie miała) ani nie może nie lubić walki (ej, hola, w anime brała udział w turnieju!).

            Co do gwałtu, to jest scena, w której dwóch żołnierzy ma niecne zamiary wobec Bulmy, ale z pomocą przychodzi Goku... I ich zabija. Taka pozytywna postać, a morduje dużą część żołnierzy z Armii Czerwonej Wstęgi.
            Zresztą, fakt, że w DB nie mamy grupy bogatych nastolatków, to już inna sprawa. Ty byś chciała, żeby wszyscy byli tacy sami, a najlepiej dobrzy i mili, wiem.

            „ci dobrzy nie zabijali niewinnych ludzi.”
            Vegeta na Tenkai Budokai pozabijał niewinnych ludzi, a był wtedy podobno dobry, tylko mu chwilowo odbiło, bo chciał walczyć z Goku.

            „Wyobrażam sobie dalsze rozdziały: dojrzewającego Trunksa spotykającego miłość swojego życia, będącego ojcem i zachowującego się jak Vegeta.”
            Skąd wniosek, że Trunks spotka miłość swojego życia? I jeszcze, że będzie ojcem takim jak Vegeta?

            „Trenującego więcej i pokonującego w końcu staczającego się ojca.”
            Nie czytałaś rozdziałów i nie wiesz, jak bardzo klątwa zmieniła Vegetę.

            „Nie wyobrażam sobie konfliktu fabularnego odnośnie wiedźm, nie wyobrażam sobie koszmarów Vegety i tak dalej. Dlaczego? Bo wciąż mam o tym wszystkim za mało informacji”
             Konflikt fabularny z wiedźmą zaczyna się w ostatnim akapicie 16 rozdziału, później jest już klątwa i wydarzenia z nią związane (pośrednio lub bezpośrednio).
            Widzimy też przemyślenia Trunksa, które nie biorą się znikąd, ale z odpowiedniej perspektywy.
            „Stał wciąż naprzeciwko płaczącej dziewczyny i nie był w stanie nic zrobić. A więc to czuła Blue, kiedy chciał ją wykorzystać? Wtedy zażył tabletki ecstasy i był zbyt podniecony, aby zauważyć jej strach. Tutaj miał wrażenie tonięcia. Jakby tonął w morzu strachu, jakby nie potrafił pływać, jakby był zbyt wielkim tchórzem, aby powiedzieć „dosyć”, aby krzyknąć „PRZESTAŃCIE!”. Chciał, żeby przestali.
(...)
            Czuł strach, dławiący strach, przejmujący kontrolę nad umysłem, paraliżujący logiczne myślenie. Była tylko świadomość obrazu, w którym jego ciało wybucha, rozpada się na małe kawałeczki, a on przestaje istnieć.  Z dala od domu, na obcej planecie, bez świadków, którzy chcieliby go zapamiętać. Bez rodziny mogącej wskrzesić za pomocą Smoka. Odszedłby na zawsze, a ta myśl była niewyobrażalna – zniknąć, tak po prostu zniknąć w wieku piętnastu lat? W tamtym momencie strach wypełnił każdą komórkę ciała, a on nie zdążył pomyśleć trzeźwo. (...)   Skoro nie potrafił być jak ojciec i zabijać bez wyrzutów sumienia, ani nawet ratować ludzi, to kim on tak naprawdę był?
            Kosmicznym wyrzutkiem. Dzieciakiem pozbawionym domu, uciekającym przed rodzicami, przed konsekwencjami swoich czynów. (...)
            Czy opłacało się ocalić własne życie, skoro było bezwartościowe?
(...) Wciąż popełniał te same błędy. Wpadał we wściekłość, pozwalał jej panować nad sobą, niszczył wszelkie pozytywne uczucia, pozostawiając sobie tylko nienawiść. Był głuchy na jakiekolwiek sygnały. Pyszałkowaty. Przekonany o własnej nieomylności. Jak wtedy, gdy Blue wolała Tana. (...) Zawsze słuchał tylko swoich egoistycznych pobudek. Dopuszczał do głosu jedynie to, co było wygodne i łatwe.”

            „tylko… który czytelnik wytrzyma kilkanaście rozdziałów niczego, aby dojść do tych najbardziej wartościowych rzeczy?”
             W tych rozdziałach „niczego” poznajemy charakter Trunksa, widzimy relacje Vegety z dziećmi, widzimy jak Bulma nie chce zauważyć przemiany syna na gorsze, jak wszystko powoli się sypie.

            „To też by się udało, gdyby nie było bardziej śmiechawe i przesycone głupotą niż prawdziwie życiowe i czegoś czytelnika uczące, zmuszające do refleksji.”
             Nie każdy musi mieć podane informacje kawa na ławę, ale pozwoliłam sobie powyżej wkleić ten dłuższy cytat z opowiadania, żebyś mogła dojść do jakichś refleksji.

            „Brakowało mi też planu. (...) Gdzie tu podział na wątki główne i poboczne?”
             Główny wątek to klątwa i konsekwencje tego, co Vegeta robił w przeszłości. Stąd te retrospekcje, w których widzimy, jakie popełniał zbrodnie. Tak jak w HP i Kamieniu Filozoficznym, tytułowy kamień nie pojawia się od razu, tak u mnie klątwa nie jest od początku tylko i wyłącznie centrum każdego wydarzenia. Wątki poboczne to na pewno relacje w rodzinie, Trunks i jego znajomości, dawna przyjaźń z Gotenem, specyficzna relacja Goku i Vegety.

            „Wiesz, co mnie trochę martwi? Przescrollowałam najnowsze rozdziały i mam pewne obawy co do twojej dalszej twórczości. Znów rozmieniasz się na drobne i znów nie wiadomo, gdzie skończysz. Ograniczyłaś treść i ze stu rozdziałów postanowiłaś mieć… ile?”
            A co Cię to martwi, skoro nie zamierzasz czytać? :D To jakbym uznała, że martwi mnie, że twórcy "Supernatural" szykują 13 sezon, chociaż ja zakończyłam oglądanie serialu na 10.
            Jak można „mieć obawy” co do twórczości kogoś, kogo nie będzie się czytało? :P
            I skąd Ty ciągle bierzesz te informacje, że ja w oryginale miałam 100 rozdziałów, które skróciłam do iluś tam. Wyjaśniałam to już wyżej, 100 rozdziałów było na starym blogu i dotyczyło czegoś innego, ale jakieś 60 z tych rozdziałów zamykało się w 2-3 stronach Worda. :P

            „W ilu chcesz zmieścić się z konkretnym planem fabularnym?”
            Powiedz mi, bo nie bardzo rozumiem, co Cię tak interesuje, w ilu rozdziałach chcę się zmieścić? :D

            „Bohaterowie dorastają, odchodzą i wracają, każdy za każdym tęskni i tak dalej, wciąż mamy seks, wciąż mamy problemy emocjonalne – wiesz, że tak można bez przerwy?”
            A kto u mnie dorasta, bo w „Klątwie” główna oś fabuły przypada na czas, w którym Trunks ma 15 lat i jakoś wciąż te 15 lat ma. Vegeta i Bulma, jak do tej pory, rozstali się raz w trakcie całej sagi „Klątwy”. Czy wrócą do siebie to nie jest na razie wiadome. Trunks z nikim nie był, a fakt, że spał z Naną i dziewczyna jest w ciąży, nie oznacza, że chłopak zostanie tatusiem. I to jeszcze tatusiem roku albo ojcem pokroju Vegety.

            „Być może się mylę, bo wnioskuję po ogólnikach, srollowaniu najnowszych notek i dedukcji z ich tytułów, ale wydaje mi się, że najciekawszy wątek, czyli wątek wiedźm i koszmarów, już się w tych czterdziestu notkach skończył, a mimo to opowiadanie trwa.”
            Wnioskowanie po ogólnikach to coś bardzo słabego. Ale i tak jestem w szoku, że masz chociaż świadomość, że możesz się mylić. I mylisz się. Wątek koszmarów jest zakończony, ale wiedźmy - nie. Ten, kto czyta opowiadanie, wie, co jeszcze zostało do zrobienia. A jaki to będzie mieć koniec, to wiem tylko ja.

            A, jeszcze a'propo Trunksa, na pewno spodobałaby Ci się mowa prokuratura na jego temat, więc wklejam, aby poprawić nastrój, żebyś wiedziała, że jest ktoś, kto tak samo myśli o tym zdegenerowanym smarkaczu:
            „ – Jakie motywy miał sprawca? Żadnych. Siedemnastego czerwca przyszedł nieproszony na urodziny koleżanki, a kiedy próbowano go wyprosić, bez żadnego zastanowienia zaatakował Keichego Tana, kilkakrotnie zadając silne ciosy, z których najgorszym było uderzenie w tył głowy powodujące wstrząs mózgu i rozległe, wewnętrzne obrażenia czaszki. To ostatnie doprowadziło do śmierci. (...)
            W dzisiejszym procesie przyjdzie nam ocenić, czy mieliśmy do czynienia z przypadkiem, czy z najgorszą zbrodnią: morderstwem na dziecku.  To pokaże, jaka krew płynie w tym aroganckim nastolatku, który dokonał tak straszliwej zbrodni, a następnie uciekł z miejsca przestępstwa, nawet nie wzywając pomocy. Nie okazując żadnego zainteresowania. Co postanowił zrobić? Polecieć do szpitala, w którym rodzice ciężko rannego chłopca, razem z jego dziewczyną, czekali pod salą operacyjną. Zabrał stamtąd Delię Blue, prawdopodobnie z zamiarem zgwałcenia i zamordowania. Zostawił ją półnagą w lesie i odleciał. To pokazuje, że nie miał skrupułów. (...)
            Naiko Lu popatrzył Trunksowi w oczy. Chłopak przełknął ślinę, odwracając wzrok.  Prokurator miał rację. Pobił Tana, zostawił go ledwo żywego, nie udzielił pomocy, porwał Delię ze szpitala, porzucając w lesie, nie myśląc o tym, czy ktoś inny jej nie skrzywdzi. Nie potrzebował rozprawy do wywnioskowania tego samego. Miał świadomość, kim jest. A może był? Przecież ostatnie wydarzenia w kosmosie, akcja z piratami, Staria, połamanie kości, walka na Yardrat, teleturniej u Xiena, sytuacja z Brą, szczera rozmowa z matką... To wszystko odmieniło go tak bardzo, że siedział teraz tutaj, w sądzie, zamiast ponownie uciekać przed sprawiedliwością.”

            „Chociażby w pierwszym rozdziale, gdy Trunks jest jeszcze przed wypadem pod namioty i zszokowany widzi ojca bawiącego się z Bulmą, jego mowa pozornie zależna przypomina całkiem grzecznego, normalnego nastolatka.”
            Z tym masz rację, mój błąd wynika z tego, że pisałam ten rozdział, kiedy jeszcze nie było w planach późniejszych akcji z Trunksem, jakieś dwa lata wcześniej. Niestety, w planach klątwa miała nadejść rok po wydarzeniach z tego rozdziału, a przemiana Trunksa następować powoli, ale przerwa w pisaniu sprawiła, że rzuciłam się na głęboką wodę i od razu zaczęłam klątwę po wątku z zamianą ciał.

            „Po takiej mowie pozornie zależnej wnioskowałam, że Trunks nie jest tak skrajnie obrzydliwą patologiczną jednostką, którą okazuje się kilka rozdziałów dalej – to dlatego późniejsze jego akcje szokowały mnie.”
            To akurat zabawne, bo gdyby się okazało, że przy mowie zależnej Trunksa jest mocniejszy akcent, jego akcje też by Cię szokowały. :P Z drugiej strony, to jak ktoś myśli o ojcu i matce, a zachowuje się przy kumplach, to też dwie inny sprawy.

            „ I co? Milusio, prawda? Nadal jesteś pewna, że chcesz mieć takiego Trunksa?”
             Nawet bardzo milusio. :) Takiego Trunksa mam.
           
            „Równie zbędne były niektóre retrospekcje – na przykład ta przedstawiająca, jak Trunks potraktował koleżankę z klasy.”
             To jest akurat potrzebne dla dalszej fabuły, ale racją jest to, co piszesz dalej, że zamiast retrospekcji, powinniśmy mieć normalną akcję w fabule. I przyznaję, że akurat retrospekcji jest zbyt wiele, są dość chaotycznie wprowadzone, zwłaszcza te w pierwszych rozdziałach, późniejsze dotyczą najczęściej wydarzeń z dawnych lat Vegety, przeplatając się z tym, co jest obecnie.
           
            „Twoje opowiadanie składa się głównie z dialogów i akcji – brakuje opisów.”
            To prawda, opisów jest mało i przyznaję, że mam z tym problem, o czym pisałam w zgłoszeniu. W późniejszych notkach trochę ich jest, ale chyba i tak za mało, nad tym muszę koniecznie popracować.
           
            „Na przykład wprowadzasz kolegów z klasy Trunksa, a ja nie mam pojęcia, jak ich sobie wyobrazić.”
            Masz rację, wiemy o nich niewiele, co trzeba zmienić, bo wystarczy tylko kilka opisów tu i tam, zwłaszcza że o Delii, Nanie czy nawet Tanie są.

            „Bohaterów kanonicznych znam z anime, więc być może tym usprawiedliwiasz sobie takie braki w opisach.”
            Usprawiedliwiam? Jakbym zrobiła coś niewybaczalnego, nie opisując wyglądu Goku czy Vegety. Opisy Bulmy są, bo jako kobieta się zmienia. Trunksa też są, chociaż i tak każdy wie, jak mniej więcej mógł wyglądać.

            „Ale jak wytłumaczysz braki deskrypcji świata przedstawionego?”
            A po co mam to tłumaczyć, po prostu opisy rzadko są, co jest błędem, który trzeba zmienić, dodając te opisy do odcinków.

            „skoro korzystasz z Tumblra, warto pod zdjęciami podlinkować stronę, z której ściągnęłaś obrazek.”
            W sumie to racja, chociaż wątpię, żeby strona, z której został ściągnięty obrazek, należała do autora. Ale pomysł jest dobry, przynajmniej jakiś punkt odniesienia.

            „Nie tylko kradniesz obrazki, ale też obrabiasz je na własną rękę. To przestępstwo.”
             Jedyne, co robię z obrazkami w notkach, to dodaję do nich ramki.

            „Spójrz na to pod innym kątem: ktoś mógłby zagarnąć z twojego bloga te lepsze sceny, dodać tu i ówdzie ledwo po kilka zdań, i wrzucić do siebie na bloga. Co o tym myślisz?”
            Nie dodaję do czyichś obrazków "tu i ówdzie" jakichś zmian czy dodatków, nic nie obrabiam. Jeżeli ktoś skopiuje fragmenty z mojego bloga, oprawi w ramkę i napisze, że nie są jego autorstwa - czemu nie? Nie mam nic przeciwko. Jeżeli ktoś doda jakieś zdania od siebie do jakiegoś fragmentu z mojego bloga, ale nie zaznaczy, że nie są jego, to tak, jakby uważał, że są jego. Ja zaznaczyłam, że grafiki nie są moje. Co nie zmienia faktu, że może pozmieniam część obrazków na nowe, które wyszukam na stronie i od razu będę mogła podać linka do oryginału.

            „Pisałaś o oczywistościach, skupiałaś się na nic nie znaczących szczegółach (...)”
            Z tym się zgodzę, zwłaszcza początkowo miałam duży problem z podawaniem zbyt wielu informacji.

            „Druga sprawa była taka, że (często również w scenach dynamicznych) podawałaś informacje tylko pozornie wnoszące coś do tekstu (...)”
            To akurat racja, nad tym będę pracować.

            „Chciałabym jeszcze uwzględnić, że ocena dotyczy jedynie twojego opowiadania; żadna z uwag nie ma podłoża ad personam. Wybacz niektóre złośliwości.”
            Nawet jeśli niektóre mają taki wydźwięk, to nie czuję się urażona, zwłaszcza że odpisywałam w podobnym tonie.  Także złośliwości zazwyczaj mnie bawiły, bo pokazywały, że nie znając za dobrze kanonu, próbowałaś być złośliwa zupełnie bez potrzeby, tak jakbyś musiała koniecznie do wszystkiego się przyczepić, aby recenzja była jak najbardziej negatywna dla tych, co ją czytali. Akurat fani uniwersum wiedzą, że Kaito nie znał osobiście rodziny Briefs ani nie miał z nimi żadnych przyjacielskich relacji, a bogowie jego pokroju nie wtrącali się do postępowania bohaterów, ale już osoby, które tego DB nie znają lub kojarzą przez mgłę, mogły dać się nabrać. Takich bledów było sporo i szkoda, że znalazły się w ocenie, bo gdyby wyrzucić wszelkie nieuzasadnione czepialstwo wobec kanonu, za wiele by tutaj nie zostało.

            W momencie, gdy miałaś rację, to spoko, jakieś uszczypliwości były wskazane, bo wtedy człowiek lepiej zapamięta swoje błędy, ale gdy nie masz racji, wygląda to co najmniej dziwnie. Takie wymądrzanie bez żadnej znajomości jest słabe.

            „Wiem, że może być ciężko czytać taką ocenę, jednak chcę, abyś wiedziała dokładnie, co czułam w trakcie.”
            Czy było ciężko, to trudno powiedzieć, bardziej mnie to zszokowało, tzn. Twoje dziecinnie/naiwne podejście do tematu seksu czy przeklinania wśród nastolatków.

            „(...) to bohaterów, których bardzo lubiłam i których obrazek, mam wrażenie, chyba próbowałaś mi – nie wiem dlaczego – zepsuć.”
            Skoro dla Ciebie wszystko stoi w miejscu i 15-letni chłopak powinien zachowywać się tak, jak 8-latek, to okej, zepsułam Ci ten obrazek.

            „Najwyraźniej nie mam aż tyle dystansu, ile chciałaś, abym miała.”
            Dystansu nie masz, to fakt, ale nie o to w tym wszystkim chodzi. Trzeba oddzielać własne poglądy od fabuły opowiadania (nieważne, czy dotyczą świata realistycznego czy wymyślonego). Ja tak robię, bo inaczej nie mogłabym napisać nawet tego, że Trunks pije alkohol. Jestem zaskoczona, że obecnie młodzież jest aż tak inna niż za moich czasów. Teraz w wielu grupach liczą się nowe telefony, prestiż na portalach społecznościowych, ilość wypitego alkoholu, „zaliczonych” dziewczyn/chłopaków, przekleństwa co drugie słowo. To smutna rzeczywistość, ale zaakceptowanie jej i zrozumienie, jest konieczne, jeżeli chcemy pisać o zepsutych nastolatkach a nie grzecznych dziewczynkach z dobrych domów.
           
            Moja odpowiedź jest dłuższa niż ocena, ale obiecywałam, że będzie długa. Większość zawarłam przy odpisywaniu na poszczególne „zarzuty”, więc nie mam za bardzo co dodać. Może tylko kilka kwestii w ramach podsumowania oceny:  

            1. Rozczarowało mnie podejście do opowiadania na zasadzie: nie znam kanonu, więc się wypowiem. Większość Twoich argumentów obaliłam z dziecinną łatwością, opierając się na kanonie DB. Podawałam przykłady, a Ty w swojej ocenie pisałaś ogólnikami, które kompletnie nie miały pokrycia w anime. 
 
            2. Przeświadczenie, że bohaterowie muszą być czarno-biali, a jak się zmieniają, to liniowo: dobry uczynek wyklucza zły w przyszłości i odwrotnie.  
 
            3. Wybiórczość w ocenianiu fabuły i bohaterów (np. celowe pomijanie tego, że Goten przechytrzył Trunksa i pisanie, jaki to Goten naiwny; omijanie każdego fragmentu z wahaniami Bulmy odnośnie Trunksa i pisanie, że Bulma niczego nie zauważa). 
 
            5. Wyolbrzymianie do granic absurdu. Jedna scena pokazująca, że bohater zachowuje się w dany sposób i już przyjęcie, że zawsze tak robi i koniec. 
 
            6. Brak szerszej perspektywy, zamknięcie w schemacie. Smutne jest to, że oceniająca nie bierze pod uwagę wieku bohaterów i w 15-letnim Trunksie chce wciąż widzieć 8-latka. Takie uważanie, że ktoś jest „całkiem dobrym dzieciakiem w wieku 8 lat”, nie znaczy, że w wieku 15 lat będzie dokładnie taki sam. To mi się kojarzy z tymi wszystkimi sąsiadami, którzy słysząc o jakiejś zbrodni w kamienicy, zszokowani kręcą głową i mówią: „Ale on był takim dobrym dzieckiem”. 
 
            7. Bardzo dobre zwrócenie uwagi na fragmenty, w których „leję wodę”  to faktycznie mi się przyda, będę mogła skrócić sporo scen i pozbyć się imperatywów. Autor często ma pewne obawy przed usunięciem jakichś tekstów, bo nie wie, czy czytelnicy się połapią, ale myślę, że po Twoich wskazówkach, przejrzę tekst na trzeźwo i wytnę, także moim zdaniem, niepotrzebne sceny.       

            8. Spojrzenie z punktu widzenia kobiety. To chyba najbardziej blokowało Cię w ocenie. Nie myślałaś o tym, że masz przed sobą grupę zepsutych nastolatków, wszystko ustawiałaś pod siebie i pod w miarę ułożony świat. Nie dopuszczałaś do myśli, że żenujące teksty i głupie żarty z przekleństwami, to niestety świat tych małolatów. Oni nie będą pili sake w podgrzewanych porcelanowych czarkach, ani nie użyją Smoczych Kul tylko do ratowania świata. Na zadania wymyślane przy piwie nie wymyślą czegoś w stylu: „pomóż mamie nosić zakupy” czy „uratuj kogoś”. Nie. To zepsuci gówniarze. 

           Zaśmiałaś się przy tekście Nany o tym, że Trunks szybko kończy, bo patrzysz na wszystko jako kobieta (i to jest okej), ale przy obserwowaniu głupich smarkaczy, trzeba trochę się w nich wczuć, nawet wbrew woli, a Ty bałaś się tego jak ognia (a to przy oceniającej nie jest już okej). Można się czymś brzydzić, można uważać za ohydne, złe, paskudne, ale nie można uważać, że skoro my tak myślimy, to tak nie może być. Bohaterowie żyją swoim życiem, jakiekolwiek okropne by dla Ciebie nie było. Czasem kobiece spojrzenie musi trochę odejść na bok. Jak czytam książki o żołnierzach i o tym, że uprawiają seks z pierwszą lepszą napotkaną dziewczyną, a później jeden z nich się z nią żeni, to nie oceniam negatywnie ani tej dziewczyny ani tych chłopaków. Trzeba być w jakiejś sytuacji, aby ją pojąć i trzeba mieć jakąś wewnętrzną możliwość do przełamania się, aby czytając tekst, nie uznać, że „ja tego nie lubię, to znaczy, że to jest obrzydliwe i w każdym calu godne potępienia, a wszystko inne nie jest ważne.”

            9. Hipokryzja – uznawanie, że Vegeta jest pozytywną postacią i ma prawo do szczęścia, miłości z Bulmą i wychowywania dzieci, a Trunks już nie ma prawa do bycia ojcem i znalezienia miłości. Przy czym: Vegeta to dawny morderca i zimny sukinsyn, a Trunks, którego znałaś z mojego opowiadania, to głupi nastolatek, który prawie zgwałcił koleżankę i raz pobił kolegę, który następnie zmarł w szpitalu. 

            10. Pominięcie ostrzeżeń i pretensje przez połowę oceny. Naprawdę, jak można tak bardzo oburzać się na sceny seksu czy młodzieżowej patolki, kiedy w zakładkach są ostrzeżenia, że ludzie ze słabymi nerwami nie powinni czytać, a opowiadanie: „zawiera sporo przekleństw i brutalnych scen”. Wciąż czepiałaś się przekleństw, a wystarczyło przed przystąpieniem do oceny przeczytać zakładkę „O czym jest blog” i albo uznać: „okej, są przekleństwa i brutalność, więc nie czytam, bo nie lubię”, albo czytać i jakoś te przekleństwa zaakceptować. No wiesz, to jakby ktoś mi zaproponował film gore, gdzie krew leje się wiadrami, a ja, nie cierpiąc widoku krwi, pójdę na ten film i będę po seansie w kółko powtarzać: „Boże! Tam było tyle krwi, nienawidzę krwi! Czemu mnie na to zabrałeś?!”. 

            Jeżeli przeczytałaś zakładkę przed czytaniem, to nie wiem, po co decydowałaś się oceniać. Może w ramach wyżywania się na czymś, czego z zasady nie lubisz?


            Na tym zakończę. Mam nadzieję, że chociaż trochę ustosunkujesz się do mojej wypowiedzi, bo po to chyba są te oceny, aby autorzy mogli wchodzić w dyskusje z oceniającymi.
         Wszelkie złośliwości w ocenie są odpowiedzią na Twoje złośliwości, tzn. gdybyś pisała w innym tonie, mój ton też byłby inny. Ale mi osobiście nie przeszkadzały te wszystkie uszczypliwości, więc mam nadzieję, że Ciebie także nie obrażą te pisane przeze mnie.

 

Komentarze

  1. Świetny wpis. Będę na pewno tu częściej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wyświetliło mi się, że dodał się komentarz, dlatego nie odpisałam od razu. Co do wpisu, to jest jako dodatek, odpowiedź do oceny, a jak się podoba opowiadanie? ;)
      Pozdrawiam,
      Sylwek

      Usuń
  2. Świetnie napisane. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Chcesz nowy rozdział? Zmobilizuj Sylwka komentarzem!

Facebook bloga

Zwiastun klątwy

Bez ciebie

Trunks

Poczekasz na mnie?

Inne filmiki

Popularne posty z tego bloga

40. &love

Koniec bloga