21. Odcienie nienawiści

Rozdział, w którym Vegeta rozmawia z Goku, na chwilę zapominając o uprzedzeniach; Trunks i Bra mają problemy w kosmosie, zaś Bulma wspomina czasy jak Trunks miał trzy lata i chciała odejść od Vegety, po tym jak ją potraktował; wiedźma ponawia atak.
       





Żałowała.
Tak jak wtedy, w czasie wakacji. Planowała wyjazd na rodzinną wycieczkę. Trunks miał ponad dwa latka. Opowiedziała o tym Vegecie, jednak on tylko spojrzał na nią z irytacją, jakby mu przeszkadzała. Pamiętała awanturę, jaką mu wtedy zrobiła. To miało taki niewinny początek…


– Oj, przestań, to tylko tydzień czasu. – Wtedy stała jeszcze przy stole uśmiechnięta, pełna nadziei.
– Masz mnie za kretyna? – Vegeta podniósł wzrok i posłał jej wyjątkowo nieprzyjemne spojrzenie.
– Nie, za mojego mężczyznę i ojca Trunksa – odpowiedziała twardo.
Prychnął tylko.
– Żadnej z tych rzeczy nie można być pewnym.
– Słucham?
– Ogłuchłaś? – Vegeta skończył jeść obiad i wstał. Uśmiechał się ironicznie.
– O co ci chodzi, co? – zapytała spokojnie, chociaż najchętniej zaczęłaby na niego wrzeszczeć. Stali teraz naprzeciwko siebie, dzielił ich tylko róg stołu.
– Myślisz, że mnie obchodzicie? – Kiedy to mówił, patrzył prosto w oczy Bulmy.
– A nie?
– Nie. – Vegeta nie wyglądał na przejętego, wciąż miał na twarzy kpiący uśmieszek, jakby całkiem dobrze się bawił.
– Jak możesz gadać takie rzeczy?! – Bulma jednym ruchem ręki zmiotła ze stołu jego talerz i kubek.
– Prawdę?
– Wiesz co? Wypierdalaj z tego domu! Nie chcę cię znać!
– Jeszcze mnie nie poznałaś – odpowiedział przyciszonym tonem. Miał w sobie jakiś mrok, nieuchwytną cząstkę potwora czającego się gdzieś tam, w tych pozbawionych emocji źrenicach.
– I nie chcę poznawać! – Bulma obróciła się na pięcie, ale sylwetka Vegety wyrosła tuż przed nią. Dawniej na pewno by krzyknęła, jednak ostatnimi czasy była do tego przyzwyczajona. – Mieszkasz z Ziemianką, zabawiasz ziemiańskiego synka, a próbujesz mi wmówić, że wielki z ciebie Saiyanin?
Wygrała tę bitwę, ale przegrała wojnę. Z twarzy Vegety zniknął kpiący uśmieszek. Bulma wyminęła wojownika, idąc do pokoju Trunksa. W następnej chwili nie było ani Vegety, ani kapsuły do ćwiczeń.
Gdy wrócił po niecałym miesiącu, Bulma nie wiedziała, jak zareagować. Już dawno straciła nadzieję, że przyleci, a z drugiej strony to było nieoczekiwane, tak jakby przyznawał się do błędu, jakby chciał z nią być. Czy może chodziło tylko o dobre warunki?
– Jak przeprosisz, pozwolę ci zostać.
– Nie licz na to. – Vegeta był już przy niej, a szyderczy uśmieszek nie znikał mu z ust. Bulma poczuła złość. Znowu to samo. Najwidoczniej zapomniał o ich ostatniej rozmowie.
– To nie masz po co tu wracać. Już tu nie mieszkasz, wiesz?
– Tata! 
Trunks wbiegł do salonu, a będąc blisko ojca, zrobił nagle duży skok, wpadając prosto w jego ramiona. Zaskoczony Vegeta złapał go z niepewną miną. W następnej chwili odrzucił, jakby chcąc odejść, na co Bulma wrzasnęła. Ale Vegeta złapał syna, z kpiącym uśmieszkiem mierząc bladą twarz Bulmy, która była już przy nim, aby odebrać dziecko.
– Jecze!
            – Złaź – mruknął Vegeta.
            – Tata! Jeczeeee! – Trunks mocno uchwycił ojca, nie zamierzając puścić.
– Jesteś idiotą – warknęła Bulma do Vegety, próbując wziąć synka na ręce.
– Diota – powtórzył Trunks i posłał ojcu wielki uśmiech.
– Chodź już, skarbie… No, puść tego idiotę… – Bulma przez chwilę zmagała się z synem, który zacisnął ręce na ramieniu Vegety. – Podasz mi Trunksa?
– To go sobie weź. – Saiyanin odwrócił się i skierował do frontowych drzwi.
Serce Bulmy przyspieszyło.
– Gdzie idziesz?!
Pobiegła za nim.
            – Już tu nie mieszkam – odparł Vegeta.
Bulma odsunęła dumę na bok. Tę bitwę on koniecznie chciał wygrać.
            – Możesz tu zamieszkać. – Wyciągnęła rękę w stronę drzwi, opierając się o nie dłonią i w ten sposób przytrzymując. Nie miałaby z nim szans, gdyby postanowił szarpnąć za klamkę, jednak zdołała zmusić Vegetę do spojrzenia w bok. Kiedy odwrócił głowę, ich oczy spotkały się po raz pierwszy od miesiąca. – Naprawdę… Możesz tu zamieszkać.
– Powinnaś błagać na kolanach, ale na razie to wystarczy.
            – Oddaj Trunksa – warknęła Bulma.
            – I tak zamierzałem zrzucić bachora na ziemię przed odlotem – rzekł Vegeta swobodnym tonem. – Byłem ciekawy, czy przeżyje upadek z kilku metrów.
            W jednej chwili Bulma wyszarpnęła dziecko Vegecie. Trunks miał już skrzywioną minę, nie trzymał ramion ojca tak mocno, jak wcześniej – najwidoczniej zgłodniał.
– Do reszty cię pojebało – powiedziała Bulma lodowatym tonem. Odwróciła się na pięcie i odeszła.
Tamtego dnia Bulma udawała, że go nie dostrzega. Przechodziła obok, jakby mijała powietrze. W pewnym momencie Vegeta znienacka objął ją w pasie i przyciągnął do siebie.
– Chcę cię mieć – powiedział prosto do ucha, wkładając rękę pod sukienkę Bulmy i przesuwając palcami po odkrytym pośladku. 
– Nie jestem rzeczą.
– O tym ja decyduję.
– Nigdy tu nie wrócisz. – Bulma miała spokojny głos, kiedy ujęła jego twarz w swoje dłonie, zmuszając, aby na nią spojrzał. – Po prostu odejdź, skoro nie potrafisz być ze mną jak mężczyzna. 
Bulma nie dostrzegła na jego ustach kpiącego uśmieszku i uznała to za dobry znak. Nie miała pojęcia, o czym on myślał, o czym mógł myśleć wojownik jego pokroju, ale postanowiła dać mu wybór.
– Więc… jesteś ze mną… czy odchodzisz?
Nie odpowiedział. Nigdy nie dawał jasnych odpowiedzi. W tamtym momencie wstrzymała oddech, czekając na decyzję, która miała zaważyć na ich dalszym losie. Serce Bulmy biło jak szalone. Jeżeli teraz odejdzie, nigdy nie wróci. To pewne. A jeśli zostanie… To na jak długo? I czy zostanie?
Bardzo powoli, jakby z pewnym wahaniem, Vegeta podniósł rękę i dotknął nią dłoni Bulmy, wciąż trzymającej swoje ręce na jego twarzy.
Był jak nieoswojone zwierzę. Był jak dzikus, którego musiała uczyć miłości, bo nic o niej nie wiedział. Znał tylko brutalny seks i przemoc. Gesty takie jak ten kosztowały go na pewno sporo wysiłku.



– Dobrze. – Bulma powoli zaczynała oddychać. – Najpierw musisz zażyć kąpieli, wiesz? Zawsze jak wracasz z kosmosu, okropnie śmierdzisz.
– Nie będę nosił tych ziemskich ciuchów – odpowiedział od razu Vegeta. Kiedy tylko przestali rozmawiać o uczuciach, przybrał na twarz swoją codzienną maskę obojętności. Może zamierzał tutaj mieszkać i z nią być, ale wciąż dopiero zaczynał naukę ludzkich odruchów. 








__________________________________________________________

Rozdział został dodany na bloga (www.vegeta-i-bulma2.blog.onet.pl) 13 października 2017 roku, jednak z powodu usunięcia bloga przez onet, musiałam dodać ponownie na tej stronie.
1. Prawdziwy dialog między Vegetą a matką brzmiał tak: 
            – Zabiję Freezera, kiedy zostanę Super-Saiyaninem.
           – Tak. Tylko ty możesz tego dokonać. Ale nie spiesz się. Odpowiednia chwila nadejdzie sama.
(Rozdział 10. W pułapce więzi)
Jednak Vegeta zapamiętał to wydarzenie inaczej, czas zniekształca pewne wspomnienia.

Komentarze

Facebook bloga

Zwiastun klątwy

Bez ciebie

Trunks

Poczekasz na mnie?

Inne filmiki

Popularne posty z tego bloga

Trzy miesiące myśli (bonus)