6. Granice
Rozdział, w którym Trunks i Vegeta spędzają razem czas na rozmowie - ze wspomnień poznajmy ich pierwsze dziewczyny i narkotykowy odlot Vegety, zaś Bulma zaprasza Videl, Gohana i Pan na deser, na którym Bra zdradza tajemnice swojego brata.
Bulma
zmieniała programy telewizyjne za pomocą słowa „dalej”. Ustawiła telewizor tak,
aby działał na jej tembr głosu. Właśnie leciał „Szef kuchni na łyżwach” –
program, w którym kucharze musieli szykować potrawy na wielkim lodowisku, a
jury oceniało je w ogromnym igloo.
W
salonie naprzeciwko Bulmy siedzieli Vegeta i Bra, wyjadając prosto z pudełka
kokosowe lody, polane obficie karmelowym sosem.
Dzwonek
u drzwi zabrzęczał cicho, a Bra od razu zeskoczyła na równe nogi.
–
Kto to może być?!
Bulma
wyszła na korytarz, zapraszając do salonu Gohana razem z Videl i Pan. Vegeta
wykrzywił wargi.
–
Jemy lody! Mam takie zabawki, co latają i lalki można windą wysłać wysoko na
drugi pokój – opowiadała entuzjastycznie Bra stojąc przed Pan wciąż trzymającą
Gohana za rękę.
–
Dzień dobry – powiedziała zgodnie rodzina Son. Vegeta niedbale skinął głową.
–
Siadajcie. – Bulma wskazała białą, skórzaną kanapę. Do salonu wjeżdżały roboty
z pucharami na lody. – Kawy? Herbaty? Może coś mocniejszego?
–
Herbata wystarczy. – Videl z uśmiechem zajęła miejsce obok Gohana, który
posadził na kolanach Pan.
–
Skarbie, nałożysz Brze lodów? – Bulma zwróciła się do Vegety.
–
Tatusiu, tylko dużo! – Bra już stała obok i patrzyła z wyczekiwaniem. –
Poproszę czekoladowe!
–
Ja też – powiedziała Pan. Miała sześć lat i włosy spięte w dwie kitki. Duże,
czarne oczy spoglądały na świat spod grzywki. Gohan i Videl przez dwa lata
mieszkali za granicą, dopiero niedawno wrócili do Zachodniej Stolicy.
Vegeta
niechętnie odmierzył dwie porcje dla dzieci. Bra zagadywała Pan, wypytując o
zabawki.
–
Tutaj macie różne smaki. – Bulma usiadła z boku stołu, po jednej stronie mając
Brę siedzącą obok Vegety, a po drugiej Pan z Gohanem. – Bez skrępowania
bierzcie, co chcecie. Każdy to, co lubi. Śmiało, śmiało!
–
Dziękujemy, ojej… Bardzo dużo. Na które masz ochotę, Videl?
–
Może słonecznikowe i słony karmel.
–
Trenujesz z tatą? – zapytała Bra, patrząc na Pan i oblizując palce umoczone w
owocowej polewie.
–
A po co? – Pan zmarszczyła czoło. – Ja z tatusiem się bawię.
–
Jak będziesz duża, to zaczniesz trenować – oświadczyła Bra przemądrzałym tonem.
–
Ja wolę zabawę. My z tatusiem dużo latamy i gramy w piłkę.
–
A ja latam z tatą na łąkę… A jeszcze mam różne sekrety! Ale nie powiem ci jakie!
–
U nas nie można mieć sekretów – wyznała Pan. – Rodzina nie ma sekretów.
–
Z tatusiem można, prawda? – Bra spojrzała na Vegetę, ciągnąc go za skrawek
koszulki, ale ten nie zamierzał odpowiadać.
–
Bra miała na myśli wesołe sekrety, takie w formie zabawy. – Bulma zwróciła się
wprost do Pan, nachylając nad nią z uśmiechem.
–
To nie zabawa, a sekrety, ale wam nie powiemy z tatusiem, nie bądźcie wścibscy!
–
A mój tata uczy mnie pisać i zawsze mi czyta bajki na sen – wyznała Pan.
–
Mój tata też, a sam wymyśla, bo ma dużą głowę – powiedziała poważnie Bra.
Wszyscy oprócz Vegety parsknęli śmiechem. – Nie wierzycie? Ja znam bajkę o Frizierze,
co zjada takich niedowierzących jak wy.
–
Fryzjer zjada ludzi? – Videl uniosła brwi w geście zdumienia.
–
Ciociu! Nie fryzjer a Frizier.
–
Może chodzi o Freezera? – podpowiedział Gohan. Właśnie skończył dużą porcję
lodów, a Bulma podsunęła wózek, zachęcając do spróbowania innych smaków.
–
Ach, o tego potwora? Naprawdę mówiłeś jej o Freezerze? – Bulma pojrzała na Vegetę
z naganą w oczach, ale on nie zareagował, dalej jedząc deser.
–
Kto to był? – zapytała Videl.
–
To taki galaktyczny tyran – wyjaśnił Gohan. – Chciał podporządkować sobie
wszystkie planety.
–
Nie znam takiej bajki – powiedziała Pan. – Tato, czemu Bra zna... a ja nie?
–
To nie bajka, mój skarbie. – Gohan zmierzwił włosy córki.
–
Ale Bra to zna! – Pan zacisnęła usta, wbijając wzrok w podłogę. Przestała jeść
lody.
–
Bra zna, bo ma starszego brata – zaczął tłumaczyć spanikowany Gohan. – Też
poznasz, jak… jak kiedyś… przyjdzie do nas Trunks, bo on to zna… Eee… to
straszna bajka, pełna potworów, nie chcieliśmy, żebyś się bała, to brzydka
bajka…
–
To bajka nie dla dzieci – oznajmiła wyniośle Bra.
–
A co tam jest? Też chcę wiedzieć! – Pan spojrzała na Brę żarliwym wzrokiem. –
Powiedz mi!
–
Ale to ci zniszczy psychiki – ostrzegła Bra.
–
Kochanie, nie ma co słuchać takich bajek – wtrąciła się do rozmowy Videl.
–
Ja chcę! – Pan miała zaciętą minę.
Zapanowała
pełna napięcia cisza. Bulma w duchu błagała los, aby w opowieści nie znalazły
się żadne trupy czy morze przelanej krwi. Gohan patrzył na Pan zrezygnowany.
Videl zacisnęła rękę na pucharze z lodami. Vegeta uśmiechał się kpiąco.
Bra
wzięła głęboki oddech.
–
To tak straszne, że nie powiem przy mamie, bo ona ma ciągle stresy z tym
Tronkim.
–
Jakieś problemy z Trunksem? – zapytała Videl.
–
Bo Trunks ma teraz ciężko, zalicza panienki, a to trudne – wypaliła Bra.
Bulma
otworzyła usta, nie wiedząc, co powiedzieć. Gohan chrząknął z zakłopotaniem.
–
A opowiesz mi po cichu w pokoju? – Pan dokończyła jeść lody, oblizała łyżeczkę
i odstawiła pusty pucharek na stół.
–
Pewnie, idziemy! – Bra wstała.
–
Nie można mówić takich rzeczy. – Bulma otrząsnęła się z szoku, skierowując
słowa do córki. – Trunks ma problemy, bo zalicza matematykę… trochę sobie z tym
nie radzi… I była u niego koleżanka, żeby pomóc. – Spojrzała na Videl i Gohana.
– Mała zawsze jak czegoś nie wie, to zmyśli.
–
A tatuś mówi, że Trunksowi opłaca się zaliczać.
Vegeta
spokojnie jadł deser, nie podnosząc wzroku.
–
Ciągle wymyśla takie głupoty. – Bulma westchnęła. Dziewczynki dobiegły już
do schodów. Videl odprowadziła Pan zaniepokojonym spojrzeniem.
Gohan
nałożył sobie kolejną porcję lodów.
–
A pan ciągle trenuje? – zapytał Vegety.
–
Pokonałbym cię jedną ręką.
–
Haha… Ja nie mam czasu na tak intensywny trening, jednak ostatnio przy okazji
spotkań z tatą odświeżam sobie coś niecoś, nie chcę zupełnie wypaść z formy…
Ale gdyby Trunks miał poważne problemy z matematyką, jestem do dyspozycji.
–
Nie… wiesz co, on po prostu tak bardziej… z roztargnienia. – Bulma posłała
Gohanowi wdzięczny uśmiech. – Czasami czegoś zapomni odrobić, nie posiedzi
dłużej nad książką, ciągle lata do Gotena…
–
Naprawdę? – Gohan uniósł jedną brew.
–
A co w tym dziwnego?
–
Przecież ostatnio mieli kiepski kontakt… Dobrze, że znowu się spotykają, może
to faktycznie ta Kaniko ich wtedy poróżniła… Ale nie ma co plotkować, cieszy
mnie, że odnowili przyjaźń.
–
Tak, na szczęście.
–
Gohan, może jak zaczniesz trenować, zmierzymy się ponownie. – Vegeta wstał i
wyszedł z domu bez pożegnania.
–
Długo wytrzymał. – Bulma odetchnęła. – No nic, chodźmy zobaczyć, czy Bra nie
przestraszyła Pan. Nie mam pojęcia, co Vegeta z Trunksem opowiadają mojej
małej… A ona bezmyślnie powtarza, żeby tylko wprawić mnie w zakłopotanie.
–
Jak to z dziećmi.
Poszli
do pokoju, w którym dwie dziewczynki skakały po łóżku, dotykając sufitu. Ich
radosne śmiechy słyszeli jeszcze na korytarzu.
–
Chodźcie na spacer, skoczki! – Gohan złapał obie w ramiona. – Kto pierwszy na
dole! – I pobiegł do przodu, a one z piskiem rzuciły się w pogoń.
Bulma
wymieniła z Videl porozumiewawcze spojrzenie.
–
Chyba musimy biec za nimi.
–
Albo wypijemy sobie kawę, a Gohan niech trochę je popilnuje.
–
Masz rację.
Spojrzały
przez okno na wybiegającą z domu trójkę bliskich. Bra już otworzyła wejście do
kapsuły, a w progu pojawił się Vegeta. Nie miał zadowolonej miny.
–
Może mój mąż też zacznie proces resocjalizacji… Chyba nie ma wyboru. – Bulma
razem z Videl obserwowały, jak Bra zaczyna latać dookoła Vegety, a Pan
podskakuje, krzycząc coś entuzjastycznie w kierunku Gohana.
Komentarze
Prześlij komentarz
Chcesz nowy rozdział? Zmobilizuj Sylwka komentarzem!